Forum .:: SATOR ::. Strona Główna

.:: SATOR ::.
Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej
 

Nasza twórczość literacka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Hyde Park
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marcina
Samica Alfa


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Śro 16:29, 22 Paź 2008    Temat postu:

Ostatni to "początek". Może i przewrotnie ale i niezbyt oryginalnie Razz A poza tym już się boję Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 9:48, 24 Paź 2008    Temat postu:

Uwaga przeczytałam twoją powieśćSmile Nie wiem tylko, czy mam się wynurzać z recenzją na forum, czy prywatnie, bo nie wiem, czy reszta zrozumie o co mi chodzi...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcina
Samica Alfa


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 12:40, 25 Paź 2008    Temat postu:

oj. ojojoj. Jak wolisz. Może najpierw... bym ją... przeczytała... tą recenzjęVery Happy I jak mnie aż tak strasznie nie objedziesz, to może i Kaczuszkę by zainteresowała.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaczuszk@
prawie jak Jasność ;)


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 2382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pon 0:01, 27 Paź 2008    Temat postu:


Marcina napisał:
I jak mnie aż tak strasznie nie objedziesz, to może i Kaczuszkę by zainteresowała.

Jeśli ją strasznie objedziesz, to Twoja recenzja będzie mnie tym bardziej interesowała! Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pon 8:58, 27 Paź 2008    Temat postu:

No to dobra, najpierw te miłe rzeczy:) żeby było przyjemniej...
Generalnie pomysł dobry. Dobrze zarysowani bohaterowie (szczególnie do gustu przypadła mi Malion i Oriea (świetne imię tej drugiej zresztą)
sam Azgar troszkę z wyglądu jakby Gabrysiem trąci? Tak tylko pytam. Zresztą Wileja od razu skojarzyła mi się z tą aktorką, co grała np. Cristabellę w SilentHill, albo w Dinotopii (nie pamiętam nazwiska)

Struktura historyczna poprawna, niezłe opisy, szczególnie wioski Wiedźmonów. Struktura magiczna i sposób wysławiania się Rady był niezły, choć wydaje mi się, że odrobinę niedopracowany. Poza tym, to raczej powiastka ci wyszła, nie powieść w sumie to krótkie było...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcina
Samica Alfa


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pon 23:56, 27 Paź 2008    Temat postu:

Ogólnie to kurczę pochlebna ta recenzja, rozumiem, że poza długością są chyba jeszcze jakieś minusy Wink?
Jest taki gatunek: mikropowieść Razz Razz
A w ogóle to dziękuję bardzo Very Happy Też lubię Malion. Malion w sumie wszyscy lubią Very Happy. A Azgar trąci, ale (tzn. taka jest geneza tej postaci, potem trochę wyewoluował) Snapem z Pottera Very Happy
Cieszę się, że w sumie ci się podobało Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Wto 8:56, 28 Paź 2008    Temat postu:

Ekhem, ale to była część pozytywna...Przejdę do negatywnej...<nie bić>

Generalnie historia dobra, ale prowadzona moim zdaniem zbyt liniowo (to znaczy, że za mało było zwrotów akcji takich niespodziewanych, a te co były, to troszkę zbyt słabe);

Plus wielki dla ciebie za wątek romansowy Azgara - ja jestem uczulona na miłość w powieściach, ale wyszedł ci on bardzo naturalnie. Ten. Gorzej z pozostałymi.

Pozostały niewyjaśnione wątki: choroba Oriei na przykład. Ja bym się chciała dowiedzieć, dlaczego była chora i na co.

Scena bitwy nie wyszła ci zupełnie. Wybacz, że to mówię, ale napisana została zbyt sztucznie, nieprawdziwie. Tak samo z wątkiem Rihlei (tak się pisało to imię?) był zbyt suchy.

Poza tym postać Magini chyba była zbyt płytka...

I nie podobało mi się imię głównej bohaterki (za bardzo angielskie takie)

Nie znaczy to jednak, żeby się załamywaćSmile stronę językową masz dobrą i powinnaś zwyczajnie popracować nad tekstem. Wtedy jestem pewna, że go wydadzą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Velveten dnia Śro 10:27, 29 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcina
Samica Alfa


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Śro 21:31, 29 Paź 2008    Temat postu:

Dzięki za konstruktywną (naprawdę) krytykę Wink Kiedyś byłoby mi przykro (w końcu to moje pierwsze ukochane dziecko), ale po dwóch latach od napisania "Azgara" mam do niego dystans i sama widzę w trzy i trochę niedociągnięć. Zasadniczo raczej pozostanie niezmieniony, pomijając być może kiedyś stronę językową. Liczę, że po nim jako wprawce kiedyś napiszę coś lepszego Very Happy
No, dziękuję Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Śro 10:25, 05 Lis 2008    Temat postu:

Służę, służę Very Happy jak masz coś jeszcze do poczytania, to się nie krępuj... Twisted Evil Twisted Evil Twisted Evil

Czy ja kogoś swoją recenzją przestraszyłam? Nie chciałam, naprawdę...
Miałam wtrącić, że jak ktoś interesuje się pisaniem prozy fantastycznej, to niech sobie poczyta felietony Feliksa W. Kresa na ten temat (gdzieś w sieci krążą) Ja się uśmiałam przednio i żałuję, że gość nie przyjmuje więcej prac...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Velveten dnia Śro 12:45, 12 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lukseja
Eon


Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:12, 05 Wrz 2009
PRZENIESIONY
Nie 22:46, 06 Wrz 2009    Temat postu:

Zaraza

Diagnoza była ostateczna, jeszcze nikt z tej choroby nie wyszedł cało.
Lekarz w białym kitu bez litości dla mnie, bo sam choruje.
Kazał mi żyć dopóki nie umrę, bez obaw, ee tam, co tam, śmiało.
On jeszcze żyje, choć czasem pewnie trochę tego żałuje.

Zdradził mi tajemnicę i szepnął: „ćśś! Nie mów nikomu!”
Wyszeptał mi ją do ucha, jak kochance, jak z nieba anioł,
Wyszłam z przychodni bez łez, cicho i po kryjomu.
I bez rozpaczy żrącej me serce. Nie zasłużyłam na nią?

Choroba ta przenosi się razem z powietrzem, oddechem.
Czasem przez światło słoneczne, najczęściej przez całowanie.
Kiedy ktoś śpiewa radośnie, jej głos odbija się echem.
Krwawa władczyni Zaraza i jej diabelne wszędo – bywanie.

Ma jasne włosy, pachnie błękitem, jak krew wygląda.
Była wszędzie, wszystko robiła, czasem nawet dwa razy.
Choć mogła zaatakować każdego, ode mnie teraz także daniny żąda.
Pod rękę chodzi z Lucyferem, a Jasności robi na honorze zmazy.

Każdy nowo –chory (witamy w radosnym stowarzyszeniu).
Ma nadzieję, rozczarowanych matkę, że jako drugi wyzdrowieje.
Bo jest jeden wyjątek od reguły, jednemu ulżyto w cierpieniu.
Ale nad naszymi grobami wiatr popioły tych marzeń rozwieje.

Umrę – to tylko kwestia czasu. Ty też, on też i tamta pani.
Twój ojciec, twoja matka, twój Mruczuś, źdźbło trawy.
Śmierć i podatki? Są nikim przy niej! A my z góry ukarani!
Mali, choć tak równi, bo każdy z nas to przyszły strzęp krwawy.

Niektórzy zapłacą grubo, by odnaleźć się w "skutecznej" ucieczce.
Za farby do włosów, botoks, lifting i Viva Sillicon Valley!
Myślą, że nie chorują, w błysku flesza jak w formaliny beczce.
A przez to jeszcze szybciej gasnący, jeszcze bardziej mali.

Muszę do mamy swojej zadzwonić, powiedzieć jej o tej nowości.
Chociaż wiem, że każdy jest tego świadom, nawet, jeśli tylko skrycie.
Deszcz pada, na mnie spada tysiąc ton nieodwracalności.
„Mamo, jestem poważnie chora. Śmiertelnie. Na .........”

Obrót w ziemię

Nim czas poniży góry, władców pozmienia,
Włosy moje nabiorą srebrnego lśnienia.
Przygniecie mnie mocno sześciu stóp brzemię.
Umarłam - a więc obrócę się w ziemię

Miliony pyłków kurzy spadną na podłoże.
W słońcu malutcy - zebrani ogromni jak morze
Przemieszczą się kontynenty i rzeki przepłyną.
Ja będę już dawno za ciemną doliną.

Ileż winogron przeistoczy się potem w wino!
Zamiast:"ach, malowniczy budynku", "ach, malownicza ruino".
Z aksamitu czarnego po prostu materiał czarny
Żywot ludzki tak samo jak zwierzęcy marny.

Z głów moich wnuków zejdą czułe pocałunki.
Odsłonią czaszki - i skończą się z czerwiami porachunki.
Ostatnie na tafli rzeczywistości wzburzonej,
Wygładzą się zmarszczki przeze mnie stworzone.

Dla ciebie, człowieku przyszłości, będę zmarła.
Nigdy się nie dowiesz jaka byłam, jak umarłam.
Będziesz mógł tylko w książkach o tym czytać
Snuć domniemywania, starych ludzi pytać.

Pojmij: będziesz kiedyś jeść chleb ze zboża,
Które wyrosło na naszych, przeszłości, grobach.
A potem ty też się w ziemię obrócisz.
I nieistniejącymi wargami piosenkę prochu zanucisz.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lukseja dnia Śro 17:23, 09 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaczuszk@
prawie jak Jasność ;)


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 2382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 23:05, 06 Wrz 2009    Temat postu:

Lux - to jest świetne! Ja zwykle nie trawię rymów, ale tutaj są one nie dość, że bardzo dobre, to w dodatku ich użycie jest całkowicie uzasadnione - wiersz ma żartobliwy charakter, mimo że traktuje o sprawie całkiem poważnej. Podobają mi się Twoje porównania, zwłaszcza: "w błysku flesza jak w formalinie beczki" (chociaż się machnęłaś w odmianie - powinno być "w formaliny beczce", ale wtedy się nie rymuje). A puenta już w ogóle rozwala. Very Happy Jestem pod wrażaniem, naprawdę.

Ja też coś tu zamieszczę. Jest to jeden z moich ostatnich wierszy, a ostatnio bardzo rzadko pisuję. Nie jest najlepszy, po prostu znalazłam go najszybciej. Very Happy Czekam na krytykę. Mnie wszystko, co tworzę, wydaje się ostatnio mało oryginalne, banalne i niedoskonałe technicznie...


* * *

biegnę do ciebie
choć powinnam uciekać
jak najdalej
przywołujesz mnie
jak ćmę ogień
a ja wolę spłonąć
niż zdezerterować
staję do walki
na miłość i odrzucenie
mam w piersiach
tykającą bombę

módl się za mnie
gdy odbezpieczam granat
przeklinaj mnie
gdy odbezpieczam granat
uciekaj
gdy odbezpieczam granat
kochaj mnie
gdy granat uczuć wybucha


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lukseja
Eon


Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 17:39, 07 Wrz 2009    Temat postu:

Trochę jak Poświatowska, Kaczuszko, ale z większą deprechą i rozpaczą. Czyli taki Stachura + Poświatowska. Akurat tak się składa, że jednego i drugiego nie trawię. Rzeczywiście, powiedziałabym, że jest banalne, lecz nie w pomyśle, tylko realizacji. Zwłaszcza pierwsza część. Druga jest znacznie lepsza, nadawałaby się na piosenkę. Jeżeli chodzi o technikę, jak na wiersz biały nie jest źle, jednak brakuje mu charakterystycznego rytmu, który nie ma nic wspólnego z formą, za to wiele z treścią. Przykładem białego, a rytmicznego pisarstwa jest mój prywatny mistrz poezji Herbert.
Myślę, że powinnaś się bardziej uwolnić, Kaczuszko. Twórczość to nic innego, jak uświadomienie sobie wszystkich swoich myśli i opisanie ich wraz z oceną tego rodzaju myślenia. Czuję w tym utworze, że piszesz nie do końca, a nawet nie w połowie świadoma siebie. Stąd wrażenie, że jest nieoryginalny.
Podoba mi się ta budowa "rób coś - gdy granat". Takie rzeczy zwykle dobrze wychodzą.
A jeżeli chodzi o mój utwór, to cóż... Piszę no. Jestem, a więc piszę, prawdę powiedziawszy.
Dziękuję za wskazanie mi błędu (fleksyjnego?) i zaraz go poprawię, tak, żeby pasowało, a także, zachęcona twym entuzjazmem, wstawiam swój inny utwór, napisany jakieś półtorej roku temu. "Zaraza powstała w trakcie wakacji, w ciągu półtorej nerwowej godziny. Ja sama z kolei piszę bardzo rzadko, zmuszam się do weny, której nie mam ze względu na brak uczuć (odsyłam do tematu o enneagramie).
No. To chyba tyle:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaczuszk@
prawie jak Jasność ;)


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 2382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pon 22:13, 07 Wrz 2009    Temat postu:


córka_lucyfera napisał:
Trochę jak Poświatowska, Kaczuszko, ale z większą deprechą i rozpaczą. Czyli taki Stachura + Poświatowska. Akurat tak się składa, że jednego i drugiego nie trawię.

A ja, jako że kocham Poświatowską i lubię Stachurę, odbieram to porównanie jako komplement. Smile Poświatowską porządnie odkryłam co prawda niedawno, ale zdążyła już wejść mi w krew.


Cytat:
Jeżeli chodzi o technikę, jak na wiersz biały nie jest źle, jednak brakuje mu charakterystycznego rytmu, który nie ma nic wspólnego z formą, za to wiele z treścią.

Moje wiersze przeważnie są i białe (nie trawię rymów i nie umiem ich stosować), i wolne, jeżeli rytm nie jest niezbędny dla wyrażenia czegoś. Wydaje mi się, że w tym przypadku nie jest. Chociaż nie jestem pewna, czy rozumiem, co masz na myśli, pisząc o rytmie, który ma wiele wspólnego z treścią, nie formą. Mogłabyś wyjaśnić?


Cytat:
Przykładem białego, a rytmicznego pisarstwa jest mój prywatny mistrz poezji Herbert.

Herbert... Mam co do niego mieszane odczucia. Bardzo go cenię, uwielbiam niektóre jego utwory, ale taki klasycystyczny styl jednak mnie nie bawi.

Dziękuję za recenzję, przemyślę resztę tego, co napisałaś. Smile

Chętnie wypowiem się o Twoim drugim utworze, ale nie dziś - dziś jakoś nie mam nastroju.

Uraczę Was za to kolejnym Kaczuszkowym tworem - tym razem starym (z marca 2007) i w zupełnie innym stylu.

Exegi monumentum

Wiem
Jestem brzydkim kaczątkiem
które nie zmienia się w łabędzia jak Wy
Przyjmuję postać Kaczki Dziwaczki
albo papugi nazbyt kolorowej i wrzaskliwej
Potrafię tylko przedrzeźniać
prawdziwą poezję


(Psze zwrócić uwagę na nawiązanie do twórczości Horacego i Kochanowskiego, a szczególnie do Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony...)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kaczuszk@ dnia Pon 22:14, 07 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Śro 19:45, 11 Lis 2009    Temat postu:

A ja chciałam tutaj rozwinąć się na temat miniaturek Issay.
Jeśli chodzi o ten z Luckiem - Pustynne Słońce - to nawet ci wyszedł. Podziwiam, że miałaś tak pochlebne opinie akurat na Fahrenheicie - klask klask Very Happy Dobre, krótkie i faktycznie niezłe, choć coś tam w pewnym momencie zakulało.

Natomiast te Oblicza klęski...
Pierwsze primo - przecież walka z Siewcą została wygrana!
Drugie primo - ...no tak, Hija to umiera z bólu, a Rafałek i Michaś to tam gdzieś dogorywają pod krzakiem, tak??? Brzydko.
Trzecie primo - podobało mi się. Patetyczne takie, ale dobre Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Issay
serafin


Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Śro 20:02, 11 Lis 2009    Temat postu:

<kłania się niziutko>
Co do Pustynnego słońca... Drabble, czyli forma zamykająca się w stu słowach, jest trudne i wymaga treningu. Cieszę się, że owoc mojej żmudnej i niewdzięcznej pracy nad sobą komuś się spodobał Wink

Oblicza klęski natomiast siedziały mi w głowie chyba od momentu, kiedy po raz pierwszy przeczytałam Siewcę. Zakończenie Kossakowskiej jest dla mnie trochę zbyt optymistyczne (hurra, wszyscy ważni przeżyli, co prawda Hija nadal wisi, ale jej nie lubimy!). Trzeba się było trochę odsłodzić (czyli zabić wszystkich, mwahahaha).
Dobra, dobra, już. Bez maniakalnego chichotu nad klawiaturą.

Miło mi przeczytać taki komentarz, Velveten


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lukseja
Eon


Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:26, 11 Lis 2009    Temat postu:

Ja osobiście nie lubię sposobu pisania Issay. Nie, żeby było z nim coś nie tak, po prostu wolę inny typ. Ale generalnie chyba napiszę odpowiedź na "Pustynne Słońce", bo przecież wiesz, Issay, że mam inną wizję spotkania tych dwóch panówSmile
Ale podziwiam za to, że umiesz pisać te "drabble", ja bym na pewno nie umiałaSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MonosMoon
anioł służebny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Śro 23:05, 23 Gru 2009    Temat postu:

Wiersz napisany przeze mnie parę lat temu pod wpływem ciężkiego doła: [i nie przejmujcie się jestem gotowa na pojazd, grafomania straszna Wink]

„Mrok”
Jam stworzenie nocy.
Bogini zemsty,
Powierniczka rozpaczy,
Siostra żalu.
Me serce płacze dobra spragnione
Lecz umysł o zemstę woła
i krzyczy że serce jest głupie.
Co z mą miłością?
Odeszła w niepamięć.
Gdzie przyjaciele?
Wszyscy zawiedli.
Me serce łka, zanosi się łzami,
W odruchu buntu przestaje bić.
Odchodzę...
Nie zaznawszy nadziei
Odchodzę...


Piszę też opowiadanie [z wampirami i ostatnio aniołami, a nawet Lampką Wink ], ale nie zamieszczę go tu bo już się straszliwie rozrosło [15 rozdziałów części 1 i jak na razie 14 drugiej] i trochę miejsca zajmuje. Ewentualnie mogę podać linka do forum na którym to zamieszczam (się pochwalę że zbiera całkiem fajne opinie, a co Smile )

Niech ktoś walnie te M'n'Msy bo nie wyrabiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lukseja
Eon


Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 1195
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 3:34, 24 Gru 2009    Temat postu:

Dobrze, że jesteś gotowa na pojazd, bo się należy. A cesarzowi należy oddać, co cesarskie, więc POJEŻDŻAM CIĘ.
Ale ostatnio dopadła mnie mocno spóźniona refleksja, że moja poezja może i nie tragiczna, ale tak czy siak też na pojazd, wehikuł a nawet obiekt latający zasługuje.
No tania jestem no, do tego forma mogłaby być mocno dopracowana, żeby coś można było z tym zrobić. Nie jest to dobre ani po laicku, czyli dla ludzi, których nie obchodzą reguły polonistyczne, ani dla polonistów, bo widzą braki.
A u ciebie widać taką typową manię i manierę... Mam nadzieję, że po kilku latach piszesz lepiej, a prozę to już w ogóle masz lepszą. Daj, królewno, link do tego opowiadania rozrozsłego, bo jam wielbicielką swojego Tatusia.

Wklejam tutaj absolutnie niebetowane i nietknięte dłonią jakiegokolwiek poprawiacza połówkę opowiadania, które spłodziłam jakiś czas temu. Oczekuję rozdzielenia na błędy językowe, stylistyczne, składniowe i tego typu wady, a wady dotyczące samej treści i podejścia do tematu.
Noszę się z zamiarem napisania drugiej części, rozwinięcia historii. Może. Na razie jest tyle:

Ogień

Muszę. Muszę przekazać te słowa. Sam nie wiem, dlaczego. To nie ma przecież żadnego celu poza głupią gadką. Nikt tego przecież nie przeczyta. Nikomu tego nie pokażę. Napiszę, by to zostało napisane. A potem spalę, by zostało spalone. I nie ma w tym żadnych durnych, wielkich gestów. Spalę, bo, po co ma zajmować miejsce. Spalę, bo nikogo to nie będzie interesować. Spalę, bo może to pozwoli mi się oczyścić.
Swoją drogą, czemu ogień ma coś wspólnego z oczyszczeniem? Spalone domy wyglądają raczej na brudne. Ale historia to potwierdza: zwykle ogień i krew uważano za dwa środki wiodące do oczyszczenia.
Ona też tak uważała.
***
Listopad. Okres drugich po październiku wkurwień na temperaturę. Ten gorszy. Bo zimniejszy.
Zwykle nie sprzyjał jej planom. Ale był, zaraz po październiku, miesiącem, w którym ochota, by znowu udawać się na nocne spacery do parku, stawała się dla niej nie do wytrzymania.
W letnie miesiące jakoś zanikała. Wypalało ją słońce i odsłonięte ciała kobiet. Kiedy tylko pierwsze chłodne wiatry wkurzały przechodniów, zaczynało się od nowa. I cichło, kiedy znowu robiło się ciepło.
Bez sensu. Bo to w lecie miałaby największe szanse na połów. Zimą było z tym trudniej, właśnie z powodu temperatury, która działa tak samo na normalnych, jak i na nienormalnych i wszystkich zagania do, niekoniecznie ciepłych, domów.
Bo nie każdy ogrzewa swój dom. Przecież.
Wyglądała jak każdy. Znaczy, no niby miała wyjątkowe linie papilarne i w ogóle, każdy człowiek jest wyjątkowy, ale ona była jedną z tych dziewczyn, na których wzrok spoczywa raz, a potem już więcej nie. I momentalnie się ją zapominało. To z powodu tej przeciętnej twarzy. Ani ładna, ani brzydka. Mysie blond włosy ze śladem jaśniejszych blond pasemek, okulary bez oprawek na tej nijakiej twarzy, zwyczajna, szczupła sylwetka. Przestawała się rzucać w oczy zwłaszcza w okresie zimowym, kiedy wkładała płaszcz w kratkę. Niby był zielono –szary. Na niej był nijaki.
Z czarną torbą na ramieniu, w zielono-szarym płaszczu, z mysimi włosami rozwiewanymi przez wiatr, była jedną z wielu. Właśnie z tych wielu. Które zawsze są koleżankami, rzadziej czyimiś dziewczynami, a już najrzadziej wyróżniają się jakimiś osiągnięciami w ulubionej dziedzinie. Ze wszystkiego przeciętne. Zainteresowania też przeciętne. Muzyka, film, literatura. A wszystko nie tyle komercyjne, nie tyle popularne, co bardziej po prostu ogólne. I właśnie w taki sposób się tym interesowała. Nie zgłębiając niczego bardziej, interesując się czymkolwiek chyba tylko dlatego, że każdy ma jakieś zainteresowania, a ona nie może się przecież wyłamać z tej przeciętności.
Bez wyróżniania się chodziła do podstawówki, liceum, bez wyróżniania dostała się na jakiś zwyczajny, niewymagający większych ilości mózgu czy kreatywności kierunek studiów. Miała koleżanki, jakieś tam początki romansów, stopniowo usamodzielniała się od rodziców, wszystko standard. Jeden wielki.
Chyba tylko to było w niej niestandardowe. Ta średniość, przeciętność. Które są normalne wtedy, gdy ktoś ma chociaż jedną pasję. Ona we wszystkim była przeciętna.
I, oczywiście, nikt nie wiedział. To tylko jedno coś było w niej dziwne. Z nikim nie była też na tyle blisko, by miał szanse to odkryć. Zresztą, nie robiła tego często. Najwięcej to dwa razy w przeciągu dwóch miesięcy. Zwykle, co sześć miesięcy.
Ale czy można mówić o statystykach, kiedy to stało się tylko kilka razy?
Po co robię z tego taką tajemnicę? Po co piszę o tym, jakbym chciał, by ktoś, kto to przeczyta, a przecież nikomu tego nie pokażę, zastanawiał się nad tajemnicą?
Chyba nie robię tego specjalnie. Raczej dlatego, że sam nie wiem, jak to napisać. Na pewno nie wprost. Przy całej swojej bezczelności i braku poszanowania dla reguł, pomimo ich, nie potrafię.
Nie potrafię tak od razu.
***
To było jakieś dwa lata temu. Wracała, jeszcze nie ze studiów, jeszcze z liceum, do domu. Nagle złapała ją ochota, żeby udać się dłuższą drogą, przez park. Było chłodno i były liście. Był listopad. Wiatr zawiał jej szalik na okulary i przez chwilę nic nie widziała. Po chwili, kiedy szalik już opadł, zobaczyła tego typka. No zwyczajnego typka, co to sobie idzie parkiem do domu, do dziewczyny, cholera wie gdzie.
Ale ten akurat konkretny typek szedł za nią. Śledził jej absolutnie niekołyszące się biodra, patrzył na linię ramion kończącą się dłońmi wciśniętymi w kieszenie. Patrzył. I myślał.
Latarnie świeciły słabo, rozsiewając swój pomarańczowy blask chyba bardziej dla przyzwoitości, a nie po to, żeby coś oświetlić. Ale, gdyby było od nich jasno, czy to by cokolwiek zmieniło? Przeszkodziło mu w czymkolwiek?
Pewnie nie.
Kiedy zeszła w alejkę, gdzie ilość latarni była mniejsza, a ławki wyglądały jak kiepski żart, bo kto by chciał siedzieć o tej godzinie w parku, przy takiej pogodzie, przyspieszył kroku. Nie zwróciła na to uwagi.
Kiedy był już blisko niej, skoczył. Zacisnął dłoń na jej ustach i warknął do ucha: „cicho bądź, bo cię zabiję.” Standardowa odzywka.
Powlekł ją między drzewa.
Żeby nie było niejasności: nie, nie powiódł jej w jakieś źle widoczne, czy ukryte miejsce. No wiadomo, jak wyglądają parki. W sumie wszystko jak na dłoni.
I tam przycisnął ją do tego drzewa, przodem do siebie. Liczył na to, że jej podniesione uda rozgrzeją go, żeby mu nie opadł. Przecież „opada” od zimna.
Czy się szarpała, wyrywała? Oczywiście, że tak. Nawet się darła, dopóki nie dostawił jej scyzoryka do gardła. Czy to coś dało? Oczywiście, że nie.
Tym scyzorykiem mógł jej zrobić krzywdę, gdyby go długo i uparcie walił ją nim po głowie, ale nieważne. Dała się sterroryzować.
Ciężko było jednocześnie zatykać jej usta i rozpinać spodnie. Dlatego zatkał jej usta jej własnym szalikiem, a ona rzężała. Jej ręce złapał w uścisku jednej ze swoich rąk, drugą ją przytrzymywał, po tym, jak już zsunął spodnie.
A potem, no nie bądźmy poetyccy, zgwałcił ją. No zerżnął ją w tym parku i tyle.
Pomimo głębi znaczeń, pomimo czerni tragedii, jakie to jedno słowo niesie za sobą, potem było coś dalej.
Mianowicie, podciągnął spodnie, zagroził, że jak komuś powie, to ją zabije (pomysłowy i oryginalny chłopak swoją drogą) a potem poszedł.
Krwawiła, oczywiście.
Siedziała chwilę pod drzewem, zastanawiając się, czy w lepszym świetle widziałaby plamy brązu krwi rosnące na granacie spodni. A potem poszła do domu.
W domu przed telewizorem siedziała babcia. Odwróciła się do wnuczki: jak tam, wnusiu?
Wszystko ok, babciu.
Gdyby babcia spojrzała na wnuczkę, może zgadłaby, że jej wnuczka wygląda inaczej.
Na jej twarzy nie ma już nijakości. Na twarzy ma szok. Oczy są szeroko otwarte, a wargi lekko rozchylone. Barwa tęczówek nie jest już mętna. Jest dziwnie przejrzysta, błyszcząca. Jak oczy człowieka, który pierwszy raz w ogóle je otworzył.
I zaraz potem dostał orgazmu.
***
Drugi raz zdarzył się pod koniec zimy, kiedy już zaczynało robić się ciepło. No ten okres, co roku, kiedy robi się cieplej po zimie, a wtedy wszyscy zaczynają się zbyt lekko ubierać i zaraz lądują z grypą w łóżku.
Tym razem wracała z korepetycji. Z matematyki.
Inny typek, choć naprawdę ciężko wskazać różnicę, zrobił to samo, co poprzedni.
Tym razem wyrywała się zajadlej, krzyczała głośniej, no i co?
No, tym razem było od tyłu.
Potem znowu, wróciła do domu. I z niesłychanie lekkim ciałem i duszą położyła się spać.
Spała tak samo, jak za pierwszym razem.
Snem dziecka, snem sprawiedliwego. Snem, którego nie budzą koszmary i snem, po którym człowiek jest niesłychanie wypoczęty.
Nie była nieodpowiedzialna. Zawsze następnego dnia po tych akcjach udawała się do apteki, kupowała tabletkę „72h” i miała spokój.
Aha, i jeszcze jedna różnica.
To nie był ten sam park.
***
Za trzecim razem było jednak już zupełnie inaczej. Zaczęła już studia i było jej ciężko. Nowi znajomi nie cenili jej przeciętności. Studia to etap życia, na którym człowiek chce wiedzieć, kim jest i robi co może, by się tego dowiedzieć. Indywidualność rozkwita wtedy w pełni, a intymność relacji ma szanse na bycie niemalże stuprocentową. Prawdziwa bliskość to taka umiejętność, którą się posiada właśnie w okresie pomiędzy dzieckiem, a dorosłym. Dziecko jest zbyt nieuważne, dorosły zbyt przerażony większością prawd.
Ona tego nie szukała. Ale pal licho to, że nie umiała z tymi ludźmi gadać o problemach osobistych i się przed nimi wynurzać: nie radziła sobie z nauką.
Generalnie łaziła jeszcze bardziej milcząca i zdenerwowana.
Akurat wtedy była w bibliotece. Szukała materiałów na studia. Kiedy nagle ją olśniło: musi to zrobić po raz kolejny, tym razem specjalnie.
Więc poszła do najbliższego parku.
Czekała w nim dwie godziny, aż zmarzła na kość.
Nikt się nie zjawił.
Następnego dnia także czekała. Ale tym razem ubrała się cieplej i czekała dłużej. Wreszcie, o jakiejś nieprzyzwoitej godzinie, zaczepiła ją para żuli.
Uciekła. Nie, żule zwyczajnie śmierdzieli.
Biegła, nieco przestraszona, oglądając się za siebie, czy jej nie gonią. I nagle wpadła na coś z impetem. Młody typek, zdecydowanie bardziej kulturalni niż tamci, spytał z troską, czy wszystko w porządku.
Dygotała i rozglądała się na boki. Widać było, że nie. Chłopak, poważnie zmartwiony, zaprosił ją do siebie. Ona niepewnie plotła coś o powrocie do domu. Ale godzina była zbyt późna, by jeździły autobusy. Po chwili podniosła na niego wzrok.
Błękitnooki. Młody, przystojny i rześki. Typ harcerza w czasach gówniarskich, uczynnego kolegi w licealnych, wreszcie fajnego chłopaka na studiach. Pewnie przebierał w dziewczynach jak w grach komputerowych w dobrze wyposażonym sklepie.
Jego spojrzenie, takie jasne i czyste.
Zbyt przejrzyste.
Poszła z nim.
Nie przeliczyła się, ale tym razem zgwałcono ją w cieple jego mieszkania. Po ciepłej herbacie z miodem, chłopak zaczął to i owo sugerować, ale oponowała dla zasady, albo udawała, że nie rozumie, o co mu chodzi. Mogłaby sobie darować tą grę, ale bez niej wszystko traciło sens. Bez dłoni ściskających do siniaków jej nadgarstki, bez siły i brutalności, to nie było to. Równie dobrze mogłaby rozkładać nogi przed kolegami na studiach.
Po wszystkim zasnął na niej. Nad ranem wyszła cichutko, i poszła do domu.
***
I tak to było. Łapali ją w różnych miejscach miasta, czasami sami, czasami wystawała czekając w parkach. Poza tym nie uprawiała seksu i nie spotykała się z nikim, zawsze samotna poza koleżankami z uczelni. Żyła swoim życiem. Raz czy dwa zdarzyło jej się trafić na typka albo typków w wakacje, na zakrapianych tanim piwem dyskotekach, ale to tylko takie bonusy, które w sumie były nieduże. Bo najbardziej tęskniła za tym w zimie, nie wiem, dlaczego.
Więc wszystko żyłoby swoim rytmem. Znalazłaby sobie pracę po studiach, wykonując coś rutynowego i nie pnąc się w górze po drabinie awansu, woląc unikać rywalizacji, a potem nastałaby presja rodziców, babci i ogółu społeczeństwa na ślub, a po kilkudziesięciu latach umarłaby. Bez echa, bez rozgłosu, bez ludzi płaczących nad jej grobem.
Pewnie tak będzie.
Pomimo tego, że spotkała mnie.
To było wtedy, kolejny listopad wkurzał przechodniów swoją głupią temperaturą, a ona po raz piąty szła z uczelni. Po raz piąty, bo pięć razy już przechodziła ścieżkami parku, w nadziei, że ktoś ją złapie. No i złapał. Zaczął ciągnąć ją w jakieś krzaki, kiedy pobiegłem za nimi. Typek dostał po pysku, co zresztą nie było niezbędne. Tacy jak on uciekają przy jakichkolwiek świadkach. Uratowałem ją.
Boże drogi, jaka była wkurzona.
I wtedy właśnie, w jej zwykle mętnych, nijakich oczach, zobaczyłem coś, co sprawiło, że mimo wszystko, wydała mi się interesująca.
Nie ma to nic wspólnego z jej zerową atrakcyjnością. Raczej z jakimiś głupimi hormonami działającym bez ładu i składu. Ale kiedy te jej zwykle mętny oczy zaćmił gniew, poczułem coś. Ze ona jest ciekawa. Że taka tajemnicza. No takie tam pierdoły.
Odprowadziłem ją do domu. Cały czas milczała. Nie podziękowała mi za ratunek. Kiedy zapytałem, czy nie jest mi wdzięczna, tuż pod bramą do jej kamienicy, raz jeden jedyny w całym swoim życiu powiedziała coś prawdziwego, coś czysto z siebie, coś cholernie swojego.
„Nie.”
I tyle. Mogłoby to się zakończyć w tym miejscu, ale coś mi odbiło.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lukseja dnia Czw 4:26, 24 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
MonosMoon
anioł służebny


Dołączył: 23 Gru 2009
Posty: 30
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Czw 23:04, 24 Gru 2009    Temat postu:

mój opek
Początek jest raczej żałosny i jak skończę to pójdzie do poprawy, ale wydaje mi się że im dalej tym lepiej, chociaż to już tylko zależy od waszej o tym opinii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Issay
serafin


Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 12:38, 25 Gru 2009    Temat postu:

Lux, Ty mój komentarz i rozsądną dawkę opieprzu dostaniesz, jak już przebetuję Twoje teksty, które wiszą mi na mailu. Strzeż się.

MonosMoon - nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale forum do którego podałaś linka jest widoczne dopiero po rejestracji.
Co do wiersza... Patos, maniera zagubionej nastolatki roniącej samotne łzy występujące stadnie. Tematycznie totalna lipa, bo po przeczytaniu miałam ochotę zapytać "no iiii?". Poezja to dziwne zwierzę, wymagające empatii, umiejętności nasycenia słów emocjami. Tego się można nauczyć.

Tematem pojedynku na Mirriel był subtelny erotyk, bez scen ale z podtekstami, miał pojawić się zapach świec, długość nie większa niż jedna strona TNR12. Wyszło coś takiego:

Szminka

Pozostał po Tobie ślad szminki na zimnym szkle kieliszka i ulotny zapach perfum. Wciągam głęboko do płuc tę mieszankę pachnidła i pożądania, jaka wypełnia moje mieszkanie, pragnę wchłonąć ten zapach i zawsze go pamiętać. Wyszłaś zaledwie kilka godzin temu z rozwianymi włosami i lśniącymi, zielonymi oczami, ukojona i szczęśliwa. A ja? Tęsknię, zwijam się z żałości i rozkosznego poniżenia. Nie miałam pojęcia, że ktoś może ze mną robić to, co Ty. Że jeszcze raz zapragnę...
Wzdycham cicho, spoglądając na pościel w nieładzie, na niedbale odstawione kieliszki, na niedopalone świece. To chyba Ty je zgasiłaś. „Nie patrz, odczuwaj” – powiedziałaś, uwodząc mnie tym swoim krzywym uśmieszkiem. I odczułam.
To miłość czy tylko czar? Kiedyś chciałabym zasłonić się swoją niewinnością i kręgosłupem moralnym. Chyba stałam się dziwką, która po prostu nie ma szczęścia do mężczyzn.
W zamyśleniu przestawiam fotografie, cicho stukając ich podstawkami o blat orzechowego sekretarzyka. Ja, Mistrz, Matka...uśmiechamy się do siebie z kawałków błyszczącego papieru, fałszywi i słodcy.
Przeciągam się leniwie, wsuwając na mile rozluźnione ciało kawałek satynowej szmatki. Telefon.
Cześć, kotku. Przed chwilą od ciebie wyszłam, a już chciałabym wrócić i zanurzyć twarz w twoich włosach. Uzależniłaś mnie, wiesz? Jesteś jak narkotyk...
Staję przed lustrem, to tak wygląda kobieta, która przespała się z inną kobietą? Wcale nie jestem zmieniona...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Hyde Park Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 3 z 5

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin