Forum .:: SATOR ::. Strona Główna

.:: SATOR ::.
Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej
 

Z kociego punktu widzenia
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Efcia
Eon


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 21:18, 13 Mar 2010    Temat postu: Z kociego punktu widzenia

Raz kozie śmierć- debiut (niemal) absolutny. Z założenia cykl miniaturek, zgodnych z tematem, czyli swoiste wypełnianie dziur i dziurek w 'Zbieraczu burz". Konstruktywna krytyka mile widziana.
Betowała: 37percent

Obserwacje

Nehemiasz siedzi i patrzy. Od kilku dni nie robi właściwie nic innego, ciągle wpatruje się złocistymi oczami w swoją Opiekunkę. Dzisiaj ma jednak szczególny powód – Hija od rana krąży niespokojnie po swoim pokoju i prowadzi rozgorączkowane rozmowy z jednym ze swoich Opiekunów. Nehemiasz bardzo chciałby jakoś ją pocieszyć, ale ta wcale nie zwraca na niego uwagi; cały czas mówi tylko o Daimonie, odmienia jego imię przez wszystkie przypadki. Nehemiasz mógłby się nawet poczuć urażony, ale w końcu jest kotem, wyczuwa, jak gęste od zdenerwowania jest powietrze. Dlatego tylko siedzi i patrzy.

Widzi jak Hija wyciąga kolejne suknie i pyta Gabriela, którą z nich założyć.

- To nie jest ważne - odpowiada anioł - Ważne, że to będziesz ty. Przecież znasz Daimona.

Hija nieruchomieje na chwilę, po czym odwraca się do lustra.

-Wiem. Ale nie chcę, żeby zauważył.

Gabriel milczy a Nehemiasz dobrze wie, o czym mówi jego Opiekunka. Widzi na jej twarzy zmarszczki, których przedtem nie było, cienie pod oczami i nienaturalną bladość. Nie może też nie zauważyć, że w jej oczach obecny jest strach.
W końcu wybiera długą, błękitną suknię ze złotymi aplikacjami.

Wychodząc przytula się na chwilę do Gabriela.

- Wszystko będzie dobrze - mówi stanowczo - Daimon ze mną wróci, na pewno.

Nehemiasz patrzy na nią i jego koci zmysł podpowiada mu, że wcale nie będzie tak łatwo.

***

Nehemiasz udaje, że śpi. Wcześniej zawsze witał się z Opiekunami swojej Opiekunki. Dzisiaj woli tego nie robić, odstrasza go zwłaszcza to coś dziwnego w Razjelu. Nehemiasz kładzie uszy po sobie, całym sobą wyczuwa straszną mieszankę emocji kłębiących się pod maską niewzruszonego spokoju anioła.
Chętnie uciekłby z pomieszczenia, ale boi się zwrócić na siebie jego uwagę.

- Jak długo może trwać takie spotkanie?! - Gabriel zrywa się z fotela i podchodzi do okna - Hija nie powinna iść na nie sama.

- A z kim? - pyta z kpiną w głosie Razjel - Gabrielu, Daimon nie pozwoli nam się do siebie zbliżyć.

- Wiem - odpowiada cicho anioł - Wiem.

W pomieszczeniu ponownie zapada cisza. Nehemiasz czuje, jak bardzo jest przytłaczająca i wie, że nie wygrałoby z nią nawet najgłośniejsze kocie mruczenie. Odwraca łebek w kierunku okna i zastyga. Jego Opiekunka wraca do domu.

***

Nehemiasz siedzi nieruchomo. Przypomina figurkę, złociste oczy wpatruję się jeden punkt; tylko lekkie drganie koniuszka ogona zdradza, że jest on żywym stworzeniem. Siedzi tak już długo, od momentu powrotu jego Opiekunki. Chciałby do niej podejść, zamruczeć, otrzeć się, pocieszyć, ale się boi.

Gdzieś ulotnił się cały spokój i opanowanie dziewczyny. Od razu po powrocie cisnęła szklaną figurką przez cały pokój, tak, że ta roztrzaskała się o ścianę. Wyrzuciła z pokoju jednego ze swoich Opiekunów, przy okazji przytrzaskując mu koniuszek skrzydła drzwiami. Nehemiasz mimowolnie wzdryga się na wspomnienie tego momentu - sam doskonale wie, jak boli przytrzaśnięty ogon. Chociaż może skrzydło tak nie boli, bo Opiekun przecież wcale nie krzyczał, tylko spojrzał smutno i poszedł.

Nehemiasz wstaje, przeciągając się. Opiekunka wreszcie przestała nerwowo chodzić po pokoju, można do niej podejść. Kot omija szerokim łukiem szklane odłamki i wskakuje jej na kolana. Hija wtula twarz w jego miękkie futerko.

- Może ty mi powiesz, dlaczego..? - szepcze przez łzy - Dlaczego Daimon… I co się teraz stanie? Może ty wiesz?! - ostatnie zdanie niemal wykrzykuje.

Nehemiasz zaczyna mruczeć uspokajająco. Hija delikatnie gładzi jego łebek i powoli się rozluźnia.

***

Nehemiasz siedzi na parapecie i obserwuje.

- Hija nie może się pogodzić z tym, co stało się z Daimonem - mówi cicho Gabriel i spogląda na Razjela. Nehemiasz widzi w jego spojrzeniu troskę, ale drugi z aniołów wydaje się jej nie zauważać.

- Gabryś - mówi nagle i jego głos brzmi dziwnie ostro, mimo użytego zdrobnienia - Popełniliśmy błąd.

Gabriel wstaje gwałtownie z fotela.

- Myślisz, że tego nie wiem? - niemal krzyczy - Patrzę codziennie na Hiję i widzę, co zrobiliśmy!

Razjel zamiera. Nehemiasz cofa się za kotarę z najeżoną sierścią. Odczekuje chwilę, a kiedy nic się nie dzieje, ostrożnie wygląda.

Aniołowie stoją przed sobą w milczeniu. Gabriel wyciąga rękę w kierunku Razjela, ale ten kręci głową.

Nehemiasz cichutko wycofuje się z powrotem za kotarę. Zwijając się w kłębek, słyszy jak Razjel wychodzi.

Ma cichą nadzieję, że jutro znów będzie miał kogo obserwować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Efcia dnia Nie 0:05, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Issay
serafin


Dołączył: 06 Lis 2009
Posty: 476
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 21:28, 13 Mar 2010    Temat postu:

Zanim przejdę do reszty, rzuciło mi się w oczy to zdanie:

Cytat:
Słyszy jak Razjel wychodzi i zwija się w kłębek na parapecie.

Czujecie zgrzyt? Nie lubię domyślania się, kto jest podmiotem w drugiej części zdania.

Podobało mi się. Perspektywa Nehemiasza jest bardzo prosta i pozbawionego głębszego komentarza, co wcale nie przeszkadza. Hiji nie lubię dalej, choć wydaje mi się, że ta z Twojego tekstu jest jakaś taka znośniejsza.
Udany debiut Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Eon


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 21:43, 13 Mar 2010    Temat postu: Re: Z kociego punktu widzenia


Efcia napisał:
O kilku dni nie robi właściwie nic innego

Tu nie powinno być "od"? Nieładne przeoczenie, pani beto, nu nu nu...!


Issay napisał:

Cytat:
Słyszy jak Razjel wychodzi i zwija się w kłębek na parapecie.

Czujecie zgrzyt? Nie lubię domyślania się, kto jest podmiotem w drugiej części zdania.

Może jestem niedomyślna, może ja dzisiaj coś wolno rozumuję, ale zanim nie przeczytałam komentarza Issay, naprawdę widziałam tego Razjela zwiniętego na parapecie i zastanawiałam się, co mi, cholera, nie gra...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
37percent
Eon


Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroźna Północ
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 21:45, 13 Mar 2010    Temat postu:

Ack..! Zanotowałam sobie, żeby to "O" poprawić przy pierwszym czytaniu a później... Przeoczyłam. Fail X___X"

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcina
Samica Alfa


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 21:54, 13 Mar 2010    Temat postu:

Nie stać mnie dziś na długie recenzje (ostatnio w ogóle mnie na nie nie stać, mój mózg wziął wolne), ale podobało mi się. I w ogóle zrodziło we mnie sugestię, że może archaniołowie ściągnęli nie tą Hiję co trzeba...


Cytat:
Hija delikatnie głodzi jego łebek


A to mnie miło rozbawiło Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Eon


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 21:58, 13 Mar 2010    Temat postu:

Jeżu, Procent, trochę żeś dała ciała jako beta XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
37percent
Eon


Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroźna Północ
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 22:06, 13 Mar 2010    Temat postu:


Strzyga napisał:
Jeżu, Procent, trochę żeś dała ciała jako beta XD

Wieeem... Ja dzisiaj ogólnie daję ciała ^^". Poza tym to był mój debiut jako 'cudza' beta, więc proszę o przebaczenie ^^"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paulela
Pani Regent


Dołączył: 26 Sty 2010
Posty: 675
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 22:20, 13 Mar 2010    Temat postu:

tak.. Procent w wydaniu 'ciało pedagogiczne', jakkolwiek to brzmi xD...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 22:33, 13 Mar 2010    Temat postu:

Mnie się podobało Very Happy kocie myślenie okazało się pozytywnie proste, przyjemnie się czytało Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Efcia
Eon


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 23:32, 13 Mar 2010    Temat postu:

Rzeczywiście, wizja zwijającego się w kłębek Razjela jest powalająca. Coś mi tutaj logika wysiadła. W każdym bądź razie- błędy poprawione, dziękuję za miłe komentarze i bójcie się, albowiem kolejne części nadejdą! Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Eon


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 23:40, 13 Mar 2010    Temat postu:

Ja broń Boże nie chcę wyjść na obrzydliwie czepialską, ale, Efciu, poprawiając zdanie z Razjelem zjadłaś "s" w "słyszy". I nie wiem, czy tam przecinka nie powinno być...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Efcia
Eon


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 23:45, 13 Mar 2010    Temat postu:

Czepiaj się Strzygo, czepiaj tylko mi to na zdrowie wyjdzie Very Happy
Przecinek po zastanowieniu wstawiłam, ale akurat interpunkcja to moja pięta Achillesowa i do zawsze miałam z nią problemy. Czy ja go w ogóle dałam w dobre miejsce?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jiraz
Eon


Dołączył: 17 Paź 2009
Posty: 405
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ipswich, Uk
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 23:47, 13 Mar 2010    Temat postu:

Kot + anioły = instant WIN! XD

Podobało mi się, bardzo^_^ I Hijia tak jakby głębi nabrała, pokazałaś Efciu prostymi słowami, co mogło jej się dziać w głowie - nie ta szara pustka, co ją nakreśliła MLK.

Tylko... *le sigh* dajcie już spokój Gabiemu i Razjelowi, ja chcem o innych archaniołachXD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Eon


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 0:03, 14 Mar 2010    Temat postu:


Efcia napisał:
Czy ja go w ogóle dałam w dobre miejsce?

No właśnie myślałam, że to powinno być raczej "Zwijając się w kłębek, słyszy jak Razjel wychodzi.", ale mam dzisiaj strasznie zlasowany mózg, więc mogę coś bredzić od rzeczy. (Swoją szosą - czy to "w" tam jest? Tzn. czy jest w oryginalnym tekście?)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Efcia
Eon


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 0:09, 14 Mar 2010    Temat postu:

Ten kłębek mnie zaraz zamorduje. Chyba wreszcie jest tak, jak powinno być. Dzięki wielkie Strzygo i gratuluję spostrzegawczości (oczywiście, że zjadłam to "w"). Zdaje się, że mój mózg jest bardziej zlasowany od twojego... Chociaż zawsze mogę to zwalić na stosunkowo późną porę, o tej godzinie mogę już nie myśleć interpunkcyjnie Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Strzyga
Eon


Dołączył: 21 Wrz 2008
Posty: 744
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Łódź
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 0:17, 14 Mar 2010    Temat postu:

A proszę bardzo, fajnie, że się przydałam Very Happy (I tak pewnie oberwiemy obydwie od Issay, że ten przecinek miał być gdzie indziej XD)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ness
anioł służebny


Dołączył: 28 Sie 2009
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 11:49, 14 Mar 2010    Temat postu:

Przypomina figurkę, złociste oczy wpatruję się jeden punkt

nie powinno być "wpatrują się w jeden punkt"? ; )


aha, uwielbiam porównanie przez Nehemiasza przytrzaśnięcia skrzydła do przytrzaśnięcia ogona. ogólnie, koci punkt widzenia jest tak cudownie prosty, z boku, a zarazem bardzo "w środku" wydarzeń. ^ - ^ miau!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ness dnia Nie 12:24, 14 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaczuszk@
prawie jak Jasność ;)


Dołączył: 23 Wrz 2005
Posty: 2382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Katowice
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Śro 21:59, 17 Mar 2010    Temat postu:

Bardzo ciekawy pomysł, przyjemnie się czytało. Smile

(Ale nadal brakuje kilku przecinków.)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Efcia
Eon


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 507
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szczecin
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Wto 18:31, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Dobra, tym razem zdecydowałam się na popełnienie "zbrodni" i dostajecie tekst nie betowany, także będzie się czego czepiać. Rozrosło się toto okropnie i z pierwotnego zamiaru został tylko Nefer. Ostatecznie jednak zdecydowałam się nie tworzyć nowego tematu, bo do kociego cyklu się ten tekst zalicza.

WAHANIE

Nefer zdecydowanie nie może narzekać na swoje życie po życiu. Ot, chociażby teraz leży na poduszce w plamie słonecznego blasku, a Asmodeusz siedzi pochylony nad jakimiś papierami. Kot leniwie podnosi głowę i spogląda na demona.
„Może go pozaczepiać?”- przez koci mózg przelatuje taka myśl, ale wrodzone lenistwo zwycięża. Na tej poduszce jest tak błogo… Nie ma co się ruszać, przed nimi jest przecież mnóstwo czasu.
Nefer właśnie zamierza się do zmiany pozycji, kiedy odzywa się dzwonek u drzwi zwiastujący, że ktoś wszedł do antykwariatu. Asmodeusz zrywa się z miejsca i wrzuca niczego nie spodziewającego się kota do sarkofagu.
-Spróbuj się chociaż odezwać- mówi ostrzegawczo i zamyka wieko.
Neferowi nie pozostaje nic innego, jak tylko podsłuchiwać. Kamienne ściany sarkofagu są grube, ale mimo wszystko koci słuch pozwala na złapanie kilku oderwanych od siebie fraz. Nefer łączy je w całość i czuje jak jeży mu się futerko na grzbiecie.
Kobieta? Kolacja? Asmodeusz? O, nie…
***
Nefer od rana podejrzliwie zerka na Asmodeusza. Teoretycznie nic się nie stało, Zgniły Chłopiec spędził większość nocy samotnie w swojej własnej sypialni. W praktyce jednak Nefer wyczuwa pewne niepokojące objawy. O, chociażby to rozmarzone spojrzenie! I ten uśmiech- jest w nim coś miękkiego, może nawet bezbronnego.
Nefer czuje, że koniuszek jego ogona drga nerwowo i z myślą „Raz kotu śmierć” wskakuje na biurko Moda.
Asmodeusz patrzy na niego ze zdziwieniem.
- Czego mi tutaj!- mówi niby ze złością, ale… No, właśnie, ale. Nefer słyszy w jego głosie jakieś inne, dawno nie słyszane nuty.
W momencie, gdy kot decyduje się na zadanie pytania, dzwoni leżący na biurku telefon.
Asmodeusz łapie go gwałtownie i spogląda na wyświetlacz. Ze złością rzuca komórkę na blat.
-Nefer, znikaj. Muszę przejrzeć te papiery do jutra- mówi zimno.
W obliczu takiej zmiany w nastroju Moda nawet wrodzona kocia przekora nie nakłania Nefera do sprzeczki. Kot z gracją zeskakuje na podłogę, a wychodząc z pokoju rzuca jeszcze za siebie jedno spojrzenie.
Asmodeusz siedzi nieruchomo, jedynie jego palce postukują nerwowo o blat biurka.
Nefer z właściwą kotom godnością schodzi na dół i zajmuje miejsce na parapecie.
Nie podoba mu się to wszystko. Niepokoją go zmienne nastroje Moda i ta atmosfera ciągłego oczekiwania, która towarzyszy mu od paru dni.
Kot kręci z niezadowoleniem łebkiem i zwija się w kłębek.
***
Nefer siedzi skulony w kącie za biurkiem, ma zjeżoną sierść i położone po sobie uszy. Jego oczy błyszczą gniewnie. Zadziwiająco przypomina w tym momencie swojego właściciela, który stoi przed potężnym, zielonowłosym Głębianinem. Asmodeusz ma dłonie zwinięte w pięści, ale jego głos jest zimny i nie zdradza żadnych emocji.
- Dobrze słyszysz, Ebriel- mówi cicho- Przekaż Lucyferowi, żeby sobie radził sam.
Nefer wzdryga się. Gdyby był na miejscu Ebriela, już dawny by stąd uciekł z podkulonym ogonem.
Najwyraźniej jednak Ebrielowi brakuje kociego instynktu.
- To jest twoja ostateczna decyzja- nalega.
-Znakomicie, Eb, gratuluję umiejętności poprawnego wnioskowania- warczy Asmodeusz, na ustach czai mu się nieprzyjemny uśmiech- Drogę do drzwi zdaje się znasz?
Ebriel odwraca się gwałtownie i wychodzi. W zatrzaśniętych drzwiach jeszcze przez chwilę dźwięczy szyba.
Asmodeusz powoli rozluźnia zaciśnięte dłonie. Spogląda na Nefera.
-No i widzisz, kocie- mówi cicho i wychodzi z pokoju.
Nefer patrzy przez chwilę na swoją poduszkę, po czym podąża za Asmodeuszem. Znajduje go w sypialni. Zgniły Chłopiec stoi nad starannie wyselekcjonowanym na kolację z Blanką ubraniem . Wpatruje się w niego przez kilka minut, aż w końcu budzi się z tego przypominającego trans stanu.
-Nefer, pamiętaj, że masz nie rozrabiać- upomina wpatrzonego w niego kota.
- A pokażesz mi ją kiedyś?- Nefer wskakuje na łóżko i trąca łapką leżącą tam koszulę.
-Kogo mam ci pokazać?
Nefer prycha pogardliwie.
-To, że jestem kotem nie znaczy, że jestem głupi- oświadcza z godnością- Ja ci o swoich samiczkach opowiadałem!
Na ustach Asmodeusza pojawia się lekki uśmiech.
-Nie wiem, kocie. Jeżeli jeszcze tutaj przyjdzie to obiecuję, że ją zobaczysz.
Nefer kiwa głową, zadowolony. Przecież obietnicom Asmodeusza można wierzyć, prawda?
***
Zwinięty w kłębek Nefer od dłuższego czasu siedzi na parapecie i czeka. Dzisiaj jest ten wielki dzień, w którym ma obejrzeć Asmodeuszową Blankę.
Kiedy pod antykwariat zajeżdża samochód kot przekrzywia łebek i uważnie wpatruje się w wysiadającą z pojazdu dziewczynę. Blanka wygląda zadziwiająco zwyczajnie. Owszem, może i jej strój może przyciągać spojrzenia, ale nie ma w niej tego zwiewnego piękna i nutki egzotyki, które cechowałoby chociażby Jashmin. Nefer zeskakuje z parapetu i ukrywa się za zasłonką, starając się nie stracić z oczu wejścia.
Blanka pachnie dość słodko, ale przyjemnie. I ma ładne oczy, co prawda schowane za szkłami okularów, ale za to błyszczące inteligencją. O ile też Nefer jest zdolny do oceny, to figurę też ma chyba niezłą. Zresztą, wystarczy spojrzeć na zachwyconego Asmodeusza, żeby mieć pewność, że w Blance coś musi być.
„Chyba, że Mod zgłupiał”- przez umysł Nefera przelatuje taka myśl, ale szybko znika.
Kot z podziwem patrzy jak Asmodeusz zręcznie obejmuje Blankę, niby to pomagając jej przy wchodzeniu po schodach.
Nefer wie, że na górze czekają na nich świece, wino i drobne przekąski. Czyli zupełnie inaczej, niż poprzednio. Nefer cały czas ma w pamięci te potężne półmiski, które jeszcze przez dłuższy czas poniewierały się po kuchennych blatach. Tym razem jednak ma być, jak powiedział Asmodeusz „intymnie i bez fajerwerków”.
Kocia ciekawość zwycięża i Nefer podąża na górę. Przyczaja się za framugą drzwiową i ostrożnie zerka w głąb pokoju. Blanka siedzi na kanapie, w ręku trzyma kieliszek z winem. Patrzy z uśmiechem na Asmodeusza i odstawia kieliszek na stół, ostrożnie, tak, aby nie zachlapać śnieżnobiałego koronkowego obrusu.
Nefer jest pewny że wie, co będzie dalej. Z zaskoczeniem stwierdza jednak, że się mylił. Siedząca przy stoliku para spokojnie kontynuuje rozmowę, nie stykając się nawet dłońmi. Kot patrzy na nich przez chwilę ze sporym zdumieniem, a później z westchnieniem schodzi na dół, żeby zająć miejsce w swoim ulubionym fotelu.
***
Nefer nie jest zadowolony i bardzo chętnie by to jakoś okazał światu. Niestety, nie może. Blanka wciąż kręci się w pobliżu Asmodeusza i chyba nie ma szansy, żeby się od niego w najbliższym czasie odczepiła. Zresztą Modowi zdaje się to wcale nie przeszkadzać, a nawet wręcz przeciwnie. Aktualnie obserwuje Blankę z po kociemu przekrzywioną głową.
- Chciałbym cię namalować- oświadcza jakby z lekkim zdziwieniem. Nefer nastawia uszy. Zgniły Chłopiec praktycznie nie malował od czasu śmierci Jashmin.
Blanka zaczyna się śmiać.
- Umiesz malować? No, proszę.. W takim razie chcę- odpowiada z uśmiechem, ale w oczach Asmodeusza pojawia się niebezpieczny błysk.
- Nie wierzysz?- pyta niedbale.- Spójrz tam, to są moje obrazy- wskazuje gestem w kierunku kilku tworzących serię dzieł.
Dziewczyna podchodzi do ściany, ale Nefer nie odrywa spojrzenia od Moda, którego oczach wciąż czai się coś niedobrego. Ich wyraz nie zmienia się nawet wtedy, gdy Blanka wykrzykuje wyrazy uznania i zachwytu.
Schowany pod stołem kot zaczyna mruczeć.
***
Blanka siedzi na brzegu fotela i stuka długimi paznokciami o jego drewniane oparcie.
- Pospiesz się- rzuca niecierpliwie do Asmodeusza- To w końcu twój wernisaż! Nie możesz się na niego spóźnić. No, przynajmniej nie więcej niż pół godziny..
Mod uśmiecha się kpiąco i mruży oczy.
-Spokojnie, kotku- mówi- Uwierz mi, że wiem jak zrobić odpowiednie wejście.
Słysząc tego „kotka” ukryty za półkami Nefer prycha z pogardą, po czym wzdycha ciężko. Doskonale pamięta potężną kłótnię, jaka wywiązała się pomiędzy tą dwójką, kiedy to Blanka oświadczyła, że załatwiła salę na wernisaż. W gruncie rzeczy Nefer był zaskoczony gwałtowną reakcją Asmodeusza. Jej przyczyny zrozumiał dopiero wtedy, gdy Zgniły Chłopiec starannie wyselekcjonował obrazy tak, aby na wystawę nie trafiły te malunki, które tworzone były z natury. W ten sposób w mieszkaniu pozostały wszystkie portrety.
Nefer jeszcze raz wzdycha. Przed oczami jawi mu się wściekły Asmodeusz, którego oczy wręcz płonęły i wcale tym nie przejęta i zupełnie spokojna Blanka. Kot musi przyznać, że poczuł do niej wówczas coś w rodzaju szacunku. Większość osób gniew Asmodeusza przerażał i powodował, że tracili umiejętność artykułowania najprostszych nawet zdań.
Blanka natomiast zdawała się być nieporuszona. I postawiła na swoim. Co niezmiernie dziwi Nefera, to fakt, że Mod zdaje się być z takiego obrotu sprawy całkiem zadowolony.
Z zadumy wyrywa go trzask zamykanych drzwi.
***
Nefer jest zły. Od dłuższego już czasu cały czas musi żyć w pogotowiu, żeby zdążyć się schować na czas przed Blanką.
Chociażby dzisiaj- wpadła z uśmiechem do antykwariatu i wyciągnęła gdzieś Asmodeusza, który wcale przeciwko temu nie protestował.
Kot z niechęcią spogląda na lęgnącą się za oknem ciemność. Wcale nie uśmiecha mu się noc w pustym domu, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Mod dzisiaj do mieszkania nie wróci.
Nefer kręci głową. „Znowu będzie narzekać, że od soczewek bolą go oczy”- myśli z niesmakiem i wskakuje na fotel. Zamyka oczy i już po chwili syczy we śnie na pikujące za oknem harpie.
***
Blanka właśnie zakłada płaszcz, a Asmodeusz szuka kluczyków od samochodu, kiedy to do wnętrza antykwariatu bezpardonowo wkracza wysoki, elegancko ubrany mężczyzna, najwyraźniej mający w głębokiej pogardzi tabliczkę z napisem „ZAMKNIĘTE”.
Rozłożony wygodnie w swojej ulubionej skrytce za biurkiem Nefer leniwie otwiera jedno oko, aby za chwilę błyskawicznie przejść do stanu całkowitej czujności. Zna tą osobę.
Stanowczo zna go też Zgniły Chłopiec, któremu protesty przeciwko niechcianemu klientowi zamierają na ustach.
-Witaj- mówi chłodno.
Nowo przybyły odkłania się.
-Nie przedstawisz mnie?- pyta z lekkim uśmiechem.
-Oczywiście. Blanko, to mój znajomy z zagranicy- mówi Mod bez najmniejszego nawet zająknięcia, po czym wręcza zaskoczonej dziewczynie kluczyki samochodowe.
- Pojedziesz sama, dobrze?- całuje ją kącik ust i leciutko wypycha za drzwi, a następnie odwraca się do gościa, który wysoko unosi wąskie brwi.
- No, proszę. Widzę, że nie próżnujesz.
- Daruj sobie, Azazelu, te towarzyskie wstępy- przerywa zimno Asmodeusz.
Azazel nie przestaje się uśmiechać, ale uśmiech nie obejmuje jego przenikliwych oczu.
- Widzę, że zależy ci na czasie- kwituje- W takim razie, mówiąc najprościej i najkrócej: wróć do Głębi.
Usta Zgniłego Chłopca wykrzywia nieprzyjemny grymas.
-Prosisz?
-Nie. Składam propozycję.
-Propozycję?- Asmodeusz unosi do góry wypielęgnowaną brew- W takim wypadku, co oferujesz w zamian?
-To, że będziesz miał jeszcze dokąd wrócić- odpowiada Azazel poważnie.
Drugi z Głębian milczy przez chwilę.
-W porządku- decyduje w końcu- Przejdźmy do gabinetu.
Nefer błyskawicznie podrywa się ze swojego kącika. Nie zamierza pozwolić na to, aby ominęła go ta rozmowa.
W gabinecie Asmodeusz wskazuje Azazelowi jeden z masywnych foteli.
-Wina?- pyta.
-Z przyjemnością- demon błyska zębami w uśmiechu. Nefer w tym czasie niespostrzeżenie zwija się w kłębek na parapecie.
- Jako szef Wywiadu Głębi raczej powinieneś wiedzieć, że składano mi już propozycję powrotu- Mod siada w fotelu ostrożnie trzymając wypełniony winem kieliszek.
-Wiem- kiwa głową Azazel- Ale to, że miałeś akurat kaprys kopnąć w dupę swojego najlepszego przyjaciela, to twoja prywatna sprawa.
- Uważasz, że ty zdołasz mnie nakłonić do powrotu? Jakie masz argumenty?
- Głębia się rozpada.
- Burdel w Głębi panuje od zawsze, to nic nowego.
- Ale jeszcze nigdy nie na taką skalę- Azazel upija łyk wina- Początkowo po twoim zniknięciu Lucyfer radził sobie bardzo dobrze. Ostatnio jednak dopadł go, czy ja wiem… Coś w rodzaju kryzysu. Unika jak może podejmowania decyzji w jakikolwiek sposób związanych z polityką. A chaos narasta.
- I ja miałbym ten chaos uporządkować?
-Przeceniasz się- stwierdza Azazel sucho- Ty masz nakłonić Lucyfera do współpracy.
Asmodeusz mruży oczy i spoglądania na niego uważnie.
Szefa głębiańskiego wywiadu wydaje się to zupełnie nie deprymować.
- Im szybciej wrócisz do Głębi, tym łatwiej będzie ci przeprosić Lucyfera- dodaje.
Mod zaciska zęby i milczy przez chwilę.
-Powiedz mi, dlaczego tak ci zależy, żeby to akurat Lam…- demon zająkuje się lekko- Lucyfer pozostał na czele Głębi?
- A, to akurat jest bardzo łatwe- ożywia się Azazel- Po prostu większość potencjalnych kandydatów siedzi w kieszeni Lilith, a tej suki nie zamierzam oglądać na takim stanowisku.
Na dnie oczu Asmodeusza zapalają się niebezpieczne ogniki, ale głos pozostaje spokojny.
-Sam nie masz ochoty na zajęcie takiej pozycji?
Azazel zaczyna się śmiać.
-Wiesz tak samo dobrze jak ja, że zazwyczaj lepiej być trochę z tyłu- odpowiada w końcu.
Zgniły Chłopiec tylko kiwa głową.
Drugi z demonów poważnieje.
-Zastanów się- mówi cicho- I nie musisz mnie odprowadzać.
Nefer zeskakuje z parapetu i z wysoko uniesionym ogonem odprowadza Azazela do drzwi. Przy samym progu Głębianin pochyla się nad kotem i pieszczotliwie przeciąga dłonią po jego grzbiecie.
-Zabierz swojego pana do domu- mówi poważnie- Póki jeszcze istnieje.
***
Asmodeusz siedzi przy biurku i nerwowo stuka palcami o jego blat. Nefer spogląda na niego z troską, ale wykorzystał już wszystkie kocie sposoby pocieszania i nie ma pojęcia co mógłby jeszcze zrobić. Na domiar złego Blanka też się gdzieś zawieruszyła.
„Samice!” myśli Nefer z pogardą- „Jak są potrzebne to zawsze gdzieś przepadną”.
Z zadumy zarówno kota, jak i jego pana wyrywa jakiś hałas dobiegający z klatki schodowej. Ręka Asmodeusza niemal bezwiednie wędruje w kierunku szuflady i w momencie, gdy nieproszony gość wkracza do pokoju, trzyma już w niej swój głębiański pistolet. Broń wędruje zresztą zaraz z powrotem do szuflady.
-To ty?- w głosie Zgniłego Chłopca słychać zdumienie.
- Ja- Samael wyszczerza w odpowiedzi zęby.
- Siadaj- Asmodeusz macha wypielęgnowaną dłonią w kierunku fotela- Czemu przyszedłeś?
Samael z rozkoszą rozciąga się w fotelu.
- A uwierzysz, że po prostu chciałem odwiedzić dawno niewidzianego syna?
- Biorąc pod uwagę twoje dotychczasowe instynkty rodzicielskie, to może się zdziwisz, ale nie.
-Zdumiewająco poprawne wnioski- Ryży Hultaj rozgląda się po pomieszczeniu- Widzę, że masz barek. Można?
Mod lekko kiwa głową. Samael podchodzi do szafeczki i po krótkim namyśle nalewa sobie whisky.
- Tak… -mówi z namysłem- Powód mojej wizyty jest znacznie prostszy. Wróć do Głębi.
Młodszemu z demonów wypada trzymane w dłoni pióro i ze stukiem spada na drewnianą podłogę.
- Wy oszaleliście i to grupowo- mówi z autentyczną zgrozą- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że jesteś trzecią osobą w tym tygodniu, która mi to proponuje?
Samael unosi ze zdumieniem brew.
- No, proszę. Nie wpadło ci do głowy, że coś w tym musi być, skoro tyle osób cię do tego namawia?
Asmodeusz kręci z niedowierzaniem głową.
- Jeżeli zaraz mi jeszcze powiesz, że dbasz o Głębię i nie chcesz pozwolić na to, żeby zapanował tam jeszcze większy chaos niż jest teraz…
- O Głębię?- przerywa mu Samael- Skądże. Ja dbam o Ziemię, a dokładnie o moje miejsce tutaj. A od pewnego momentu twoja obecność na Ziemi stała mi się wyjątkowo nie na rękę. Pomijam już te parę wizyt, podczas których pytano mnie o miejsce twojego pobytu… Chociaż niezapowiedziane wizyty facetów z kolorowymi włosami i dziwnymi oczami naprawdę nie najlepiej działają na wizerunek. Ale to mogłem jeszcze przeboleć. Na pewno nie przeboleję Lilith.
- Lilith?!- Mod mimowolnie zaciska dłonie w pięści.
- Tak. Od jakiegoś czasu zaczęła się kręcić po Ziemi, a powodem tego jest ty. Gdybyś siedział w Głębi to knułaby te swoje intrygi na miejscu i nie kręciła się w moim pobliżu. Spadaj do Głębi, Mod.
- Boisz się wpaść znowu w strefę jej zainteresowań?- usta Asmodeusza wykrzywia ironiczny uśmiech.
Samael śmieje się gorzko.
- Doskonale wiesz, że tak. Przemyśl sprawę- dopija whisky jednym łykiem i odstawia szklankę na blat biurka. Kiedy wstaje z fotela w drzwiach pokoju pojawia się Blanka.
- Witam- Ryży Hultaj uśmiecha się uwodzicielsko.
Oniemiała dziewczyna wpatruje się w niego ze zdumienie pomieszanym ze strachem i złością.
- Pan już wychodzi?- pyta ostro.
- Owszem- do rozmowy miesza się Asmodeusz- Wychodzi. Poczekaj tutaj na mnie, dobrze? Odprowadzę tylko gościa do drzwi…
Blanka rzuca mu ponure spojrzenie, ale nie protestuje.
***
-Kto to był?- brzmią pierwsze słowa Blanki po powrocie Asmodeusza do pokoju.
-Nikt ważny- Mod uśmiecha się smutno i wyciąga rękę w kierunku dziewczyny, jednak ta odsuwa się.
- Nikt ważny! Oni wszyscy nie są nikim ważnym!
-Wszyscy?
- Myślisz, że jestem ślepa? Że nie widzę jak wokół kręcą się jacyś dziwni ludzie, którzy noszą broń?! Zostaw mnie!- Blanka odtrąca dłoń Asmodeusza.
- Nie pytałam dlaczego malujesz włosy i nosisz soczewki koloryzujące. Na początku mnie to nie interesowało, a później pomyślałam, że sam mi powiesz, jak już zaczniesz mi ufać. Ale teraz widzę, że to nie ma sensu! Nie mogę spędzić życia z kimś, kto nie chce mi nic o sobie powiedzieć! W co ty jesteś wplątany?! To jest jakaś mafia?!
Demon nie odpowiada na pytania dziewczyny. Ma wyraz twarzy kogoś, kto przed chwilą został spoliczkowany.
- Spędzić życie?- powtarza cicho, z lekkim niedowierzaniem.
Blanka zamiera. Przez chwilę stoi wpatrzona w Asmodeusza, po czym zamyka oczy. Gdy je otwiera błyszczą w nich łzy.
- Więc to tak… Więc to tak! Ty draniu! Ani przez chwilę nie pomyślałeś o mnie poważnie!
Dziewczyna odwraca się gwałtownie i wybiega z pokoju.
Asmodeusz wali pięścią w stół.
-Pięknie, kurwa. Cudnie!- syczy ze wściekłością- Jeszcze mi tylko posłańców z Królestwa brakuje!
Nefer patrzy na niego z filozoficznym spokojem.
***
Krzyk latających nad Jeziorem Płomieni harpii brzmi tak samo przejmująco jak zawsze. Asmodeusz patrzy na nie przez chwilę i otwiera drzwi swojej willi.
Po chwili zamykają się za nim z lekkim trzaskiem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
37percent
Eon


Dołączył: 17 Lut 2010
Posty: 592
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Mroźna Północ
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Wto 19:15, 06 Kwi 2010    Temat postu:

Jakieś błędy się tam przewinęły, ale ponieważ nie utrudniały lektury, to czepiać się nie będę Very Happy. Bardzo się cieszę, że relacje Blanka - Mod pociągnęłaś tak a nie inaczej (nawet jeśli wielką fanką 'the Drama' nie jestem Wink ). Neferkowi przydałoby się za to solidne drapanie za uchem za takie ilości stresu.

I... Przepraszam, muszę to powiedzieć... Przez moment byłam pewna, że zaraz po tym jak przez drzwi wyleciała zapłakana Blanka, do środka ostrożnie zajrzy Dream Team z zamiarem zaciągania Zgniłego Chłopca do domu XDDDD.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin