Forum .:: SATOR ::. Strona Główna

.:: SATOR ::.
Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej
 

Nad Przepaścią
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Lilith
Świetlisty


Dołączył: 26 Maj 2011
Posty: 274
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Czw 21:58, 26 Maj 2011    Temat postu: Nad Przepaścią

Witam!
Jestem tu nowa i na początek chciałam się ze wszystkimi przywitać. Opowiadanie, które wrzucam, jest raczej długaśne, więc mam nadzieję, że nie umrzecie przy czytaniu... Pisane na specjalne zlecenie siostry (to znaczy jej chodziło o Hariela i Rafałka, tylko że się potem nieco... wymknęło spod kontroli XD). Enjoy!


Nad Przepaścią


Hariel szedł wąską, ciemną uliczką ziemskiego miasta, uśmiechając się lekko pod nosem. Wracał właśnie ze spotkania z samym Panem Uzdrowień, ale nie miał uczucia, że była to audiencja u Wyższego Świetlistego. Spotykali się już kolejny raz, popijając wyśmienitą herbatę Rafaela albo nieco gorszą albinosa i rozmawiając o różnicach między Wysokimi Niebami a Niskimi i Ziemią, wspominając lub po prostu zachwycając się otaczającym ich światem, podziwiając dzieło Stworzenia i ciesząc się, że wciąż istnieje. Zazwyczaj była z nimi także Glizda, ale tego dnia miała coś do załatwienia na Ziemi i życzyła sobie pójść sama, na co Hariel zgodził się z pewną niechęcią. Wszyscy troje zżyli się bardzo w tamtych strasznych dniach, gdy dni Ziemi wydawały się być policzone. Cichy, skromny archanioł nie zawsze radził sobie z ciętym językiem Głębianki, ale chętnie zapraszał przyjaciół do siebie, pomimo, że wymagało to pewnego nagięcia przepisów.
Pomimo zamyślenia Koci Stróż wyczuł, że dzieje się coś złego, jeszcze zanim pojawiły się przed nim dwie zakapturzone sylwetki. W jednej chwili ucieszył się, że nie ma z nim Glizdy i Bani oraz pożałował, że zostawił w domu Sterchacię. Sprytna koteczka na pewno sprowadziłaby pomoc.

Początkowo Hariel był przekonany, że na jego drodze stoją zwykli bandyci, jakich spotykał czasem, patrolując kocie przytułki. Jednak gdy podejrzani chwycili go za ramiona i krzyknęli "moc!" zrozumiał, że to będą znacznie poważniejsze kłopoty. Faktycznie, już po chwili przekonał się, że miał rację. Pytali go o Rafała. I byli bardzo, bardzo mocno zdeterminowani, by dowiedzieć się tego czegoś, o czym Hariel nie mógłby im powiedzieć, nawet gdyby przyszedł mu do głowy pomysł ratowania własnej skóry kosztem przyjaciela. A nie przyszedł. Napastnicy najwyraźniej nie zamierzali dać się przekonać, że naprawdę częste spotkania ograniczają się do picia herbaty i wspominania dawnych czasów. Wkrótce skopany, zbity Hariel był cały zakrwawiony. Podejrzewał, że prawa ręka jest złamana, o nosie nawet nie wspominając.
"Oczywiście, wszyscy myślą, że łatwiej wyciągnąć informacje od takiego nisko urodzonego ptaka niebieskiego jak ja" - zdążył jeszcze pomyśleć, nim stracił przytomność. Białe dredy rozsypały się wokół twarzy, bladej jak najlepsza, chińska porcelana.



Sophia nie była zadowolona. Splotła jasne dłonie i oparła na nich idealnie kształtną brodę. Wiedziała, że to nie może być takie proste. Była tego pewna. Ale zawsze warto było spróbować. Tym razem Wcielona Mądrość nie zrezygnuje, dopóki nie dowie się, co archaniołowie knują. Mogłaby oskarżyć Rafała o zdradę Królestwa i konszachty z Głębianami, ale to było zbyt mało. Łagodny, oddany Jasności Pan Uzdrowień na pewno nie spotykałby się z takimi istotami, gdyby nie zmusili go do tego dwaj najwięksi kombinatorzy Niebios - regent i jego najbliższy doradca, Książę Sekretów. I Sophia nagle zrozumiała, że odkryła ich najsłabszy punkt. Jeżeli uderzy tutaj, będzie to bardzo ryzykowne, ale wreszcie pozwoli jej dowiedzieć się prawdy. Pistis Sophia od tysiącleci była nieskończenie ostrożna i rozważna. Możliwe, że trochę ją to już znudziło.



Rafał nie mógł się powstrzymać przed odwiedzaniem pustej Komnaty Tronu, choć jej widok za każdym razem ranił go boleśnie. Codziennie o zmierzchu mijał potężne, śmiertelnie niebezpieczne gryfy, uchylał olbrzymie podwoje i wsuwał się do pomieszczenia, w którym niegdyś zawsze otrzymywał pociechę. Stawał przed tronem i wpatrywał się w niego nieruchomo, a myśli, gorzkie, pełne tęsknoty myśli przepływały przez jego umysł, podczas gdy szalony Serafiel mamrotał coś lub śmiał się cicho. Czasem spoglądał na Rafaela, który wiedział dobrze, że potężny Serafin nim gardzi. Nigdy jednak nie próbował go skrzywdzić i nie kierował do niego ponurych przepowiedni. Rafałowi zdarzało się myśleć, że jest w oczach Serafiela tylko dzieckiem, dzieckiem mniej sprytnym i zdolnym niż inne dzieci i dlatego nie zasługującym na straszenie. Raczej rzadko czuł z tego powodu żal.
Tego dnia było inaczej. Wślizgnął się do Sali Tronu, zmęczony i przygnębiony, czując, jak po raz milionowy przytłacza go NIEOBECNOŚĆ, mając wrażenie, że w ciągu ostatnich kilku lat znacznie się postarzał - chociaż przecież nie zaszło w zasadzie nic złego. Nic gorszego, niż zazwyczaj. Nie usłyszał żadnej radosnej nowiny typu "Michael oszalał" albo "Daimon ma zniszczyć Ziemię" albo "Ktoś ukradł Razjelowi Księgę". Nic. Ostatnie trzysta lat, od momentu gdy na Ziemię i Królestwo spłynęła moc Jasności, było wyjątkowo spokojne. Nawet Asmodeusz pogodził się z tym, że Blanka wybrała zwykłego śmiertelnika i z nim się zestarzała. Nawet Hija doszła do jakiegoś porozumienia z Daimonem i układało im się nieco lepiej niż zazwyczaj, dzielnie też walczyła o swoją praktykę w Limbo. Nawet Hariel i Glizda byli szczęśliwi - w zasadzie oni zwłaszcza byli szczęśliwi. Nawet Razjel, Gabryś i Michał przetrwali tamten kryzys i jakoś znów byli pełni energii. Tylko Pan Uzdrowień czuł, że ma w sobie powiększającą się z każdym dniem dziurę. "Czyżbym wariował? - zastanawiał się ze strachem, stojąc przed Tronem - Czyżby czekało mnie to samo, co Michała? Czy mogło się tak zdarzyć, że tym razem energia Światłości wyparowała z Królestwa szybciej i dla mnie jest jej zwyczajnie zbyt mało?" Już kiedy odwrócił się, by wyjść, Serafin rozwinął górną parę swoich ognistych skrzydeł, a jego dziwna, wydłużona głowa zwróciła się w stronę Pana Uzdrowień.
- To wszystko się kończy, mały Rafaelu. Wszystko się kończy - powiedział łagodnie, a archaniołem wstrząsnął nagły dreszcz i z trudem się opanował, żeby nie wybiec z Komnaty z krzykiem. Zamiast tego powoli zamknął drzwi i przeszedł między dwuszeregiem Gryfów, próbując uspokoić galopujące serce. Gdy tylko minął ostatniego, całe jego ciało przeszył potworny ból, jakaś straszliwa siła targnęła nim i przygięła go do ziemi. Wydawało mu się, że słyszy czyjś głos, zadający pytanie, ale cierpienie sprawiło, że nie był w stanie zrozumieć słów. Wzrok przesłoniła mu ciemność i Pan Uzdrowień stracił przytomność.



Glizda kręciła się niespokojnie po małym domku, co chwila wyglądając przez okienko. Było już późno, znacznie później, niż normalnie, kiedy wracali od Rafała. Oczywiście, że Hariel mógł się zasiedzieć, mógł odwiedzić Małą i Zyzia na cmentarzu, mógł też wybrać się jeszcze raz na obchód, żeby upewnić się, że z jego podopiecznymi jest wszystko w porządku. Naprawdę bardzo lubił swoje zajęcie i poświęcał mu większość czasu. Pewnie trafił mu się jakiś nietypowy przypadek, przyjdzie z nowym kotem albo opowie, jak to znalazł mieszkanie dla kocicy i jej małych. Często tak bywało. A jednak Glizda nie mogła się dziś pozbyć niepokoju.
- Bania, zasuwaj do łóżka! Ale to już! - krzyknęła na siostrzeńca, który mimo późnej pory rozrabiał jeszcze z kotami. W tej samej chwili dzieciak wrzasnął przerażająco. W jednej chwili znalazła się przy nim, objęła go z całej siły ramionami. Wiedziała, co teraz będzie, nie po raz pierwszy dostawał takiego ataku paniki. Jego ciało zrobiło się sztywne, wytrzeszczone ślepka wpatrywały się ze śmiertelnym przerażeniem w coś, co dla niej pozostawało niewidoczne. Wcale, ale to wcale nie chciałaby zobaczyć tego, co wprawiało go w takie przerażenie. Przenikliwy wrzask zdawał się rozrywać jej uszy, spłoszone koty pochowały się w ciemnych zakamarkach. Nagle w krzyku Bani pojawiły się słowa, które sprawiły, że Glizda sama zadrżała.
- Biały Anioł! Nie! Nie krzyyyyyyyyyyyyyyyyyywdziiiiiiiiiiii! Biały Anioł dobryyyyyyyyyy! - wył dzieciak. Demonica nagle straciła panowanie nad sobą. Odwróciła chłopca twarzą do siebie, potrząsnęła nim mocno.
- Co się stało? Mów! - rozkazała - Gdzie jest Hariel?!
Nawet jeżeli Bania mógłby określić miejsce ze swojej wizji, nie był w stanie odpowiedzieć. Wyślizgnął jej się z rąk i upadł na ziemię, wciąż wrzeszcząc. Wątłym ciałem wstrząsały drgawki, po policzkach spływała piana, mieszając się ze łzami. Przez straszliwy ułamek sekundy Glizdę ogarnęła wściekłość na dziecko, poczuła, że zalewa ją fala szaleństwa. Ale nie bez powodu była prostą, silną głębiańską dziewczyną, istotą, która przetrwała najgorsze piekło. Bezrozumną złość zastąpił instynkt, każący zapewnić bezpieczeństwo malcowi. Dopiero gdy atak minął, a umyty Bania zasnął spokojnie pod czujnymi spojrzeniami kotów, demonica wybiegła z domku.

To Jomjael znalazł zakrwawionego, nieprzytomnego Hariela, leżącego w jednym z wąskich, brudnych zaułków. Nie rozpoznałby jego zmasakrowanej twarzy, gdyby nie związane dredy, przypominające mop. Taki, którym ktoś wycierał podłogę w rzeźni.
- Hariel? Żyjesz? - zapytał, potrząsając przyjaciela za ramię. Przez twarz anioła przebiegł krótki dreszcz, z pomiędzy popękanych warg wydostał się jęk.
- Rafał... Pytali mnie... Trzeba go ostrzec! - wykrztusił z wysiłkiem. W opuchniętej twarzy błysnęły upiornie białka i albinos omdlał w ramionach Jomjaela.

Glizda w pierwszej chwili zupełnie nie myślała o ostrzeżeniu Rafała, ale i tak od razu wygrzebała Oko Dnia. Archanioł naprawił nawet jej twarz. Co to dla niego, poskładać pobitego anioła? Ku jej irytacji, Rafael nie odpowiadał. Zawsze był powolny, często zdarzało mu się nie mieć Oka przy sobie, ale teraz zasiało to w niej ziarno niepokoju. Postanowiła zaryzykować i wezwać Lahatiela. Ten dziwny Świetlisty zawsze okazywał jej sympatię, opiekowała się nim, kiedy był poraniony, ale nigdy nie rozmawiała z nim przez Oko i nie była pewna, czy chciałby tego. W końcu była demonicą. Może nie odważyłaby się, gdyby nie widok tak podle potraktowanego Hariela i zmartwionej miny starego żołnierza, który obmywał mu właśnie twarz.

Kiedy Daimon usłyszał relację Glizdy, jego oczy zwęziły się niebezpiecznie, a w czarnych jak Otchłań źrenicach demonica zobaczyła narastającą z wolna furię. W jednej chwili przypomniała sobie, dlaczego Lahatiel budził w niej czasem obawę. Był zupełnie inny niż Rafał.
- Kto? - zapytał ochrypłym, groźnym głosem.
- Nie wiemy nic - odpowiedziała twardo, po czym przypomniała sobie relację Jomjaela. - Powiedział tylko coś tam, że go pytali i że trzeba ostrzec Rafała. Znaczy, Pana Uzdrowień.
- Wiem, kto to jest Rafał - burknął, ale wiedziała, że tak naprawdę myślami jest zupełnie gdzie indziej. - Pójdę zaraz do jego Pałacu i jeśli tam będzie, przyciągnę do was za uszy. Sierota, zawsze gdzieś zostawi Oko. Nie martw się, Glizda. Dopilnuję, żeby ten, kto to zrobił, gorzko pożałował swojej głupoty.
"Pewnie, że to zrobi. Widać w jego oczach, że marzy o skopaniu im tyłków" - pomyślała Glizda, po czym odpowiedziała rozsądnie:
- Ty lepiej dopilnuj, żeby Hariela porządny medyk odwiedził. Twoja zemsta nie naprawi mu twarzy.
- To masz jak w banku.



Daimon najpierw próbował skontaktować się z Panem Uzdrowień za pomocą Oka, po czym udał się do pałacu Rafaela. Gdy tam także nie zastał Archanioła, sprawdził, czy nie ma go w szpitalu w Piątym Niebie i u pozostałych spiskowców. Nie było go nigdzie. Wobec tego Frey poprosił o przysługę Algiviusa, a następnie opowiedział Michałowi, Razjelowi i Gabrielowi o przekazanym przez Glizdę ostrzeżeniu. Pan Objawień od razu się zaniepokoił.
- Zbyt długo była cisza, co? - warknął, po czym zwrócił się do Razjela, który pomagał mu właśnie porządkować stertę jakichś papierów - Raz, możesz namierzyć Rafałka? Powinien wiedzieć, co się dzieje.
Książę Magów skinął głową.
- Dam wam znać, jak skończę.
- Powiedz mu na początek, żeby pofatygował dupę do pałacu Regenta.
- Jasne.



Razjel namierzył przyjaciela prawie natychmiast.
- Gabriel, za godzinę jesteś u mnie - rzucił do Oka Dnia tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym chwycił skrawek dywanu.
- Moc! - krzyknął.

Między dwoma wysokimi, ciemnymi kamienicami znajdowała się wąska, ślepa szpara, jakby budowniczowie nie mieli pomysłu, co zrobić z nadmiarem przestrzeni. W Limbo dużo było takich dziwnych miejsc, często z czasem zasypywanych przez górę śmieci, stających się tajnymi kryjówkami i drogami ucieczki dla wychowanych tu złodziejaszków, małych demonów, gnomów i szczurów. W tej konkretnej szparze znajdowała się tylko luźna sterta desek. Na jej tle skrzydła i kredowo biała twarz Rafaela wyraźnie rzucały się w oczy - oczywiście jeżeli ktoś zadał sobie wysiłek zajrzenia w ciemną szczelinę. Raczej niewielu przechodniom się to zdarzało, a jeśli coś widzieli, woleli odwrócić wzrok i przyspieszyć kroku. Książę Tajemnic potrzebował chwili, żeby znaleźć miejsce ze swojej wizji. Choć wiedział, czego szuka i choć od lat był przyzwyczajony do rozmaitych niespodzianek, zwłaszcza w tym negatywnym sensie, teraz serce mu przyspieszyło. Ciało przyjaciela było trupio zimne, wyczuwał też ślady potężnego czaru, który został użyty na Panu Uzdrowień.
- Co ty tu robiłeś? - mruknął do siebie, podtrzymując Rafała i wyjmując dywan.



Ból. W całym ciele czujesz przejmujący ból, jakby spierały się w tobie dwie przeciwstawne siły. Walczyły między sobą, przy okazji rozrywając cię na strzępy. Czujesz, że krzyczysz, ale nie słyszysz dźwięku, wydobywającego się z twoich ust. Po raz pierwszy w swoim długim życiu cierpisz tak bardzo. Nie potrafisz powstrzymać szlochu. Gdzieś w tym wszystkim czujesz łagodny dotyk ręki, który eksploduje w twoim ciele falami bólu i słyszysz niezrozumiały szept. Próbujesz się wyrwać, ale dłoń zmienia się nagle w zaciśnięte na twym ramieniu imadło. Ten, kto cię trzyma, nie ma zamiaru pozwolić ci uciec. Czego chce? Powoli, niezmiernie powoli, ból znika i już możesz ostrożnie uchylić powieki. Mija chwila, zanim kolorowe plamy nabiorą ostrości, kolejna, nim poznajesz pochyloną nad tobą twarz.
- Raz?
Oczy Pana Tajemnic pozostają zimne i niewzruszone i przez chwilę ogarnia cię lęk, ale czujesz, jak z jego palców, dotykających teraz twojej klatki piersiowej, promieniuje ciepło i siła. Powoli rozumiesz, co robi Razjel.
- Pamiętasz coś? - pyta, choć musi go to wiele kosztować.
- Ktoś... Ktoś mnie pytał - mówisz, z trudem wygrzebując wspomnienia.
- O co?
Ze wszystkich sił próbujesz sobie przypomnieć, ale nic z tego nie wychodzi. Jakbyś miał w tym miejscu czarną dziurę. Nic. Razjel to widzi i próbuje ci pomóc. Na jego czole perlą się krople potu, ponieważ cały czas dawkuje ci własną energię. Inaczej już byś stracił przytomność.
- Spróbujmy po kolei. Byłeś w Limbo...
Patrzysz na niego i czujesz, że coś ci nie pasuje. Powoli, bardzo powoli przypominasz sobie tamtą chwilę.
- Nie... Nie byłem w Limbo... - szepczesz. W twarzy Księcia Tajemnic nie porusza się ani jeden nerw, ale jesteście połączeni jego energią, płynącą do ciebie i wyczuwasz, jak bardzo dziwi go ta odpowiedź.
- Jesteś pewien? Całkowicie pewien? - pyta Razjel i zwiększa ilość siły, którą ci przesyła. Rozjaśnia ci się całkiem w głowie i już wiesz. Masz też świadomość, jak groźne jest to, co stało się naprawdę.
- Tak - stwierdzasz. Razjel jeszcze nie wie. Może to dlatego w jego oczach wciąż mieszka ten chłodny, odległy błękit. A może dlatego, że rozjaśnianie ci w głowie sprawia, że zaraz zemdleje. Widzisz to po jego białych policzkach i sinych ustach.
- Więc gdzie byłeś?
- Wychodziłem z Komnaty Tronu.
W tej chwili łącząca was nić zostaje zerwana, a ty czujesz, jak błyskawicznie uciekają z ciebie siły. Niczym Jasność z Królestwa. Nie widzisz już, że Książę Tajemnic zatacza się i pada ciężko na miękki fotel, przewidująco postawiony tuż przy łóżku.

Gabriel chodził w kółko po skromnie urządzonym, dużym pokoju Rafaela, ocienionym rosnącymi na zewnątrz pnączami i licznymi doniczkami z roślinnością wewnątrz. Daimon Frey opierał się o parapet, Michał siedział na wysokim taborecie, podpierając głowę na łokciach, a łokcie na pochyłym pulpicie, przy którym Rafał zwykł był pisać. Razjel, wciąż bardzo blady, klęczał przy łóżku Rafała, szepcząc skomplikowane formuły zaklęć.
- Nie rozumiem tego! - stwierdził regent Królestwa po raz tysięczny. - Za cholerę nie mogę tego zrozumieć! Ktokolwiek z nas - to by było przerażające, ale do zrozumienia, mamy kilku wrogów. Ale Rafał? Po co ktokolwiek miałby atakować czarną magią Rafaela? Wszyscy wiedzą, że on nie znosi polityki. Ogranicza się do latania po wszelkich możliwych szpitalach Siedmiu Nieb i Limbo, okazjonalnie zaglądając nawet do Głębi i uzdrawiania lub po prostu leczenia kogo się da.
- Może pomógł komuś, komu nie powinien był? Uratował bossa mafii i spadkobierca się wkurzył? - podsunął Michael.
- I poleciał prosto do Siódmego Nieba, omijając wszystkie straże, żeby zaatakować Rafała akurat wtedy, kiedy będzie wychodził z Komnaty Tronu? Ponieważ mało miał okazji, żeby go wykończyć, kiedy nasz Uzdrowiciel wracał po kryjomu z Głębi? - Daimon Frey wzruszył ramionami. - Przykro mi, kolejna hipoteza, która nie trzyma się kupy.
- Może wymyślisz lepszą, Burzycielu Światów? - burknął urażony Pan Zastępów. Frey zmilczał, bo nie miał żadnego pomysłu. Pan Tajemnic starał się doprowadzić Rafała do stanu używalności, a jego przyjaciele usiłowali wymyślić, po co ktoś mógł zaatakować tego najłagodniejszego z archaniołów, trzymającego się możliwie najdalej od wszystkich mrocznych tajemnic. Odnosili mniej więcej podobne sukcesy - to znaczy marne.
- Może Serafiel go zaatakował? - Michał wpadł na kolejny pomysł. - Po co on tam w ogóle poszedł?
- To brzmi bardziej z sensem - stwierdził Anioł Zagłady. - Podobno już raz chciał was usmażyć.
Gabriel wstrząsnął się na samo wspomnienie tamtej sceny.
- Kto go wie? Ale przecież Rafałek powiedział, że już wychodził...
- Może udało mu się jakoś uciec, ale potem stracił przytomność? To by wiele wyjaśniało. Co o tym myślisz, Razjel? - zapytał Frey. Książę Magów rzucił im lodowate spojrzenie, na moment przerywając powtarzanie zaklęć.
- Wszyscy jesteście idiotami. Czy nie powiedziałem wam, że zaatakowano go czarną magią? Nawet gdyby Serafiel zrobił z Rafała parówkę, w dalszym ciągu nie nazwałbym jego działań czarną magią.
- A niby jaką? Białą? - zirytował się Pan Objawień. - Sam wiesz, jak bardzo niebezpieczny potrafi być.
- Niebezpieczny i szalony - tak. Ale nie używa do tego czarnej magii - powtórzył z uporem Razjel. - Jeżeli chcecie, żeby Rafał wyszedł z tego żywy, przestańcie zawracać mi głowę. Rozmawiajcie w ogrodzie. Albo gdziekolwiek indziej. Po jaką cholerę ja was tu w ogóle wzywałem?
- Nie wzywałeś nas tu, tylko do swojej pracowni - pocieszył go Regent. - Sami tu przylecieliśmy, bo nie pojawiłeś się na umówionym miejscu przez bite cztery godziny, a twoje wezwanie, wiesz, brzmiało nieco niepokojąco.
Razjel rzucił przyjacielowi wściekłe spojrzenie. Użył niezwykle wyczerpującej magii, by wydobyć od Pana Uzdrowień chociaż minimum informacji, a to, czego się dowiedział, raczej nie poprawiło mu humoru. Marzył o chwili snu, ale stan Rafała wciąż był zbyt niestabilny, by odejść od jego łóżka.
- Możemy ci jakoś pomóc, Raz? - spytał Michał.
- Tak. Po prostu zniknijcie stąd sobie na razie.

W ogrodzie Rafaela panoszył się swobodny gąszcz najróżniejszych roślin, ponieważ Pan Uzdrowień nie lubił ograniczać żywych istot. Roiło się tu od ptaków, sylfów i rozmaitych dziwnych zwierząt, kryjących się wśród gęstwiny. Tuż przed pałacem znajdował się niewielki, wyłożony otoczakami taras, na którym stały drewniane fotele i stoliki. To tutaj rozsiedli się wyrzuceni aniołowie i tutaj półtorej godziny później pojawił się Razjel, z oczyma podkrążonymi ze zmęczenia. - Wina! - zażądał na wstępie, opadając na jeden z twardych foteli. Anielica służebna natychmiast podała mu dzban słabego napoju (Rafał raczej nie dbał o zawartość swojej piwniczki, preferując specjalnie parzoną herbatę) i zniknęła w głębi domu. Pan Tajemnic wypił łyk i skrzywił się.
- Już wiem, czemu nie pijecie - stwierdził. - Rafał teraz śpi, ale udało mi się wyciągnąć z niego jeszcze parę szczegółów. Pamięta, że wyszedł z Komnaty Tronu przestraszony, bo Serafiel powiedział mu, że, cytuję: "to wszystko się kończy", a potem poczuł ból w całym ciele i wydaje mu się, że ktoś go o coś pytał. Nie pamięta, czy odpowiedział. Zaraz potem stracił przytomność. Nie ma pojęcia, jak znalazł się w Limbo.
- Znowu wróżby - skrzywił się Gabriel.
- Po co on tam w ogóle polazł? - Frey powtórzył pytanie Michała. Razjel wzruszył chudymi ramionami.
- Rafał taki jest. Chodzi tam codziennie, nie zauważyliście? On jeden z nas wszystkich nie stracił jeszcze nadziei.
Pan Zastępów drgnął, jakby te słowa przypomniały mu własne załamanie, gdy przed trzystu laty oszalał z braku Jasności. Z czwórki przyjaciół on najłatwiej mógł zrozumieć tęsknotę Rafaela.
- Mnie bardziej niepokoi to, że napastnik go o coś pytał - burknął. - Jeżeli Rafał był w szoku, nie wiadomo, co odpowiedział. W takim razie zaatakowanie go w takim miejscu było bardzo sprytne, bo nawet gdyby nie... zaistniałe okoliczności... i tak miałby święte prawo być zmieszany i nieobecny duchem po wizycie u Pana.
- Obawiam się, że to częściowo nasza wina - stwierdził Władca Snów. - Wtajemniczamy go w większość naszych planów, wie znacznie więcej niż taki Uriel, a jest z nas wszystkich najbardziej bezbronny. Aż dziwne, że nikt dotychczas nie wpadł na ten pomysł.
- Zapominasz, że pozostaje Wyższym Świetlistym - Razjel pociągnął kolejny łyk wina i wykrzywił się niemiłosiernie. - Tfu! Gabrysiu, wieczorem musimy skorzystać z twojej piwniczki. Tego się nie da pić. To, że Rafał na co dzień ogranicza się do leczenia - kontynuował - nie oznacza, że nie posiada innych zdolności. Ten, kto go tak skatował, musiał sam być potężny.
- Cóż za pocieszenie - warknął regent. - uwielbiam dowiadywać się, że moi wrogowie są potężni.



Pan Tajemnic stwierdził, że jak tak dalej pójdzie, znienawidzi poranki. Po raz pierwszy od trzystu lat poczuł, że świat znowu wali mu się na głowę i rozpada na strzępy (wraz z rzeczoną głową). Gabriel czuł się najwyraźniej podobnie, a w każdym razie Razjel dawno już nie widział, żeby przyjaciel z taką energią usiłował pozbyć się palca wskazującego za pomocą pierścienia Regenta. Tym razem Książę Magów został obudzony za pomocą Oka Dnia przez Gabriela i nie miał czasu, żeby zerknąć w któreś ze swoich magicznych urządzeń. Ale już widok śmiertelnie pobladłej twarzy i jadowicie zielonych, błyszczących gorączką oczu Pana Objawień powiedział mu, że to nie będzie dobry dzień. W pośpiechu narzucił szatę w swoich ulubionych odcieniach błękitu i chwycił skrawek latającego dywanu.
W gabinecie regenta nie było nikogo oprócz białego niczym dłonie Królowej Gabriela, ściskającego w spotniałych, drżących palcach list.
- Pistis - wychrypiał, widząc pytające spojrzenie przyjaciela. - Pisze, że otrzymała wezwanie przed oblicze Światłości i polecenie, by przybyć wraz z regentem. Wiem, o czym myślisz - dodał, widząc otwierającego usta Razjela. - Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem, było popędzenie do Komnaty Tronu. Wciąż jest pusta, a Serafiel nawet nie zareagował na mój widok. A przecież gdyby Pan miał wrócić, on wiedziałby pierwszy. Na pewno. I nie zostawiłby na mnie suchej nitki. A to oznacza...
- Wezwij wszystkich, którzy biorą udział w spisku, niech pojawią się natychmiast - polecił Książę Sekretów. Lodowy błękit jego oczu pozostał niewzruszony, choć policzki ledwie zauważalnie pobladły.

- Innymi słowy, daliście panowie dupy - podsumował Asmodeusz. - Nie możecie jej sprzątnąć?
Regent pokręcił ponuro głową.
- Jest Eonem, i to postawionym najwyżej wśród dawnej arystokracji. Musielibyśmy mieć żelazne dowody jej zdrady, w przeciwnym razie i tak wybuchłyby zamieszki podobne do tych, które wkrótce będziemy mieli na głowie. Tymczasem do żelaznych dowodów zdrady bliżej jest, niestety, jej.
- A nie da się... -zaczął Azazel, ale Razjel przerwał mu w pół słowa.
- Już sprawdziłem. Nie zdążymy spreparować dowodów w ciągu tych dwóch dni. A w dodatku jestem pewien, że Sophia zabezpieczyła się w jakiś sposób na taką ewentualność. Nie chcę sprawdzać, czy będą to na przykład fontanny, wyśpiewujące naszą tajemnicę we wszystkich Siedmiu Niebach. Nawet jeśli nie wszyscy uwierzą, zamieszki gotowe... Albo powszechne wezwania, by stanąć przed obliczem Pańskim...
- Jak to się stało? - spytał zgnębiony Lucyfer, rozcierając kąciki oczu.
- Dopadła Rafała, kiedy wychodził z Komnaty Tronu i potraktowała go czarną magią w takiej dawce, że o mały włos go nie zabiła. Nie wiemy, jak wiele dokładnie wie, bo Rafał nawet z pomocą magii Razjela nie był w stanie przypomnieć sobie pytań - wyjaśnił niechętnie Gabriel. Pan Uzdrowień nie brał udziału w naradzie, bo wciąż jeszcze był straszliwie osłabiony i Razjel był zdania, że tak złe wiadomości mogłyby zagrozić jego życiu. Lucyfer bez wątpienia poczułby satysfakcję z tego, że to nie po jego stronie zdarzył się ten przeciek, gdyby nie to, że właśnie miał przed oczyma wizję krwawej jatki, jaka rozpęta się w Otchłani, gdy tylko rozejdzie się tam wieść, że Pan już nie gwarantuje władzy Niosącego Światło. W porównaniu z tą wizją wszystkie dotychczasowe walki, włącznie z tą, po której Asmodeusz pozwolił sobie ponabijać na pale kilka setek demonów i ustawić je w roli dekoracji dookoła Pandemonium, wydawały się jedynie zabawą w wojnę.
- Jest tylko jedna szansa - stwierdził Asmodeusz. Zgniły Chłopiec sprawiał wrażenie, jakby rozważał możliwość otworzenia kolejnego burdelu, a nie sprawę, od której zależą losy całego uniwersum, ale ci, którzy go znali trochę lepiej, wiedzieli, że to tylko pozory - Musimy wciągnąć ją do spisku.
Archaniołowie, Daimon i Lucyfer skrzywili się na tę propozycję.
- Wątpię, czy się zgodzi - stwierdził kwaśno Lampka.
- Znając jej ambicje, raczej się wkurzy, że nie uwzględniliśmy jej wcześniej - dodał Razjel. Ale Michał nieoczekiwanie zapalił się do tego projektu.
- To się może udać! - oświadczył, potrząsając szafranowymi lokami. - Najlepiej, jeżeli zaproponujemy jej to zaraz po tym, jak zobaczy pusty Tron. Może coś podejrzewać, skoro blefuje z wezwaniem, ale w głębi duszy nie wierzy w to, że Pan mógłby odejść. Nie myśli, że to prawda. Będzie w takim szoku, że może się udać wciągnąć ją w spisek. Ostatecznie nie wie przecież, kiedy dokładnie Jasność zniknęła.
Oczy Razjela błysnęły jaśniej.
- Racja! Możemy to jeszcze tak obrócić, żeby poczuła się naszą jedyną nadzieją. Będziemy mieli przesrane na następne kilka wieków, bo będziemy musieli się użerać z tym babsztylem, ale zawsze lepsze to, niż wojna domowa tu i w Głębi. Zgadzacie się?
- W razie czego, wszyscy już wiecie, że coś się szykuje. Postaramy się was ostrzec, jeżeli plan nie wypali - podsumował Gabriel.
- Czyli na dziewięćdziesiąt dziewięć procent - mruknął Lucyfer, przeczesując palcami piaskowe włosy. - Mod, Azazelu, idziemy. Trzeba spróbować się przygotować na Armagedon.

- Idę z wami - szepcze Rafael. Jest tak słaby, że z trudem utrzymuje powieki otwarte, ale w oczach ma niezwykłą determinację. Gabriel krzywi się, a spojrzenie, jakim obrzuca przyjaciół, mówi jasno: "Zabiję tego, który mu powiedział".
- Nie krzyw się tak, Dżibril. Ostatecznie powinien wiedzieć, co jest grane - wzrusza ramionami Frey i Regent przez moment zastanawia się, czy Tańczący Na Zgliszczach nie mści się przypadkiem na nich za tamten dzień przed trzystu laty, gdy był pewien, że wraz z całą planetą zabije także dwóch archaniołów. Z twarzy Anioła Zniszczenia nie daje się nic odczytać, ale po chwili Gabriel odrzuca tę myśl. Daimon nie jest z tych, którzy dla zemsty ryzykowaliby życie przyjaciół, a obecność przy pustym Tronie to na osiemdziesiąt procent wyrok śmierci.
- Rafał, zastanów się, proszę. My się nie wykręcimy, ale ty... Ty ciągle masz jeszcze szansę.
Rafael patrzy w butelkowozielone, pełne goryczy oczy, widzi ściągnięte brwi i nagle rozumie, że Gabriel musiał już rozmawiać o tym z Michałem i Razjelem. Że ich także próbował ocalić. Nie zdołał.
- Nic z tego, Gabrielu - uśmiecha się. - Siedzimy w tym razem, od zawsze. Jeżeli wy trzej idziecie, też chcę tam być. Jeśli nie uda się przekonać Sophii, chcę razem z wami ponieść konsekwencje. Nie byłem aż takim znowu ślepym narzędziem, za jakie mnie uważacie.
Gabriel wygląda, jakby pękało mu właśnie serce.
- To nie chodzi o to... - zaczyna, ale Rafael czuje, że zaraz straci przytomność, więc przerywa mu.
- Razjel... Postaw mnie na nogi do jutra, dobrze? Proszę...
Książę Tajemnic krzywi się ironicznie.
- Jak ty mnie, kiedy myśleliśmy, że Frey ma rozwalić Ziemię?
- Tak.
Michał parska krótkim śmiechem.
- W takiej gromadzie w razie potrzeby obezwładnimy Sophię...




Gabriel szedł pomiędzy potężnymi Gryfami, ubrany w swą najlepszą, wyjściową szatę, marząc o tym, by nigdy nie dojść do drzwi Sali Tronu. Sophia również była wystrojona, ale jej pełne okrutnego tryumfu oczy powiedziały regentowi, że dni jego życia są policzone. Coraz bardziej wątpił, czy zaproponowany przez Asmodeusza plan ma szanse powodzenia.
- To zaszczyt, że mam się stawić przed obliczem pana - wyszczebiotała na przywitanie. - zwłaszcza w towarzystwie regenta. Dawno już nie widziałam Pana... Bardzo dawno, jeśli mam być szczera... Już myślałam, że coś się stało... - mówiła, a Pan Objawień z trudem powstrzymywał wstrząsające nim dreszcze. Miał ochotę skopać ją ze wszystkich Siedmiu Nieb, kiedy zapytała go, czy wszystko w porządku z Rafaelem, bo wygląda blado. Ale nie mógł tego zrobić. Jeszcze tylko kilka kroków, i będzie po wszystkim... Sophia zobaczy pusty Tron i w najlepszym razie zgodzi się na udział w spisku. W najgorszym razie regent zostanie skazany na karę śmierci za zdradę Królestwa. I nikogo nie będzie obchodziło, że robił to dla jego dobra. Czuł, że drżą mu dłonie, więc schował je głębiej w szerokie rękawy szaty. Nawet jeśli Pistis wygra, nie musi mieć tej dodatkowej satysfakcji. Złowił jej dumne spojrzenie i szyderczy uśmiech, gdy sięgał do klamki mokrymi od potu dłońmi. Za nią widział białe jak kreda twarze trójki przyjaciół. Sam blady jak trup, zamknął oczy i rozpaczliwie pchnął drzwi.



Komnata Tronu wcale nie wydała mu się aż tak potężna - i nic dziwnego. Wypełniały ją ogniste postaci Serafinów i świetliste ciała Cherubinów. Na stopniach Tronu siedziała Królowa, jaśniejsza i uśmiechnięta promienniej niż kiedykolwiek, a w stronę czwórki archaniołów i Sophi powoli kroczył Syn. Trudno powiedzieć, kto był bardziej zaskoczony - Gabriel czy Sophia - choć Pan Objawień wygrywał chyba o krótki łeb - czyli o setki lat widoku pustego Tronu. Nim któreś z nich zdołało się poruszyć, przemknął obok nich Michał i runął do stóp Pańskich. Nagle i oni rzucili się w stronę Syna, zanosząc się jednakowym szlochem. Otoczeni Jego miłością, zapomnieli o wszystkim, co ich dzieliło, zapomnieli o nienawiści i zazdrości, o swoich krętactwach i kłamstwach. Znów byli tylko Sługami Jasności, Jej dziećmi. Dopiero teraz Gabriel zrozumiał, jak przez te wieki brakowało mu Światłości, dopiero teraz zrozumiał, że obaj z Razjelem nie mieli racji. Im także groziło szaleństwo z braku Jasności, tak samo jak Michałowi i cierpiącemu w milczeniu Rafałowi. Tylko aż dotąd nie zdawali sobie z tego sprawy.
Podtrzymujący Rafała Razjel osunął się na kolana, zasłaniając twarz dłońmi i powtarzając "Przebacz mi!" między kolejnymi spazmami płaczu.
Rafael, który przez wieki codziennie szukał pocieszenia przed Tronem Pańskim, który tak rozpaczliwie tęsknił, teraz poczuł nagle, że nie jest w stanie ogarnąć tego wszystkiego, poczuł, że nie potrafi tego znieść ani zrozumieć. Miał wrażenie, że otwiera się w nim jakaś kosmiczna, wciągająca wszystko pustka, że w pomieszczeniu wypełnionym Jasnością zalewa go mrok. W głowie mu zawirowało i najbardziej prawy z aniołów pańskich runął na posadzkę.

Razjel wiedział, że ze wszystkich spiskowców to on jest tym najbardziej przeklętym, to on dopuścił się najgorszej zbrodni. Gabriel robił co mógł, żeby utrzymać Królestwo w jednym kawałku, Michał zwyczajnie oszalał, a Rafał nigdy tak naprawdę nie zawiódł - tylko Książę Alchemików miał na rękach krew zabitej Boskiej Bestii, stworzenia zamordowanego z zimną krwią i w pełni władz umysłowych. Ta zbrodnia ciążyła mu przez lata, jej wspomnienie kryło się w zakamarkach jego umysłu i powracało w nocnych koszmarach. Teraz czuł, jak jej ciężar przygniata go do ziemi, rozrywa serce. Cierpienie sprawiło, że zapomniał o całym świecie. Nie mógł zauważyć, co się dzieje z Rafaelem, dopiero stukot upadającego ciała i śmiertelnie pobladła twarz leżącego przyjaciela wyrwały go ze stanu, w jakim się znajdował.

...Rafał! Rafał, odezwij się! - krzyczysz. Ale Pan Uzdrowień nie odpowiada, leży zupełnie nieruchomo, a jego brązowe oczy obojętnie wpatrują się w pustkę. Ramiona są rozrzucone szeroko, podobnie jak śnieżnobiałe skrzydła, a blade dłonie są równie zimne jak lód. Nie możesz w to uwierzyć, nie teraz. Kiedy znalazłeś go w Limbo, wiedziałeś, że jest bliski śmierci, walczyłeś o niego, ale wydawało ci się, że coś tam pojmujesz. A teraz? Myśl, że Rafał mógłby umrzeć w Sali Tronu, w dniu powrotu Pana, wydaje ci się absurdalna. Klęczysz przy nim, ty, znany z chłodu i żelaznych nerwów i krzyczysz, krzyczysz tak, jakby ktoś wbijał ci nasączone trucizną igły pod paznokcie. Bo to wszystko jest nie tak, jak powinno być. Bo to nie on...
Głos w twojej głowie jest głosem Pana, nie masz co do tego najmniejszych wątpliwości, choć słyszysz go po raz pierwszy od wieków. Jego słowa przenikają cię i przepełniają.
- MAGU, KTÓRY HANDLOWAŁEŚ ŻYCIEM, CZY ROZUMIESZ, CO UCZYNIŁEŚ?
Kulisz się, jak przestraszone dziecko, wszystko, co możesz wykrztusić, to bezładny bełkot.
- To ja... To ja... Więc czemu on?!
Głos Pana jest nieustępliwy, wie wszystko i wszystko rozumie. W przeciwieństwie do ciebie. Ale już niedługo. Już zaczynasz pojmować. Bo oto głos mówi:
- WIĘC JESZCZE RAZ STANIESZ DO HANDLU. CO MOŻESZ DAĆ ZA JEGO ŻYCIE? KOGO MOŻESZ TERAZ POŚWIĘCIĆ? KOGO ZABIĆ?
W tej chwili wtrąca się Gabriel, staje obok ciebie.
- Panie mój, wiesz, że działał na moje polecenie. Powiedziałem mu, żeby... żeby wyciągnął ją za wszelką cenę. Żeby znalazł sposób. Pomogłem mu. To ja... To ja znalazłem Akne. Nic nie zrobiłem, kiedy już zrozumiałem, jak daleko zaszliśmy. Nie jest bardziej winny niż ja. Błagam, Panie...
Wstajesz z trudem i odsuwasz go, chociaż schowanie się w jego wielkich skrzydłach wydaje ci się nieskończenie kuszące. Ale nie. Już nie. Musisz to skończyć.
- To bzdura. Ty to wiesz, Jasności, prawda? Wiesz, że miałem zawsze wybór. Gabriel nie rozumiał znaczenia tego wszystkiego, nie był nigdy między światami, nie wiedział, o co prosi Akne. Nie wiedział, ile śmierci jest potrzebnych, żeby wyciągnąć Hijię. Ja wiedziałem o tym wszystkim, a mimo tego postanowiłem rzucić wyzwanie śmierci. Cenę za to ponoszę każdego dnia. - Wzruszasz chudymi ramionami, a w twoich oczach nie widać już ani rozpaczy, ani strachu, tylko spokojną gotowość. Bo już wiesz, łaska pańska i Jego wola wypełnia cię całego, od stóp do głów i rozumiesz, że to już ostatnia rzecz, którą musisz zrobić. Ulga sprawia, że chce ci się płakać i krzyczeć, tym razem z miłości. Nie boisz się, ty, Pan Tajemnic, Książę Magów, Archanioł Razjel, po raz pierwszy od wieków poddajesz się spokojnej ufności. - Wiem, że ta cena nie wyrównuje moich grzechów, ale to wszystko, co mogę ofiarować - szepczesz. Kątem oka widzisz spiętą twarz Gabriela.
- Co ty chcesz zrobić, Raz? - mamrocze. Uśmiechasz się i rzucasz mu przez ramię uspokajające spojrzenie.
- Wszystko będzie dobrze - obiecujesz spokojnie, choć wiesz, że w tej chwili każdy z was co innego rozumie pod pojęciem "będzie dobrze". Klękasz znów przy nieruchomym ciele Rafała i kładziesz dłonie na jego piersiach. Poruszasz ustami tak cicho, żeby tamci cię nie usłyszeli.
- Nie myślcie o mnie źle - prosisz. I otwierasz strumień energii, która przepływa z twojego ciała do Rafaela. Wypływa z ciebie jak krew, a ty czynisz jej strumień szerokim, tak, by skończyć to szybko. By tamci nie musieli na to długo patrzeć. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, że znajdujecie się w słupie złotego światła. Powoli odpływa od ciebie świadomość.

- Nie! - krzyczy Gabriel i rzuca się najpierw w stronę Razjela, a potem do stopni Tronu. - Panie! Królowo! Nie pozwólcie na to, błagam! On nie może tego zrobić sam, nie może! Proszę, pozwólcie, żebym mu pomógł. To też moja wina. Nie... Nie zabierajcie go!
Rozlegają się ciężkie kroki i koło Regenta staje Pan Zastępów. Następnie klęka na jedno kolano.
- Jasności, wszyscy trzej jesteśmy tacy sami - mówi. Klęczą przez przerażająco długą chwilę, czując, że ich serca i dusze są prześwietlane na wylot. I wreszcie czują, że otrzymali pozwolenie, czują to w całych ciałach, od koniuszków palców u nóg po cebulki włosów. Przypadają do otoczonego blaskiem Rafała, Michał po prawej stronie Razjela, Gabriel po lewej i kładą ręce na jego chudych dłoniach, przelewając w Rafała swoje energie życiowe. Archanioł Tajemnic próbuje się sprzeciwić, ale zostaje zgaszony krótkim "Nie pieprz" Gabriela.
Trwają tak ramię w ramię, dopóki Pan Tajemnic nie upada bez przytomności.



# # #



Otacza cię miękkie, białe światło, które nie razi oczu i ciepło, zupełnie jakby był obok ciebie ktoś bliski. Powoli, niezmiernie powoli otwierasz oczy, sekundy potrzebne na rozwarcie powiek rozciągają się w godziny. Ale w końcu ci się udaje. Miękka biel znika, zastąpiona przez liliowy poblask na białych ścianach i rozpoznajesz wnętrze swojego pałacu. Leżysz w łóżku, a na fotelu obok drzemie Gabriel. Wygląda na umęczonego, ale uśmiecha się przez sen, oddycha równo, spokojnie. Nagle drzwi się otwierają i staje w nich Michał. Jego błękitne oczy lśnią jak gwiazdy, uśmiech na przystojnej twarzy jest szczery i zaskakująco łagodny. Prawie nie Michałowy. Delikatnie potrząsa za ramię śpiącego Pana Snów.
- Dałbyś pospać, Misiek... - mruczy niezbyt przytomnie Gabriel i przeciera oczy. Ale Michał właśnie wykorzystał swój zapas łagodności, co jakoś zupełnie cię nie dziwi.
- Właśnie że nie dam ci pospać! Gabryś, robimy dzisiaj imprezę! - woła przyjacielowi prosto do zaspanego ucha. - Nasze dwa śpiochy właśnie się ocknęły!
- Co?! - Archanioł Objawień w jednej chwili przytomnieje i zrywa się na równe nogi. Pan Zastępów potrząsa szafranowymi lokami i śmieje się swoim tubalnym, radosnym śmiechem, potężnym ramieniem podtrzymując przyjaciela, który zrywa się tak gwałtownie, że o mało nie kończy przygniatając cię.
- Co się stało...? - pytasz oszołomiony. Gabriel poważnieje, a Michał rozpromienia się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe.
- Pan wrócił, Rafałku! - wyjaśnia.
- A ty, kiedy weszliśmy do Sali Tronu, upadłeś na podłogę i no... - Regent zacina się, nie wiedząc co powiedzieć.
- I zszedłeś na zawał - dopowiada od drzwi spokojny głos Razjela. Pan Tajemnic jest blady, ale jego oczy błyszczą niczym dwa górskie jeziora, w których właśnie odbija się słońce. - Nie wytrzymałeś szoku i umarłeś.
- Ale nie przejmuj się tym! -wcina się znowu Michał - Uratowaliśmy cię!
- Bzdura - kwituje to sucho Razjel. - Nie my, tylko moc i wola Pana. Ale w każdym razie żyjesz i my też wszyscy żyjemy. Czemu od dwudziestu minut nie mogę się nadziwić.
- Pewnie, bo chciałeś się wybrać na drugą stronę bez nas, idioto - burczy Gabriel i rzuca przyjacielowi spojrzenie pełne wyrzutu.
- Zasłużyłem - wzrusza ramionami Pan Tajemnic. - Ale - dodaje zaraz - powiem wam, że czuję się jak w dniu narodzin! Jakby mi dobre trzy tysiące lat ubyło!




Następnego dnia po odzyskaniu przytomności, po całonocnej imprezie, na której obecni byli oprócz wszystkich archaniołów także Daimon Frey, Hijia, Nuriel, Asmodeusz i Lucyfer, Rafał udał się do Komnaty Tronu. Przed olbrzymimi drzwiami przeżył chwilę grozy, przekonany, że jeżeli będzie ona pusta, padnie trupem na miejscu. W końcu gwałtownie szarpną klamkę. Poczuł nagle, że rosnąca w jego piersiach dziura zrosła się błyskawicznie. I nie została po niej nawet blizna. Kiedy zaczął już coś widzieć przez łzy i kiedy już słyszał coś poza własnym szlochem, zbliżył się do niego Serafiel. Teraz wydawał się znacznie mniej szalony, niż kiedy Archanioł Uzdrowień znęcał się nad sobą, przychodząc i patrząc na opuszczony Tron. A może był bardziej szalony, ale w jego szaleństwie nie było już tego mroku, co niegdyś. Archanioł pomyślał, że Serafiel musiał cierpieć tak samo jak oni, drugi od końca chór, a nawet bardziej. Teraz wódz Chóru Serafinów znów był szalonym sobą. Pochylił się i Pan Uzdrowień odniósł wrażenie, że się uśmiecha.
- Widzisz? Jest tak, jak mówiłem, mały Rafaelu - powiedział - Tamto się skończyło. Czy się cieszysz?
Rafał uniósł zalaną łzami twarz.
- To wszystko, czego mogłem pragnąć - wyszeptał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lilith dnia Pon 0:04, 30 Maj 2011, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jiraz
Eon


Dołączył: 17 Paź 2009
Posty: 405
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ipswich, Uk
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Czw 22:53, 26 Maj 2011    Temat postu:

"- Cóż za pocieszenie - warknął regent. - uwielbiam dowiadywać się, że moi wrogowie są potężni. " - nie bój się, Gabi, to przynajmniej znaczy, że biorą cię serioXD Słabi wrogowie są nudni^_^

Świetny tekst, zwięźle napisany, do rzeczy, ładny stanowi koniec dla historii, która takiego zakończenia wybitnie potrzebuje. ^_^ Postacie in character, zadziwiająco każda jedna z nich zachowuje się tak, jak można tego po nich oczekiwać.

Biedny Rafałek, jeden szok za drugim>_> Ale intryga logiczna i ciekawie zawiązana. Sophia jako zły, udana *thumbs up* Chociaż chciałabym jeszcze zobaczyć jej minę, gdy Pan wyciął im wszystkim taki numer XD Jak jej szczeka opada i kolana słabnąXD

Usmiechnięty Michael z "Nie przejmuj się śmiercią, uratowaliśmy cię!" mnie rozbroiłXD Skoro On jest jak Pan, to ja chcę wierzyć, że Pan ma ten sam typ osobowościXD ...no i piegiXD

Podoba mi się, bardzo, nie obraziłabym się, gdybyś zawiesiła tu więcej swoich fików^^


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Czw 23:01, 26 Maj 2011    Temat postu:

Dlaczego wstawiacie tu fiki o Rafałku kiedy mam sesję i nie mogę ich czytać? >_<
Do jasnej ciasnej już się cieszę po przeczytaniu pobieżnym kilku pierwszych akapitów, bo wiem, że ktoś w końcu się skapnął, żeby zaatakować Rafałka <ile razy mogłam to powtarzać? >.>
I nie mogę się doczekać przeczytania! <HNNNNNNNNG...>


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piekielni
zarządca Domu


Dołączył: 25 Maj 2011
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 14:45, 27 Maj 2011    Temat postu:

Lićku, demonie, tak, zgubiłaś po drodze Harielka! Ale to i tak jest to, co Piekielni lubią najbardziej... Rafi schodzący na zawał - no po prostu piękne! XD Tylko za mało Michasia!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilith
Świetlisty


Dołączył: 26 Maj 2011
Posty: 274
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 15:58, 27 Maj 2011    Temat postu:

Oj, no, nie można mieć wszystkiego... Mało bicia, to i mało pracy dla speców od walki...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piekielni
zarządca Domu


Dołączył: 25 Maj 2011
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:09, 27 Maj 2011    Temat postu:

Nie szkodzi, ma być! XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilith
Świetlisty


Dołączył: 26 Maj 2011
Posty: 274
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 16:13, 27 Maj 2011    Temat postu:

Dlatego trochę jest! ;p

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piekielni
zarządca Domu


Dołączył: 25 Maj 2011
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 16:45, 27 Maj 2011    Temat postu:

Kiedy mało! O wiele za mało!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Velveten
Eon


Dołączył: 30 Wrz 2008
Posty: 1114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ŻARY
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 23:47, 27 Maj 2011    Temat postu:

Tak jak sądziłam, bardzo ładna pocztówka ;3 Dużo duzo martyrologicznego Rafałka, epicka scena poświęcenia w sali tronu i Pistis szlag trafił, jak mniemam...Lepiej nie mogło być! Piątka! <wyciąga rękę do przybicia> I żółwik na dodatek!

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nycia
Eon


Dołączył: 09 Paź 2010
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 1:28, 28 Maj 2011    Temat postu:

Ha! Przeczytałam! Na początku miałam się ochotę czepiać kilku błahych spraw(dalej nie rozumiem po co Razjel na poszukiwanie Rafałka wziął torbę z lekami. Z eliksirami tak, ale leki? Albo obecność Lampki i Moda na imprezie. Ja wiem, że to przyjaciele i też się cieszyli ale jednak oficjalnie byli tymi złymi. Chyba, że impreza była u Hiji na chacie w Limbo to co innego Razz ) ale to po prostu kolejny dzień na czepianie. Lilith, ty zła kobieto zabiłaś mi Rafałka! Dobrze, że go wskrzesiłaś bo bym się zdenerwowała Wink Chwile temu grałam w HP 5 przez co moją reakcja na te zakapturzone postacie było "dementorzy!" Very Happy Przy całej scenie powrotu Jasności ja sobie tylko wyobrażałam minę Sophii. Gabriel staje jak wryty, cała reszta z płaczem pada do stóp Syna a Rafał na ziemię bez życia. Cały czas ją widziałam jak stoi zaskoczona przy drzwiach i nie wie na co się patrzeć najpierw Very Happy Ogólnie mi się podobało, zwłaszcza druga połowa. No i Serafiel jest taki jakiś bardziej ludzki Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Vida Heila
anioł z Zastępów


Dołączył: 25 Wrz 2010
Posty: 142
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 14:30, 28 Maj 2011    Temat postu:

Awww serce
Jakie urocze!
Pan zrobił wielki came back! Łuhuuu! A pistis ma sie z pyszna i git! Very Happy
Ogólnie strasznie mi się podoba Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilith
Świetlisty


Dołączył: 26 Maj 2011
Posty: 274
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 23:58, 29 Maj 2011    Temat postu:

Już wyjaśniam - Razjel wziął leki, ponieważ wiedział, że Rafał jest w ciężkim stanie (zobaczył to, jak go namierzał) - jak szedł do Asmodeusza, to też brał leki. Ale z drugiej strony, przecież on go w Limbo nawet nie opatrywał... No dobrze, trzeba to zmienić.
Impreza była u Asmodeusza... Więc siłą rzeczy ci dwaj byli obecni. Z powrotu Pana się cieszyli, bo gdyby sprawa się rypła, to by mieli potworną wojnę domową na głowie, a tak mają spokój, poza tym nie życzyli śmierci naszej czwórce, prawda? Poza tym każda okazja do imprezy jest dobra. Fakt, że uwielbiam tych dwóch nie jest bez znaczenia... A! No i kto mówi, że impreza była oficjalna? Tylko wtajemniczeni, przecież nie będą świętować powrotu Pana w towarzystwie osób, które nie wiedzą, że Pan odszedł...
W ogóle bardzo dziękuję za te wszystkie komplementy, nie zasłużyłam (rumieni się). I za zwracanie uwagi na nielogiczności też dziękuję. Sama przy okazji znalazłam jedną... Teksty można poprawiać bez końca XD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Lilith dnia Nie 23:59, 29 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piekielni
zarządca Domu


Dołączył: 25 Maj 2011
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 15:44, 30 Maj 2011    Temat postu:

Fajnie by to wyglądało - Archaniołowie spraszają pół Królestwa na bal z okazji powrotu Pana.
"Hę? Jak to? Nie było go? Nic o tym nie wiem..."
"Ekhem, DLACZEGO ja o tym nie wiem?!"
I sprawa się rypie... A Regent już nie regentuje... XD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Nycia
Eon


Dołączył: 09 Paź 2010
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pon 22:07, 30 Maj 2011    Temat postu:

A no skoro impreza była u Moda to wycofuje oskarżenie Wink Po prostu nie było powiedziane gdzie i ja przyjęłam, że skoro Michał twierdzi, że to oni robią imprezę to zorganizują ją u któregoś na chacie albo na neutralnym gruncie. Ale w lokalu u Moda jest lepiej bo nie trzeba sprzątać(nie żeby nie mieli po to służby...) Smile Ja bym chciała widzieć minę Lampki jak do niego Michał "dzwonił" przez oko z wiadomością, że Jasność wróciła Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lilith
Świetlisty


Dołączył: 26 Maj 2011
Posty: 274
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Wto 19:01, 31 Maj 2011    Temat postu:

Ja też XD Ktoś reflektuje na opisanie tego momentu?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiodor
urzędnik


Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żyrardów
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Sob 22:03, 04 Cze 2011    Temat postu:

Naprawdę świetne zakończenie.

Tylko Rafałka trochę szkoda... Niech go ktoś przytuli.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jiraz
Eon


Dołączył: 17 Paź 2009
Posty: 405
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ipswich, Uk
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 0:37, 05 Cze 2011    Temat postu:

Stawiam się na ochotnikaXD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Piekielni
zarządca Domu


Dołączył: 25 Maj 2011
Posty: 225
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:15, 05 Cze 2011    Temat postu:

My też! Przytulić kogoś jeszcze?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fiodor
urzędnik


Dołączył: 11 Lut 2011
Posty: 155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żyrardów
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 20:10, 10 Cze 2011    Temat postu:

Chyba jeszcze Razjel potrzebuje tula, ale tym mogę się zająć osobiście.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Andate
archanioł


Dołączył: 11 Cze 2010
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 17:24, 19 Cze 2011    Temat postu:

Gabriela ktoś już przytulał?? Jak coś, to służę ramionami. Smile

Przyznaję, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Już sobie wyobrażałam, co zrobi Sophia, jak zobaczy pusty Tron ( ona i Gabriel w spisku to według mnie o jedną osobę za dużo. Ta dwójka się nie dogada- oboje zbyt ambitni), a tu powrót Pana. Szczerze mówiąc, seria anielska, jak dla mnie powinna mieć właśnie takie zakończenie.
Mówiąc krótko- bardzo, bardzo mi się to podoba.

Lilith, mam nadzieję, że przeczytam jeszcze niejeden twój tekst. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin