Forum .:: SATOR ::. Strona Główna

.:: SATOR ::.
Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej
 

Piszemy opowiadanie!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Królestwo
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Verso Black Rose
Eon


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 958
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ul. Skarania Boskiego 13/13
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 0:42, 17 Kwi 2009    Temat postu:

- To mów wreszcie! - Gabriel zaczął obracać sygnet na palcu.
- Nie jest to zbyt dobra wiadomość. - westchnął dowódca Zastępów - Mamy pewność, że nasza zguba znajduje się teraz w Głębi...
Regent ze świstem wciągnął powietrze.
- Czyli jest dużo gorzej niż myślałem. Trzeba powiadomić osoby zajmujące się tą sprawą. Pierwszego posłańca wyślę do Zofiela... - już obracał się na palcach by z biurka wydobyć pióro i pergamin, jednak znów zwrócił się do przyjaciela - Wiesz coś jeszcze?...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 9:53, 22 Maj 2009    Temat postu:

- Czy ja coś wiem... - Michael postanowił być tajemniczy. Przez chwilę. - Dobra, nie umiem udawać Razjela. Nic więcej nie udało mi się ustalić. Sądzisz, że powinniśmy powiadomić resztę?
- Razjela na pewno - Gabriel jeszcze raz obrócił pierścień, zagryzając wargi. - Nie wiem, czy to dobry pomysł, mówić o wszystkim Głębi...
- Lucyfer by nam pomógł...
- Ale Asmodeusz zanadto interesuje się naszymi błędami - zastrzegł Gabriel, wymachując piórem, wyjętym z kałamarza. - Zaraz napiszę wiadomość dla Zofiela, ty zajmij się Razjelem.
- Już - Michał wyjął Oko Dnia i postukał paznokciem w taflę. Oko zmętniało, by po chwili wyłonić szczupłą, bladą twarz o świecących, niebieskich oczach.
- Michał? - zdziwił się Razjel, ocierając czoło rękawem szaty. - Stało się coś?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Verso Black Rose
Eon


Dołączył: 20 Maj 2008
Posty: 958
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ul. Skarania Boskiego 13/13
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Czw 22:56, 28 Maj 2009    Temat postu:

- Coś co akurat tobie może się nie spodobać. Tajemnica może wyjść na jaw.
Razjel uniósł brwi i otworzył usta, jakby chciał się czemuś zdziwić, ale przez chwilę tylko milczał. W końcu zebrał odpowiednie słowa i ułożył je w sensowne zdanie:
- W jaki sposób?
- Dokumenty. Więcej nie mogę powiedzieć, to nie rozmowa na Oko. Przybądź tu jak najszybciej.
- Rozumiem. Gdzie teraz jesteście?
- Gabinet Dżibrila.
- Znajdę mój dywan i zaraz tam będę.
Tafla szkła znów stała się ciemna z wizerunkiem wirującego oka. Michael spojrzał na regenta Królestwa, który zawzięcie skrobał piórem po papierze.
- Co twoim zdaniem Zofiel może zrobić? Jest tylko szpiegiem. Przecież nie przetrząśnie całej Głębi. - pan Zastępów odgarnął szafranowe loki z twarzy.
Gabriel na chwilę podniósł oczy znad listu i uśmiechnął się lekko:
- On nie jest jakimś tam zwykłym szpiegiem. On jest szpiegiem Razjela, a ich nie należy nie doceniać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Verso Black Rose dnia Czw 22:58, 28 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Śro 20:39, 08 Lip 2009    Temat postu:

- Święte słowa - odezwał się Razjel, zsiadając z dywanu i chowając go, już zmniejszonego, do kieszeni błękitnej szaty. Czarny warkocz spływał łagodnie z prawego ramienia, oczy Księcia Tajemnic lśniły niczym lodowe dropsy. - Czy teraz ktoś może mi wyjaśnić jak cała sprawa się rypła?
- Okazuje się, że bardzo prosto - Gabriel okręcił się na fotelu, ustawiając go przodem do przybyłego przyjaciela. Wskazał mu krzesło, lecz Razjel zignorował gest, zakładając ręce na piersiach. - Suka musi mieć więcej szpicli niż sądziliśmy. Dopóki papiery były bezpieczne w domu tego stróża, było w porządku...
- ...a teraz szpiedzy dorwali się do jego chaty, rozpieprzyli co się dało i gwizdnęli skarb - wtrącił się Michał, sadowiąc ciało na parapecie okna. - Jak niczego nie zrobimy, to wszystkie kręgi zwalą się nam na skrzydła.
- Chciałem wysłać Zofiela do Głębi, żeby trochę poszpiegował, ale Michaś w niego wątpi - mruknął Gabriel, posyłając Michaelowi mordercze spojrzenie. Razjel uśmiechnął się zimno.
- Pomysł, jak na początek, nie jest zły. Dość, że sam Zofiel...
- Jest z nim ten drugi...jak mu tam? - Michał podrapał się po skroni. - No ten...
- Dadzą sobie radę - zawyrokował Gabriel. - Muszą.
- Niech będzie - Razjel rozłożył ramiona. - Co z Głębią?
- Jeszcze im nie mówiliśmy...sądzę, że powinniśmy się wstrzymać, może uda się wszystko odzyskać...
Razjel zmarszczył brwi.
- A co z resztą? - spytał sarkastycznie. - Na tych papierach jest jeszcze jeden podpis...
- Z tym też bym zaczekał - powiedział szybko Gabriel, obracając na palcu swój sygnet. Odchylił się na oparcie fotela, spoglądając na przyjaciół prawie wyzywająco. - Może obejdzie się bez jego łez...
- Jesteś okrutny - odparł Razjel, ale uśmiech demaskował jego myśli.
- Jak na prawdziwego regenta przystało - ucieszył się Gabriel, wstając. - Przejdźmy do biblioteki, napijemy się wina i zastanowimy, co robić dalej.
Archaniołowie przytaknęli i skierowali się do drzwi. Zaledwie Gabriel otworzył drzwi, zamarł z głupią miną. Na progu stał Rafał, Archanioł Uzdrowień. Ubrany jak zawsze, w prostą, brązową tunikę, skamieniał, z ręką uniesioną w geście pukania.
- Ee... - Michał podrapał się po skroni, Razjel zajął się swoimi paznokciami. Wszyscy starali się unikać wzroku przybyłego.
- Idziemy do biblioteki. Idziesz? - zapytał głupio Gabriel, pocąc się na myśl, ile Rafał zdołal usłyszeć. Archanioł Uzdrowień skinął po namyśle głową i odsunął się, żeby wszystkich wypuścić. Do biblioteki szli w ciężkim milczeniu.
- Cóż...jak samopoczucie? - spytał Rafała Michał, zdając sobie sprawę z idiotyzmu swoich słów. Rafał spojrzał na niego ciężko. po czym wzruszył ramionami. odprowadzany ciężkim wzrokiem Razjela. Po dotarciu do biblioteki Gabriel zażyczył dla wszystkich wina, a sam usiadł na wielkim fotelu, zakładając nogę na nogę.
- W zasadzie to dobrze, że przyszedłeś, właśnie meliśmy po ciebie posyłać - zwrócił się życzliwie do Rafała, który siedział najbliżej niego, nawet nie sięgnąwszy po kielich z winem. - Wyrosły nowe problemy...
- Problemy...? - powtórzył Rafał obojętnie. Razjel wymienił z Michaelem poważne spojrzenia.
- Tak...Pamiętasz nasze zeznania, opieczętowane i podpisane przez każdego z nas?
- Zeznania...?
- To i parę innych rzeczy. Wszystko znikło. Ktoś się dowiedział, ktoś to ukradł...i narobił problemów pewnemu stróżowi. Poważnie, panowie, coraz większa liczba osób jest zamieszana w nasz spisek...
- Spisek - przerwał mu Rafał, obracając puchar w dłoni. Gabriel spojrzał na niego krzywo.
- Co cię dziś ugryzło, Rafałku? Nie zachowuj się jak maszyna!
- Dobrze się czujesz...? - spytał z niepokojem Michał, podchodząc do przyjaciela. Rafał podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się. Następne zdarzenia rozegrały się w ułamkach sekund. Rafał bez wysiłku odepchnął od siebie Michaela i z tym samym uśmiechem ruszył prosto na Gabriela, który wytrzeszczył ze zdumienia oczy. W ręku Archanioła Uzdrowień błysnęło ostrze noża.
- Nie! - wrzasnął Michał, ale Razjel powstrzymał go gestem, mamrocząc do siebie. Gabriel nie był w stanie wykonać żadnego ruchu, po prostu patrzył na ten uśmiech i nóż, którego koniec miał już sięgnąć jego serca...
- Stój!
Krzyk Razjela zabrzmiał w otoczonej ciszą bibliotece niczym wystrzał z armaty. Ręka Rafała zadrżała, z ostrzem tuż przy piersi Gabriela, który zapomniał oddychać. Zamiast tego wpatrywał się jak zahipnotyzowany w ciepłe, brązowe oczy przyjaciela, który znieruchomiał pod wpływem zaklęcia Razjela.
- Kurwa - Michał pierwszy przełamał milczenie. - Co to miało być...?
Prędkim ruchem złapał nadgarstek Rafała i wyciągnął nóż ze zdrętwiałych palców.
- Rafał...?
Archanioł Uzdrowień milczał, związany inkantacją. Uśmiech pozostał na jego twarzy, wykrzywiając ją w nienaturalny sposób.
- Co się tu, kurwa, stało? - żądał wyjaśnień Gabriel, wstając z fotela. Oddychał szybko, zaciskając pięść na mostku. - Co to ma, kurwa, znaczyć?!
- Nie denerwuj się Dżibril - powiedział szybko Razjel, dotykając palcem czoła Rafała. Musnął opuszkiem palców porcelanową skórę i wyszeptał parę słów. Brązowe oczy rozszerzyły się, jakby strachem. - To nie jego wina...
- Jak nie jego?! - Gabriela nosiło po całej bibliotece. Nie pomagało nawet bawienie się pierścieniem regenta. - Co mu odwaliło?
- To nie jest Rafał - zawyrokował Razjel, cofając rękę. Ramię wzniesione do ciosu opadło i Rafał ciężko zwalił się na podłogę.
- Nie? Jak to nie? To nie mogła być podróba, miał jego oczy! - denerwował się Gabriel. Razjel obszedł leżącego i złapawszy za kasztanowe loki, niezbyt delikatnie podniósł jego głowę.
- Teraz rozumiem - odezwał się po chwili. - Gabriel, zobacz.
Regent Królestwa niechętnie podszedł do Razjela i zajrzał Rafałowi w oczy. Razjel sięgnął do biurka Gabriela i zdjął z niego figurkę onyksowego jednorożca. Zbliżył jego róg do oka Rafała i uderzył mocno. Na dywan posypały się kawałki brązowego szkła, ukazując pod sobą plątaninę kabli. Michał wciągnął głośno powietrze.
- Ja pierdolę... - powiedział cicho. - Robot...?
- To dlatego nie wyczułem jego aury, aury żywego - wymruczał Razjel, rzucając głową o ziemię. - Ktoś zrobił świetną podróbę...
- Ja pierdolę...ja pierdolę... - powtarzał jak opętany Michael, chodząc dokoła przyjaciół. - Razjel, gdyby nie ty...
Gabriel spojrzał na Księcia Tajemnic z wdzięcznością.
- Naprawdę...
- Nie pora na to, Dżibril - przerwał mu poważnie Razjel, zakasując rękawy błękitnej szaty. - Ktoś odwalił porządną robotę, żeby stworzyć idealną replikę Rafała. Mam podejrzenia...
- Tak, wiem, kto mógłby to być - Gabriel ściągnął brwi, zatrzymując obracający się na palcu, szmaragdowy sygnet. - Tylko jedna osoba potrafiłaby stworzyć coś takiego...Mamy wobec tego poważne kłopoty...
W tym momencie ktoś zapukał delikatnie do drzwi biblioteki i we framudze zatrzymała się postać w długiej, brązowej szacie.
- Tu jesteście, szukam was po całym pałacu... - zaczął Rafał, ale umilkł pod wpływem ostrych spojrzeń z trzech kierunków. - Ehm...Stało się coś?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Velveten dnia Nie 13:01, 19 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
O-Ren
zarządca Domu


Dołączył: 25 Maj 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 12:19, 14 Sie 2009    Temat postu:

Gabriel przejechał dłonią po twarzy. Butelkowe oczy Regenta płonęły szaleńczo trawiąc resztki przyjaznych cieni. Michał i Razjel stali w milczeniu.
- Widzisz Rafałku, tak się składa, że mamy poważny problem. – zaczął cicho Anioł Objawień.
Trójka przyjaciół rozsunęła się, aby móc przepuścić lekko spanikowanego Rafała. Ten wkroczył niepewnie do biblioteki i zamarł. Ciepłe oczęta Anioła Uzdrowień momentalnie zaszkliły się. Otworzył z niedowierzaniem usta, czując jak wszystko wokół znika. Pozostał tylko martwy manekin z wybitym okiem, patrzący tępo w pustkę. Rafał sapnął gwałtownie i osunął się na podłogę. Drżał, jednak ani jedna łza nie popłynęła po gładkich policzkach.
- To dla niego zbyt duży szok. – szepnął Michał, przeczesując szafranowe loki. – może powinniśmy go stąd wyprowadzić?
- Nie ma mowy. – przerwał sucho Gabriel. – Niech też w końcu zda sobie sprawę w jakim bagnie siedzimy. Rafał może nam powiesz co o tym sądzisz?
Oblicze Regenta było nieugięte. Reprezentował zarazem dumę i niezłomny charakter, przez co wydawał się reszcie Archaniołów zimnym draniem o sercu Królowej Lodu. Jednak pod kilometrową warstwą skamieliny tlił się płomyczek współczucia i braterskiej miłości. Rafał milczał.
- Spokojnie Rafał. Sprawa jest poważna i potrzebujemy chłodnego logicznego myślenia. – zaczął Razjel. – Podejrzewamy kto mógł wysłać tego robota do pałacu, jednakże brak nam dowodów.
- Dowody zawsze się znajdą. – powiedział wojowniczo Wódz Zastępów. – Kurwa, nadal nie mogę w do uwierzyć! Proponuję uruchomić wojsko.
- Żeby każdy wiedział, że do pałacu Regenta można wejść i wyjść jak do taniego monopolowego? – mruknął Razjel. – Na razie wstrzymałbym się od pochopnych decyzji i dokładniej zabezpieczył teren. Ustawię kilku magów na straży, z nimi łatwiej będzie wykryć przekręt. Zofiel jest zajęty.
Michał wydawał się wielce niezadowolony, lecz powstrzymał kąśliwą uwagę, która powstała na końcu języka. Był zbyt zmęczony na słowne potyczki z Księciem Tajemnic.
- Gabrielu powinieneś bardziej na siebie uważać. – ciągnął dalej mag. – To był wyraźny zamach na Twoje życie, w dodatku w naszej obecności. Ktoś musi być wielce zdesperowany!
Dżibril opadł ciężko na fotel nie mogąc dłużej ustać na galaretowatych nogach. Właśnie zaczynał przeklinać dzień swojej nominacji na Regenta, gdy Rafał poderwał się żwawo do góry. Cała trójka natychmiast utkwiła w nim zafrasowane spojrzenia, jednak Archanioł zdawał się nie dostrzegać tego. Nie patrząc na zdziwionych przyjaciół wypadł z biblioteki trzaskając drzwiami.
- A temu co znowu? – zapytał wyraźnie poruszony Michał.
- To Rafał, Michasiu. – odpowiedział zdegustowany Gabriel. – Czego się spodziewałeś? Że zacznie rzucać na prawo i lewo genialnymi pomysłami?
- Zbyt pochopnie go oceniacie. – rzucił spokojnie Razjel. – Bądź co bądź uratował nam tyłki.
Anioł Zemsty mimowolnie uśmiechnął się do siebie przypomniawszy sobie incydent, który nie tak dawno miał miejsce na Księżycu. Wtedy to lekko wcięci Archaniołowie postanowili urządzić zawody w bieganiu. Kto szybciej dotrze do końca sadu i z powrotem. Uczciwie wystartowali z jednego miejsca, chociaż powszechnie było wiadomo, że Michał to doskonały sprinter. Potykając się przewracając mijali przerażoną służbę, która za nic w świecie nie chciała przerwać tych szlachetnych zawodów. Gdy wracali do rezydencji nie zauważyli idącego z tacą fauna. Wpadli na niego otumanieni i przekoziołkowali parę metrów dalej. Razjel wpadł w różany krzew, pieszczony przez ostre niczym brzytwy kolce, Michał sturlał się do pokaźnej fontanny po drodze rozcinając sobie rękę, a Gabriel wyrżnął głową o beton tracąc przytomność. Gdyby nie Rafał, Regent wykrwawiłby się na śmierć, rozpłaszczony na dziedzińcu własnego kurortu. Szybka interwencja Pana Uzdrowień okazała się niezwykle skuteczna, natomiast balanga miała tylko jeden epizod jakim był całodobowy kac. Od tamtej pory Gabriel zaniechał prywatnych popijawek w gronie najbliższych przyjaciół, zapraszając ich wyłącznie na koktajl.
- Co z tym zrobimy? – spytał Michael, wyrywając Dżibrila ze wspomnień.
Sflaczały robot wciąż pozostawał mało przyjaznym dylematem, brudząc miękkie dywany.
- Musimy to usunąć jak najszybciej. – zarządził Pan Objawień, wstając. – sami.
Podszedł ostrożnie do niemej maszyny i trącił ją końcem buta. Momentalnie usta robota rozwarły się, posyłając w przestrzeń czarną lotkę. Gabriel w ostatniej chwili zdążył uskoczyć, wpadając na herbaciany stoliczek. Przedmiot wbił się w obity skórą fotel. Wyglądał jak spełnienia najgorszych koszmarów i wszystkie plagi egipskie razem wzięte.
- Ja pierdole. – zaklął Michał, cofając się gwałtownie.
Razjel podszedł szybko do fotela i wyciągnął maleńką igiełkę. Zbadał ją dokładnie obracając w palcach. Zmarszczył brwi.
- Zatruta strzała. – oznajmił kompanom. – Głębiańska robota. W dodatku stanowi osobistą wizytówkę wykonawcy. Mam te swoje pieprzone dowody.
Gabriel oddychał ciężko, opierając dłonie o wypolerowany stoliczek. Pobladłe wargi drgały niebezpiecznie, jakby anioł chciał wypowiedzieć perfidną formułę klątwy. Michał spojrzał na niego zmartwiony.
- Nie gap się na mnie jak na wykastrowanego frajera. – syknął Regent, pocierając skronie. – Błagam was, zabierzcie to z mojej biblioteki! Ja nie zamierzam tego dotykać!
Przerwał wyraźnie czymś poruszony. Pozostała dwójka wymieniła zaskoczone spojrzenia i po chwili również tego doznali. Dziwne przeczucie, jakby zaraza powoli opanowała cały pałac. Nie była to magia, raczej zalążki perfidnych zamiarów.
- Co…. – zaczął zdruzgotany Michał.
Z korytarza dotarł do nich pełen bólu pisk. Przeraźliwy, obcy, wyrwany z gardła obdzieranego ze skóry zwierzątka. Gabriel poczuł jak uginają się pod nim kolana. Został kopniakiem wyrzucony z teraźniejszości i brutalnie ulokowany w obcym, pełnym grozy i strachu lesie rojącym się od krwiożerczych komarów.
- Rafał…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 18:19, 26 Wrz 2009    Temat postu:

Archaniołowie jak burza wypadli z gabinetu regenta, wypatrując wlaćciciela mrołącego krew w żyłach pisku.
- Straże! - Gabriel nie zamierzał tracić czasu. - Straże, do mnie!
- Dżibril... - Razjel złapał regenta za ramię, przytrzymując go w miejscu. - Straże nie dotrą na czas...
- Co?
- Nie zdążą...
Archaniołowie wychamowali gwałtownie przy następnzm korytarzu. W gładkich, karmelowych płytach posadzki odbijała się potężnej postury postać. spowita w obszerny, czarny jak smoła płaszcz. Ukrzte pod szczelnie naciągniętym kapturem oblicze skierowane bzło wprost na przybyłych.
- W dupę, co jest grane? - nie wytrzymał Michał. Zakapturzona postać poruszyła lekko ramieniem i oczom przerażonych ukazał się makabryczny widok. Rękaw czarnej szaty obcego zakończony był szeroką, bladą dłonią, która zaciskała się na gardle Archanioła Uzdrowień, bez trudu unosząc go wysoko nad podłogę. Rafał wił się jak piskorz, wydając z siebie zduszone piski, rozdrapywał rękę oprawcy do krwi, lecz nie mógł nic wskórać. Dojrzawszy kątem wybałuszonego oka przyjaciół, przestał się rzucać, zaciskając odsłonięte zęby i własne dłonie na nadgarstku miażdżącej mu tchawicę ręki.
- Regencie Królestwa... - odezwała się postać złowrogim, przenikliwym szeptem. Gabriel zadygotał. bardziej z furii, niż strachu, choć i tak dostał gęsiej skórki.
- Co to ma być, do cholery? Straże! - wrzasnął najgłośniej jak mógł. Odpowiedziała mu cisza, zupełnie jakby byli sami w wielkim pałacu.
- Nic z tego. Gabrysiu - odezwał się ponuro Razjel, występując do przodu. - Przeniósł nas wszystkich w inny wymiar tego samego czasu. Twoi słudzy nas nie usłyszą...
- To mag? - Michael obrzucił czarną sylwetkę ponurym spojrzeniem. - O co mu chodzi?
- Ostrożnie! - wyrwało się Razjelowi, gdy głowa Archanioła Uzdrowień przechyliła się mocno do tyłu pod naporem bladych palców, spomiędzy których pociekły cieniutkie, czerwone strużki.
- Dobra, hola! - zaprotestował Gabriel, podchodząc bliżej. - Nie nakręcaj się, kimkolwiek jesteś. To ja jestem regentem, puść go!
- Regencie Królestwa... - powtórzył tym samym tonem zamaskowany. - Rządzisz mądrze i sprawiedliwie według własnej oceny. lecz pamiętaj, że nie wszystkie wysiłki zostaną nagrodzone, nie wszystkie występki zapomniane...
- Co ty bredzisz, do diabła? - warknął Gabriel, mimowolnie dotykając wolną ręką pierćcienia władzy.
- Czas jest bliski - głosiła niestrudzenie postać, wciąż zaciskając rękę na gardle Archanioła Uzdrowień. - Jeśli nie zbiorę żniw tym razem, zaczekam. Ale wiedz, że nie odpuszczę...
- Jakie żniwa? - wydarł się Michał, osłaniając oczy ramieniem. Od postaci w czarnej pelerynie biła wielka siła. większa z każdą sekundą, w uszach Archaniołów narastał nieprzyjemny szum...Tylko Razjel patrzył na przeciwnika bez mrugnięcia okiem.
- Jeszcze teraz odejdę. Dałeś mi wiele ofiar, wiele dusz, regencie Królestwa, mimo wszystko pamiętaj...Pańskie oczy patrzą ci na ręce, twoje i twoich towarzyszy...
Głos postaci zmienił się w szept, który gasł z każdą sekundą. Wkrótce czarna peleryna znikła, wokół zaroiło się od strażników, a ciało Archanioła Uzdrowień runęło bezwładnie na podłogę.
- Rafał!
Gabriel podbiegł do przyjaciela i przewrócił go na plecy. Oczy pozostały otwarte, lecz wpatrzone gdzieś tępo ponad twarze Archaniołów, rozchylone wargi były prawie niebieskie.
- Dajcie mu złapać oddech! - Razjel rozgonił nieprzydatne straże i kucnął przy leżącym. - Rafałku. słyyzysz mnie...?
Rafael zamrugał, zamykając usta.
- Widzisz mnie?
Brązowe oczy wystraszonego do granic możliwości leśnego zwierątka spoczęly na twarzy Księcia Tajemnic.
- Powiedz mi, co się właściwie stało - Razjel mświł najłagodniej, jak potrafił, spojrzeniem przykazując pozostałym by milczeli.
- Razjel... - głos Rafała brzmiał, jakby dochodził z bardzo daleka. - Razjel, czy to była śmierć...?
- Nie pleć - zestrofował go Michał, wsuwając ramię pod skrzydła Archanioła Uzdrowień. - To był jakiś wynajęty zabójca, złapał cię, tak?
Rafael potrząsnął głową tak mocno, że dłuższe kasztanowe loki chlasnęły go po policzkach.
- To była śmierć, ja to wiem, to była ćmierć, na pewno...Gabriel - brązowe oczy Archanioła Uzdrowień spoczęły całkiem przytomnie na pobladłej twarzy regenta. - Przecież anioły nie umierają...
- No nie... - Gabriel nie wiedział, co powiedzieć. Spojrzał na Razjela w poszukiwaniu wsparcia.
- Nie umierają - potwierdził cicho Pan Tajemnic. - Naszym odejściem rządziła Jasność...Ale teraz, kiedy...
- No nie mówcie mi! - Gabriel z jękiem wpił pałce w swoje antracytowe włosy. - Nie mówcie, że do tego wszystkiego mam jeszcze zacząć perttraktacje z cholerną śmiercią!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
O-Ren
zarządca Domu


Dołączył: 25 Maj 2009
Posty: 246
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 19:52, 05 Gru 2009    Temat postu:

**
Akte podniosła wzrok znad misternie zdobionego papirusu. Ostre pukanie rozbrzmiewało w całym domostwie, niczym złowrogie fanfary wieszczące sąd ostateczny. Przerażona służka wpadła do sypialni swej pani, nie bacząc na konsekwencje mogące wyniknąć z tak jawnej śmiałości.
- Pani! – krzyknęła. – A jeśli to…
- Cicho. – syknęła podirytowana Akte. – Lepiej zejdź do piwnicy i nie przychodź dopóki cię nie zawołam!
Zbita z tropu służąca dygnęła nerwowo i bez większego zastanowienia wykonała polecenie chlebodawczyni. Atke wstała, zarzucając na ramiona czarny szlafrok i opuściła komnatę udając się w stronę frontowych drzwi. W domu panowała absolutna cisza, nie licząc lekkich kroków właścicielki. Przyłożyła wrażliwe ucho do gładkich desek wrót, nasłuchując.
- Akte? Otwórz, to ja, Taniel.
Demonica pośpiesznie wpuściła gościa do środka, wyglądając badawczo na zewnątrz. Wąska ścieżka wyłożona kocimi łbami była całkiem pusta, tylko z daleka mrugały czerwono- złote płomyki, oświetlające jedną z licznych dzielnic Głębi.
- Dobrze, że jesteś. – rzucił pośpiesznie Taniel, poprawiając mankiety podróżnego płaszcza. – mam interes.
Akte odgarnęła z czoła hebanowe loki, posyłając wędrowcowi pełne jadu spojrzenie.
- Interes powiadasz? – syknęła, a nieprzyjemny dreszcz przegalopował przez plecy anioła. – Ostatni raz, kiedy weszłam z tobą w konszachty więcej straciłam, niżeli zyskałam. Nie jesteś tu mile widziany, więc lepiej się streszczaj.
Szeolita odetchnął głęboko, obserwując nasycone złotem oczy demonicy. Wyglądała oszałamiająco; piękna a jednocześnie niebezpieczne i sprytna niczym rasowa żmija. Pomimo tego doskonale wiedział, że jego dawna znajoma ma poważne problemy wynikające z bliskiej przyjaźni z Lucyferem i sympatii jaką darzyła pana Głębi, oraz jego pobratymców.
- Obawiasz się najazdu rebeliantów? – zagadnął Taniel, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
Akte uniosła brwi, wyginając dorodne usta w kpiącym uśmieszku.
- To moja sprawa, kurczaczku. Mów prędko o co ci chodzi i spadaj, najlepiej w objęcia samego Lewiatana.
- Jesteśmy sami? – spytał ostrożnie
Czarne loki zafalowały.
- Te ściany są głuche, służba niema.
Na zewnątrz zerwał się silny, porywisty wiatr, niosąc ze sobą lawinę zmian…
**
W Limbo padało. O ile ciężkie, przesiąknięte trucizną krople można nazwać deszczem. Przemoczony i zziębnięty Niven zaczynał mieć wszystkiego dość, poczynając od fatalnej pogody, a kończąc na państwowej tajemnicy, która mogła zburzyć znany mu dotąd ład i harmonię. Wyszedł tylko na minutkę, by zaczerpnąć świeżego powietrza i rozprostować skrzydła. Kwatera jaką otrzymał przywodziła na myśl więzienną kozę, z miniaturowym zakratowanym okienkiem i spartańskim łożem. Powietrze przesiąknięte było zgnilizną, co mogło oznaczać, że poprzedni właściciel miał mniej szczęścia i utknął gdzieś między zaryglowanym strychem a ponurą kanciapą. Stróż nie dociekał, czy rzeczywiście tak się stało i unikał wizerunku brudnej klapy w suficie.
- Co ja tu robię? – szepnął, wylewając wodę z sandałów.
Oczywiście Zofiel zabronił mu opuszczać kryjówkę, gderając, że może to się źle skończyć, lecz anioł nie potrafił dłużej wytrzymać w nowym domu. Za każdym razem, gdy wyglądał przez zakurzone okienko, a jego oczom ukazywały się bielutkie mury Królestwa, do oczu napływały łzy, a gardło ściskała niewidzialna łapa. Był przecież zwykłym stróżem, szarą jednostką robotniczą nie mającą prawie żadnych praw, wyzyskiwaną i nieszanowaną, nie posiadającą własnego zdania. Czy po tym wszystkim wróci do normalnego życia i zapomni o wszelkiego rodzaju spiskach, lepkich sprawach cuchnących na kilometr?
- Prędzej mnie zadźgają. – mruknął, obserwując tonące w błocie uliczki Limbo.
Już chciał zawrócić i wśliznąć się w ziejącą czernią otchłań zubożałej, opuszczonej gospody, gdzie aktualnie zamieszkiwał, lecz coś go powstrzymało. Nieopodal, przykrywa grubą warstwą błota leżała rzecz, którą doskonale znał.
- To nie możliwe… - jęknął, a w sercu na nowo zakiełkowała nadzieja.
Podbiegł prędko do znaleziska i kucnął na tyle, na ile pozwalała mu wykrochmalona służbowa tunika. Zanim jednak zdążył wyciągnąć rękę, poczuł tępy ból w potylicy, a przed oczami zafalowała gama barw, by po chwili zmienić się w atramentową pustkę…
**


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Królestwo Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin