Forum .:: SATOR ::. Strona Główna

.:: SATOR ::.
Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej
 

Nigdy nic nie wiadomo

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 10:59, 17 Wrz 2010    Temat postu: Nigdy nic nie wiadomo

Miałam tego nie wrzucać, ale idę z falą. Są jakieś błędy, które miałam wyłapać, ale oślepłam ostatnio. Opko bez sensu i z błędami - Rafał-centric!

„Nigdy nic nie wiadomo”

Pańskie ogrody nadal zachwycały swoim pięknem, choć prawie nikt nie pozostał, by radować się ich widokiem. Od czasu bitwy z Siewcą i przejścia wojsk przez ogrody, Tubiel, wódz Aniołów Lata, stał się szalenie podejrzliwy wobec odwiedzających. Na zmianę krążył pośród kwiatowych klombów i legitymował wszystkich, którzy odważyli się choćby podejść do bram ogrodów. Rafał, Archanioł Uzdrowień, nie miał pojęcia, co pchało go do codziennego odwiedzania Siódmego Nieba. Dość, że po każdym porannym obchodzie, kierował się prosto do bram, bez słowa okazując przepustkę strażnikom. Cierpiał w milczeniu, bo też nie miał się przed kim wyżalić. Uciekał do Pańskiego Pałacu, by nie widzieć już tych zielonych jak u kota, wypełnionych irytacją oczu, by nie słyszeć tych wszystkich gorzkich słów, wypowiadanych tak chłodnym tonem. Miał dość kłótni, politycznych zawiłości i chyba najbardziej – swojej własnej bezsilności wobec tego wszystkiego. Nie miał pretensji ani do Gabriela, ani do Razjela. Obaj starali się jak mogli, by utrzymać Królestwo w ryzach, obaj wyłazili ze skóry, żeby żaden ze skrzydlatych nie dowiedział się o zniknięciu Pana. Nie mógł winić ich za to, że swój gniew i frustrację wyładowują właśnie na nim. Poniekąd, nawet go to cieszyło. Na chwilę zatrzymał się przed wyjątkowo okazałym krzewem róż, białych jak śnieg. Miał świadomość, że Tubiel go obserwuje, tak teraz, jak co dzień. Ach, ile by dał, żeby stać się takim właśnie kwiatem, czystą, niewinną rośliną, rosnącą na chwałę Jasności! Musnął palcem jeden z dopiero rozkwitających pąków i westchnął ciężko. Wsunął dłonie głęboko w rękawy skromnej, brązowej szaty i ruszył dalej, prosto do wielkiej, marmurowej budowli, górującej nad całym ogrodowym kompleksem. Minął stojące na straży Gryfy potężniejsze od smoków, które nie zwróciły na niego najmniejszej uwagi i przyłożył dłonie do drzwi Pałacu Tronu, otwierając je. Szybkim krokiem przemierzył wszystkie komnaty, aż stanął przed samą Salą Tronu. Tu dopiero, jak zwykle, przystanął, ogarnięty wahaniem i wątpliwościami. Ból rozdzierał mu serce niczym nóż wprawionego w bojach Głębianina, machinalnie uderzył się w pierś, próbując zachować spokój. Wejdę, powiedział do siebie Rafał, przesuwając dłonią po twarzy. Wejdę, a Pan będzie siedział na Swoim tronie. Spojrzy na mnie z uśmiechem i zapyta, czy coś się stało. Będzie jak dawniej…
- Jak dawniej – wyszeptał do siebie Archanioł Uzdrowień, powtarzając te myśli jak jakieś bzdurne zaklęcie. Potem otworzył drzwi na oścież i przestąpił próg komnaty. Wysoki, rzeźbiony tron lśnił upiorną pustką, wokół unosił się tylko kurz i srebrzysta cisza, przerywana niekiedy stłumionymi chichotami i niewyraźnie mamrotanymi modlitwami. Serafiel, szalony przywódca chóru Serafinów, siedział na stopniu tuż przy Pańskim siedzisku. Zwyczajowy blask, bijący od jego postaci nieco przygasł, cienkie, jakby pergaminowe skrzydła tkwiły rozprostowane na całą szerokość, celując końcami lotek w sufit. Wejście Rafaela przebudziło anioła z letargu, Serafin przekrzywił obłą głowę na bok, niczym pies, który czemuś się dziwi.
- Znów cię tu widzę, Archaniele Uzdrowień, znów w tym samym miejscu – zaświergotał śpiewnie, mrużąc pozbawione źrenic ślepia. – Ile razy można powtarzać, że Sala Tronu nie jest miejscem do wylewania łez?
- Nie przyszedłem płakać – odezwał się cicho Rafał, podchodząc wolno do tronu. Serafiel zasyczał przez zęby, ale nie wykonał gwałtowniejszego ruchu. Potrójne skrzydła zwinęły się z cichym świstem. – Przyszedłem…
- Po nadzieję – wpadł mu w słowo Serafiel, wstając. Rafał cofnął się, czując na twarzy podmuch gorąca. – Biedny, biedny pan anioł. Jakież to smutne, gdy każdego dnia nadzieja, rodząca się wraz z powstaniem słońca, umiera, nim złoty okrąg na dobre rozsiądzie się pośród chmur…
Rafał milczał, żując język. Spojrzenie ciepłych, brązowych oczu błądziło po wykładanej złoconymi płytami posadzce komnaty, co musiało udobruchać szalonego anioła. Serafiel usiadł z powrotem, otulając się wszystkimi parami skrzydeł.
- Krąż po Sali Tronu, panie aniele, krąż, szukając nadziei. Nie waż się jednak szlochać, o nie. Żyjących nie wolno opłakiwać.
Serafiel zamilkł na dobre, chowając się w drgającym od płomieni kokonie. Rafał bez słowa zbliżył się jeszcze do białego tronu, po czym ukląkł, pochylając głowę. Kasztanowe włosy spłynęły mu z karku na ramiona, kiedy splótł palce dłoni, jak do modlitwy. W komnacie na długie minuty zaległa cisza, mącona jedynie przyciszonym mamrotaniem Serafiela. Rafał przycisnął mocno kciuki do kącików oczu, zamykając powieki. Rozpamiętywał ostatnie wydarzenia z Królestwa, wciąż i wciąż przytaczając te same sytuacje. Dzień, w którym Pan odszedł bez słowa. Dzień, w którym zawiązali pakt z Lucyferem. Dzień, w którym Daimon oszalał i postanowił zniszczyć Ziemię. Wczorajszy dzień, w którym Michał, Pan Zastępów, najserdeczniejszy przyjaciel Gabriela wymówił mu posłuszeństwo i zabrał ze sobą wojska. Rafael odruchowo powstrzymał wyzierający z gardła jęk. Jak mogli do tego dopuścić? Jak mogli dopuścić, by Cień wdarł się między nich, szarpiąc ostatki, jakie zostały z tego, co kiedyś ich łączyło? Gabriel, Razjel, Michał…Przez długi czas praca dla Jasności była dla Rafała wszystkim, jedyną miłością. Poznawszy Archaniołów, cieszył się wraz z nimi, przebywając tak blisko Pana, jak tylko się dało, czerpiąc chciwie z Jego światła. A potem wszystko znikło, odeszło. Myślałby kto naiwny, że narastające kłopoty zbliżą ich do siebie, w końcu szumnie nazywali się przyjaciółmi…Rafał już dawno nie czuł się takim głupkiem. Pomysł z leczeniem Daimona nie był genialny, podobnie jak idea schwytania go i trzymania w lochach. Rafał zgodził się na pierwszą propozycję głównie dlatego, że wyszła od Razjela, który nigdy nie okazywał braków w inteligencji. Poza tym oficjalnie trzymał z Gabrielem, a Rafael nie chciał się im sprzeciwiać. Nie chciał też stracić oparcia Michała, który ostatnio zaczął się bardzo dziwnie zachowywać. Na myśl o osaczeniu Anioła Zagłady w jakiejkolwiek alejce Królestwa, Rafałowi robiło się słabo. Podświadomie czuł, że nie zniesie już więcej śmierci, że Pan tego nie pochwala…Przypomniał sobie jedno zdanie, które kiedyś powiedział mu Pan Objawień i uśmiechnął się blado. Tak, Gabriel miał rację, Pan już dawno temu przestał dawać im wskazówki odnośnie tego, co pochwala, a co nie. Archanioł Uzdrowień opuścił ramiona, spojrzał znów na pusty tron i strzegącego go Serafina. Na dziś miał dość bolesnych wspomnień, musiał wracać do pracy. Do szpitala w Piątym Kręgu, gdzie wciąż jeszcze miał po co wracać, gdzie wciąż jeszcze mógł się na coś przydać. Wstał wolno, nie spuszczając szalonego Serafina z oka, przeżegnał się zdawkowo i ruszył ku drzwiom. Nie mógł już widzieć, że Serafiel obserwuje go równie uważnie spomiędzy drgających płomieniście lotek.

Ostatnią rzeczą, jaką pamiętał Archanioł Uzdrowień, był trzask zamykanej bramy ogrodów Siódmego Nieba i widok podchodzącej do niego Gwiazdy, wierzchowca parasim. Potem nastąpiła ciemność niewiadomego pochodzenia i ból. Bardzo silny, fizyczny ból, rozchodzący się po całym ciele niczym kwas. Mógłby właściwie krzyczeć, bardzo chętnie by to zrobił, ale nie miał siły otworzyć ust. W ataku paniki przywołał w myślach imię swojego wierzchowca, ale Gwiazda nie odpowiadała na wezwania, co również było niepokojące. Rafał nie miał pojęcia, co się właściwie stało, czy jeszcze w ogóle istnieje. Próbował poruszyć się jakoś, drgnąć chociaż, zamrugać. Nic. Każda próba kończyła się kolejnymi, silniejszymi wybuchami bólu. Wspaniale. Gdzie się znalazł i w jaki sposób, też nie miał pojęcia. Tkwił więc zawieszony w ciemnościach, czekając cierpliwie aż coś się wydarzy. Nie wiedział, czy mijają sekundy, czy godziny, czy całe doby, trwał tylko, wpadając z depresji w ataki histerii, której w żaden sposób nie mógł wyrazić. Miał naprawdę masę czasu na rozmyślania. Po wielokroć analizował swoje postępowanie, swoje uczynki, po wielokroć wzywał i przepraszał Jasność, błagając o przebaczenie. Potem znów się uspokajał i już całkiem chłodno wymyślał sobie od najgorszych, klnąc na swój brak zdecydowania i asertywności.
- Może już wystarczy tej sjesty – powiedział nagle ktoś bardzo blisko i Rafał zesztywniał momentalnie, wszystkie siły skupiając na otwarciu oczu. Udało się, chociaż musiał zaraz je zamknąć. Światło dnia okazało się zbyt intensywne.
- No, pobudka bracie. Nie możesz tu leżeć przez cały dzień.
Znów ten głos. Rafał przemógł ból, otwierając oczy jak mógł najszerzej. Oślepiający blask wkrótce przygasł i w polu widzenia pojawiła się twarz, nad wyraz obca.
- Widzisz, da się zrobić – pochwalił go nieznajomy poufale. Wyglądał na stróża, tyle, że na pewno nim nie był. Robocza tunika opinała się ciasno wokół muskularnej szyi, kwadratowa szczęka poznaczona była ciętymi bliznami. Na Jasność, to były komandos! Rafał spróbował coś powiedzieć, ale nie wydobył z siebie głosu. Spróbował jeszcze raz, nie ryzykując póki co poruszeniem się.
- Gdzie… - wychrypiał tak cicho, że z ledwością sam siebie usłyszał. Skrzydlaty przechylił nieco głowę w jego stronę. – Gdzie…ja…
- O, bracie, na przyszłość nie radziłbym tyle pić, to na pewno – powiedział szybko stróż, pocierając szczękę wielką pięścią. Rafał poczuł ukłucie strachu. – Jesteś w Drugim Niebie, przed „Śpiewającą Syrenką”…Nic nie pamiętasz? To nieźle. Wiem, że sprzedawany tu towar niekoniecznie pochodzi ze sprawdzonych źródeł, ale…Daj lepiej spokój. Wiesz, jak łatwo się uzależnić?
Przez głos skrzydlatego przebijał hałas uliczny. Rafał z trudem rozpoznawał kolejno terkotanie kół jakiegoś wozu, trzaskanie drzwiami, strzępki rozmów i przekleństw, trzaski rozbijanego szkła. Przełknął ślinę. Pozostawało mu tylko się domyślać, w jaki sposób tu trafił.
- Jak… - zaczął, ale zrezygnował, szukając innego słowa. – Długo…?
- Czy długo tu zalegasz? Mnie nie pytaj, bracie. Przyszedłem ze służby i ledwo dostałem drinka, a właściciel knajpy kazał mi wyjść i zająć się tym trupem sprzed drzwi. Serio, stary, ja rozumiem, ciężki dzień, ale odstraszasz klientów. Tak nie można, chłopie. Jak umierać na kaca, to w domu, nie publicznie. Trzeba trzymać jakiś fason…
Rafał chciał parsknąć śmiechem, ale to byłoby nie na miejscu. Zamiast tego przypomniał sobie o swojej sytuacji. Dobrze, że nie został rozpoznany, gorzej, że nie może się ruszyć. A przecież wystarczyłoby, gdyby sięgnął po Oko Dnia, spoczywające w lewej kieszeni.
- Ty… - zwrócił się niezręcznie do komandosa, który natychmiast wyszczerzył w uśmiechu zęby. Brakowało mu górnej jedynki. – Jak ci na imię…?
- Turiel, bracie. To co, posłuchasz mojej rady i udasz się w bardziej zaciszne miejsce?
- O tak – Rafał oblizał suche usta. – Jeśli tylko sięgniesz do mojej lewej kieszeni i podasz mi to, co w niej jest do… - zastanowił się przez chwilę. – Do prawej ręki.

- Czy ty do reszty postradałeś zmysły?
Rafał w milczeniu siedział na biurku w prywatnej pracowni Pana Tajemnic. Razjel miotał się po komnacie, przerzucając z ręki do ręki kolorowe fiolki, strzykawki i pigułki. Robił przy tym więcej hałasu i zamieszania, niż było to konieczne, przynajmniej według Archanioła Uzdrowień.
- Nic się nie odzywaj! – wrzasnął nagle Razjel, odwracając się zamaszyście. Rafael aż podskoczył. – Ani słowa!
- Przecież nic nie mówię…
- Takiej lekkomyślności się po tobie nie spodziewałem! – pieklił się Książę Tajemnic, przelewając jakiś płyn z jednej probówki do drugiej. Syknęło i ciecz zmieniła barwę z bladoróżowej na wściekle turkusową. – Każdy porządny skrzydlaty, który ma trochę oleju we łbie, sprawdza swój kawałek magicznego dywanu zanim rzuca się na hura z Siódmego Nieba!
Razjel ucichł na moment, nabierając oddechu. Spojrzał na skulonego na blacie Archanioła Uzdrowień i spuścił nieco z tonu.
- Wiesz, że masz cholerne szczęście? Ja mówię poważnie. Spadłeś z wysokości Pięciu Kręgów i skończyłeś tylko z połamanymi skrzydłami i strzaskaną lewą ręką! Wiesz, że mogłeś zginąć?
- Z czterech – poprawił go nieśmiało Rafał, skubiąc temblak, przewieszony przez lewe ramię. Skrzydła miał rozwinięte i uczepione za końce lotek do sufitu prowizorycznymi sznurkami, co nadawało mu wygląd połamanej marionetki. – Dywan stracił moc przy Szóstym Kręgu. Razjel…
- Cicho bądź – syknął czarnowłosy archanioł, strzepując długi warkocz na plecy, żeby nie przeszkadzał. – Dobrze, że zostało ci choć tyle przyzwoitości, żeby zwrócić się bezpośrednio do mnie. Gabriel i tak ma za dużo na głowie, nie ma powodu mu o tym mówić.
Razjel podszedł do przyjaciela, strząsnął kilka kropel turkusowej cieczy na palce i wypowiedział kilka słów. Skrzydła Rafała rozjarzyły się niebieskim blaskiem, a Archanioł Uzdrowień poczuł drętwienie w okolicach łopatek.
- Przepraszam – wymamrotał cicho, kiedy Razjel przerzucił się na leczenie jego ręki.
- Jasne – burknął Pan Tajemnic. – Łatwo przepraszać po fakcie. Ale szczęście, to ty masz. I to parszywe.
Rafał nie odezwał się, aż do wyleczenia ostatniej kości. Wreszcie Razjel zdjął mu temblak z ramienia i kazał zgiąć palce. Szło opornie, ale bez bólu.
- No, już w porządku – powiedział Pan Tajemnic, pstryknięciem paznokci uwalniając jego skrzydła, które opadły ciężko do samej podłogi. – Za kilka dni uczucie sztywności minie.
- Dziękuję.
Rafał zeskoczył z biurka, przyglądając się plecom przyjaciela. Razjel wydawał się chudszy niż zwykle, a jego ruchom brakowało sprężystości. Rafael nie musiał pytać, by wiedzieć, co go trapi.
- Z Michałem wciąż nie wiadomo…?
Razjel nie odpowiedział od razu. Wolnym ruchem odstawił opłukaną po eliksirze fiolkę na skraj trójnogiego stolika i westchnął.
- Nie – powiedział w końcu, odwracając się. – Nie mam pojęcia, co mu jest. Ale wciąż szukam. Bo to niemożliwe, żeby robił to wszystko na trzeźwo. Nigdy w to nie uwierzę.
Niebieskie, lodowate oczy Księcia Magów spoczęły na twarzy Rafała, który szybko spuścił wzrok.
- Trzymaj Oko blisko siebie – rzucił Razjel na pożegnanie. – Nigdy nie wiadomo. Nigdy nic nie wiadomo…

Dzień skoczył się szybciej, niż Rafael się spodziewał. Skrzydła już nie przeszkadzały, lewa ręka trochę rwała, ale nie bardzo, mógł wytrzymać. To, co mu się przydarzyło, było tak nieprawdopodobne, że aż śmieszne i Rafał pewnie by się z tego śmiał, gdyby sprzyjały temu okoliczności. A nie sprzyjały. Archanioł Uzdrowień z głuchym trzaskiem zamknął okno, przez które wyglądał i skierował się do swojej sypialni. Miał dość wrażeń jak na jeden dzień. Kładąc się do łóżka, wyciągnął z kieszeni brązowej szaty Oko Dnia i położył je na nocnym stoliku. Postanowił jednocześnie, że jutro nie wybierze się do Siódmego Kręgu w celu odwiedzenia Pałacu Tronu. Jakaś nadzieja nadal się w nim tliła, ale nie na tyle, by miał znowu lecieć na spotkanie z szalonym Serafinem. Uspokoiwszy myśli, Rafał zamknął oczy i obrócił się przodem do ściany, naciągając kołdrę na uszy Po chwili jednak przesunął ręką po nocnym stoliku, zgarniając z niego Oko i kładąc je tuż przy swojej twarzy. W końcu nigdy nic nie wiadomo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aisha
urzędnik


Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szóste Niebo
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 15:31, 17 Wrz 2010    Temat postu:

Bardzo porządny kawałek małej literatury. Przeczytałam z przyjemnością, zaciekawiona, co będzie dalej. Musze jednak wrócić do tekstu, bo nie jest dla mnie jasne, jak to się stało, że Rafał spadł. Albo czegoś brakuje w tekście, albo ja nie zauważyłam, albo on wcale nie spadł z powodu awarii dywanu ( w takim razie, kto i po co mu to zrobił??? - prosi się o dalszy ciąg Smile).
Pochwalam pomysł uczynienia głównym bohaterem Rafała. Najskromniejszemu, najlepszemu z archaniołów, zwyczajnie się to należało Smile. Przecież, niezależnie od miłości do naszych faworytów, wszystkie go kochamy anioł 2


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aisha dnia Pią 16:10, 17 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 16:15, 17 Wrz 2010    Temat postu:

O rany, dziękuję Very Happy nastraszyłam się trochę, przyznaję, ale dziękuję za miłe słowa buziak
Jak to się stało, że spadł? Pomyślałam o kawałkach magicznego dywanu. Takie coś się wyczerpuje i w pewnym momencie nie ma dość mocy. Spoko, ale co się stanie, kiedy taki kawałek wyczerpie się w trakcie skoku? Skok przez dwa Nieba wydawał mi się spory...No mówiłam przecież, że ten ficzek nie ma sensu, no Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aisha
urzędnik


Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szóste Niebo
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 16:44, 17 Wrz 2010    Temat postu:

Mnie po prostu nie grało to, że Rafał miał dosiąść Gwiazdy, więc dywan nie był w użyciu. Nie jestem wielkim znawcą tematu, ale wydawało mi się, że gdy używa się do podróżowania wierzchowca, to już nie dywanu. Chyba, że odległość jest tak duża, że tym dywanem mieli podróżować Rafał z Gwiazdą. Wtedy wszystko gra Smile. W sumie nie wiem, czy do przemieszczania się między Niebami potrzebny był dywan, czy wystarczyły, że się tak wyrażę, tradycyjne środki komunikacji Smile.
Fik wcale nie jest bez sensu. Jest ciepły, sympatyczny i ma wiele uroku.
I, jak wspomniałam, wreszcie mamy Rafała w roli głównej - zasłużył sobie na to Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 17:15, 17 Wrz 2010    Temat postu:

Załóżmy, że Rafał konno dojechał do ogrodow, a jak wracał, to odesłał Gwiazdę do domu, a sam użył dywanu, żeby było szybciej.
Gwiazda to klaczka czy koń? Nie mam pojęcia. U mnie to wyraźnie klacz :3


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aisha
urzędnik


Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szóste Niebo
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 17:22, 17 Wrz 2010    Temat postu:

A mnie się wydaje, że jednak koń, jak i cała reszta wierzchowców Smile
Ale tak, wersja z odesłaniem Gwiazdy pasuje Smile. Przecież Rafał o Złotym Sercu mógł uznać, że zbyt długo zabawił na osobności i jest NATYCHMIAST potrzebny w Domu Uzdrowień, a jak natychmiast to tylko dywan przecież!Smile
I w tej sytuacji wszystko się zgadza i nie mam już zastrzeżeń Smile
Chciałabym jeszcze raz podkreślić, że mogę jedynie pozazdrościć Autorce lekkości pióra, co zauważyłam nie tylko w tym fiku.
Rafał przedstawiony jest idealnie i bardzo "rafałowo" SmileSmileSmile
Brawo.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 17:38, 17 Wrz 2010    Temat postu:

<rozpływa się w mokrą kałużę wdzięczności> Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcina
Samica Alfa


Dołączył: 29 Wrz 2005
Posty: 1887
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: skądinąd
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 21:47, 17 Wrz 2010    Temat postu:

Taka mini-miniaturka. Podoba mi się scena w Salit Tronu - w końcu Rafał jest Ostatnim Wiernym - dalej jest trochę naiwnie.
Ale pisz dalej - ja chcę więcej Czwórcy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aisha
urzędnik


Dołączył: 09 Wrz 2010
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Szóste Niebo
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 21:51, 17 Wrz 2010    Temat postu:

Tak, na mnie też ta scena zrobiła wrażenie. Marcino, ujęłaś to, czego ja nie potrafiłam - tam właśnie znajduję tego prawdziwego, dobrego, nieskażonego "dopuszczalnymi stratami" Rafała.
Krótko mówiąc, wzruszyłam się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 22:33, 17 Wrz 2010    Temat postu:

Wiem, że naiwnie, wiem. Po prostu pragnienie choćby drobnego uszkodzenia Rafała było silniejsze, niż zachowanie logiki całości Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
AsteriaRiddle
zbiegła dusza


Dołączył: 25 Paź 2012
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Czw 22:27, 25 Paź 2012    Temat postu:

To opowiadanie bardzo mnie poruszyło.
Od jakiegoś czasu nie miałam okazji przeczytać czegoś, co wyrwie na mnie wrażenie, a tobie się to udało.
Podziwiam cię za to i oby więcej takich prac.
Pozdrawiam!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 12:04, 27 Paź 2012    Temat postu:

Jejku, bardzo dziękuję Very Happy zdążyłam zapomnieć, że 'popełniłam' coś takiego Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suzu
anioł służebny


Dołączył: 09 Sty 2017
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:27, 11 Sty 2017    Temat postu:

Pięknie i tak wzruszająco... Dzięki Smile

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Suzu dnia Śro 9:29, 11 Sty 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin