Forum .:: SATOR ::. Strona Główna

.:: SATOR ::.
Forum fanklubu serii anielskiej Mai Lidii Kossakowskiej
 

Rozmowy nad ranem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruk_Śmierci
anioł z Zastępów


Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głębia
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Czw 16:09, 02 Maj 2013    Temat postu: Rozmowy nad ranem

Cykl: Historie z mroków Głębi
Postacie: Asmodeusz, Lucyfer
Chronologia: post-Zbieracz



Dochodziła czwarta nad ranem i chociaż zimowe niebo nadal pokrywała ciemność, czarne ptactwo już budziło się do nowego lotu. Co jakiś czas dobywał się zdławiony krzyk z gardeł harpii, które gnieździły się nad czerwoną taflą Jeziora Płomieni, a cisza nocy ustępowała rodzącemu się pomału dniu. Pandemonium trwało niewzruszone pośrodku smutnej Głębi.
Lucyfer także nie zauważał tych drobnych, rutynowych zmian, kiedy od przeszło wielu godzin ślęczał nad stosami papierów i raportów. Jego hebanowe biurko niemal gięło się od ilości papierzysk, a on sam czuł się jak topielec wśród tej niepoliczalnej toni makulatury wagi państwowej. Sam sobie jestem winien, karcił się ze srogą miną, ilekroć nachodziła go ochota wyrzucenia wszystkiego przez okno. W końcu to on wypuścił Apolyona na świat.
Przeczytał najświeższe raporty Azazela o nastrojach Głębi – od trwogi, że władca niemal wywołał wojnę z Niebem, po skrajną radość i dumę, że rzucił wyzwanie Światłości. On sam czuł irytujące swędzenie w skrzydłach, to nieznośnie poczucie winy i strachu, ilekroć wracał wspomnieniem do szalonych oczu Apolyona, bytu przerażająco starego, szalonego i chętnego by zniszczyć świat. Właściwie Lucyfer sam się sobie dziwi, czemu w ogóle próbował przez te wszystkie tysiąclecia ratować Ziemię. Niech szlag trafi cały ten cholerny kosmos, raz a porządnie, a on nie będzie już musiał się martwić, ani ponosić jakąkolwiek odpowiedzialność.
Nie będzie musiał przedzierać się przez raporty o wojnach, panice, klęskach żywiołowych i obecnie o czymś znacznie najgorszym – o epidemii. Jasne, Światłość przeszyła i wypełniła świat i Ziemię swymi łaskami, ale nikt nie pomyślał najwyraźniej, że dla wielu Głębian taka dawka mocy jest po prostu zabójcza.
Powietrze w Otchłani wydawało się być bardziej czyste, rześkie, słońce mniej krwawe, a wody wzburzonych rzek spokojniejsze. Nawet Morze Niepokoju, które obmywało falami klif pod jego ulubionym Pałacem Pięści nabrało nowej szarości, kołysało myśli do snu niczym cicha kołysanka dla dziecka. Ale on nie sypiał ostatnio dobrze. Dręczyły go koszmary. Ból rozsadzał trzewia, kłębił się pod czaszką, a katar tamował nos. Krótko mówiąc on sam odczuwał tak nagłą zmianę promieniowania Światłości, że niemal zwalała go z nóg. A przecież był Świetlistym. Co mieli powiedzieć Mroczni? Zwykli Głębianie, którzy nigdy nie mieli szans ujrzeć Limbo, a co dopiero pierwsze kręgi Nieba? Lucyfer był tym rozwścieczony. I cholernie rozgoryczony, że jak zawsze to Głębia była na samym końcu czyjegokolwiek zainteresowania.
I chociaż przeklinał Piekło i jego mieszkańców, chociaż ich nienawidził, czuł odrazę i gniew do nich, w końcu był władcą tego smutnego miejsca. Chciał jak najlepiej dla Głębi. Nawet dla obcej sobie Ziemi, którą ledwo co znał, ale ukochał wieczność temu. To jak w tym ziemskim wierszu, umrzeć przyjdzie, gdy się kochało wielkie sprawy głupią miłością... Lucyfer zacisnął w gniewie pięści, łamiąc trzymane pióro. Już mu wystarczyło, że Asmodeusz, jego najprawdziwszy przyjaciel był na tyle szurnięty i zdesperowany by pchać się w umysł Antykreatora.
Tyle, że niebezpieczeństwo minęło, świat błyszczał jak cholerny neon, w Niebie i Piekle zaś wrzało od spisków, buntów, epidemii, a wśród członków tajnej koalicji zaszły niepokojące zmiany. Zaś Mod wrócił do ziemskiego życia, zajęty tylko jedną śmiertelniczką, niejaką Blanką Krammer.
Nie narzekaj!, nakazał sobie surowo, wiedząc, że jest niesprawiedliwy wobec przyjaciela. Tym razem nie zerwali kontaktu. To wydzwaniali do siebie przez Oko Nocy, to znów Lajla, zaufana służka, krążyła między nimi z najnowszymi informacjami.
Kiedy z myśli wyrwał go odgłos stłumionego dźwięku, desperacko zaczął przeszukiwać stosy papierzysk. Nie mogąc odnaleźć źródła hałasu, zamaszystym ruchem zwalił wszystkie raporty na ziemię. Kolorowe kartki zalały podłogę niczym fala biblijnego potopu.
- Obudziłem cię? – z gładkiej tafli Oka Nocy szczerzył się wesoło Asmodeusz. Lucyfer mu jeszcze nie powiedział, że od wielu miesięcy nie spał zbyt dobrze. A od kilku dni w ogóle. Nie było sensu martwić przyjaciela, gdy ten emanował takim szczęściem.
- Raczej zatopiłeś – rzekł z cierpką miną spoglądając na morze papieru wokół biurka. Zastanawiał się, czy będzie wstanie je poukładać w pierwotnej kolejności.
Obszerny, zimny pokój ocieplił wesoły, szczery śmiech.
- Luciu, praca cię kiedyś wykończy!
- Raczej Belzebub – sprostował Lucyfer, już czując, że Kanclerz Piekła nie ucieszy się na wieść, że wszystkie kwitki i dokumenty zlały się w jedno. – Ale raczej nie dryndasz, by mi udzielać porad zdrowotnych?
- Dbam o ciebie! – Mroczny zarzekł się z powagą, choć oczy lśniły mu wesoło. Co pewnie miało związek z Blanką, domyślił się Lucyfer. I nie był pewny, czy akurat teraz chce o niej słuchać, kiedy w Głębi szaleje mordercza epidemia, Mroczni planują spiski, a wiekowa koalicja przeżywa kryzys. To nie tak, że jej nienawidził, czy pogardzał, bo była człowiekiem. Władca Głębi, Pan Ciemności, Szatan, czy jak go obecnie zwie ogół, zazwyczaj lubił śmiertelnych. Jedyną znaczącą różnicą między panną Blanką, a resztą było nieopisana, wręcz szaleńcza miłość Asmodeusza. Lucyfer przerabiał takie stany zakochania średnio parę razy na wiek, znał niemal każdy etap zauroczenia, jakim płonął Zgniły Chłopiec. I powinien się cieszyć, że jego przyjaciel w końcu wychodzi na prostą po tragicznej śmierci Jashmin. Że w końcu nie prześladuje go cień jej okaleczonego ciała i rozpostartych skrzydeł. Tyle, że obecnie działy się ważniejsze rzeczy, aniżeli jedna śmiertelniczka.
Ale nie oszukiwał się. Ten argument nie był żadnych argumentem dla jego przyjaciela. Dbaj o tych, których kochasz, resztę niech weźmie Głębia – to było motto Mrocznego. I sam Lucyfer musiał przyznać przed sobą, że ten egoizm, był także jego własnym. Chociaż miał marzenia i nieosiągalne cele, byłby gotów rzucić wszystko w cholerę, dla dobra przyjaciela.
Potarł grzbiet nosa, czując jak ból rozsierdza mu głowę i w końcu skupił się na potoku słów płynących z tafli Oka Nocy.
- ... mnie na wernisaż – Mod mówił żywnie gestykulując dłońmi, jak podekscytowane dziecko, którym kiedyś był. – Miała podobną sukienkę, jak wtedy, gdy ją poznałem, tyle że dłuższą i tym razem bez czerwonych kabaretek. Nie to, żebym się czepiał, kobiecy styl, rozumiesz, nie ma co krytykować, bo wtedy robią się niemiłe, ale hej? Kto lubi jak się go krytykuje?
- Raczej nikt – uprzejmie dopowiedział Lucyfer. – Więc jak w końcu wygląda ta tajemnicza panna Krammer?
- Jak tyfusowe dziecko! – z czułością wyjaśnił Mod.
- Mod!
- Ale takie urocze! I mądre! I... musiałbyś ją zobaczyć. Ma lazurowe oczy, które przez jej okulary wyglądają jak rybki w akwarium. Jest po prostu świetna. Nie idealna, czy nadzwyczaj piękna, ale to coś jest w niej. Nawet nie wiem, jak to nazwać. Musisz ją poznać!
Lucyfer dziękował w duchu, że niczego akurat nie pił, bo pewnie by się opluł. W sumie spotkał, bądź przynajmniej widział każdą domniemaną miłość Asmodeusza, więc poznanie jeszcze jednej osoby nie było niczym niezwykłym. Tyle, że wątpił, aby śmiertelniczka miała chęć poznać władcę Ciemności, cesarza Piekła i w ogóle, tego złego. Nie wiedział tylko, jak wyperswadować z Asmodeusza ten szalony pomysł. Na szczęście, dzień w którym wolno mu było opuścić Głębie wypadał dopiero za trzy lata. Miał czas wymyślić jakąś wymówkę, tudzież znajomość Moda i Blanki do tego czasu mogła się rozpaść. Chociaż, jak chyba każdy najlepszy przyjaciel, tkwiący w niezręcznej sytuacji, kiedy trzeba było pogodzić własne roszczenia na wyłączność do bliskiej osoby, z miłością drugiej, nie życzył źle Modowi. Miał nadzieje, że ten w końcu znajdzie swoją ukochaną, nawet jeśli byłaby to śmiertelniczka. Miał też cichą nadzieje, że Lilith nie zechce jej zabić, ani, że Samael nie odstraszy dziewczyny na dobre.
- Może kiedyś – rzekł niezobowiązująco, na co Asmodeusz wyszczerzył się. Wyglądał bardzo młodo, chociaż ciemny kolor dziwnie prezentował się na jego niegdyś zielonych włosach. Był wolny od trosk Głębi, tak jak włosy pozbawione były tysiąca diamencików, którymi zwykł zdobić głowę. Lucyfer nie mógł zaprzeczyć, że Ziemia służyła młodemu.
- To samo powiedziała Blanka! Chociaż myślę, że się ciebie boi.
- Mod! – władca Głębi przetarł bolące skronie. – Na jej miejscu srałbyś w gacie. I tak dziw, że nie uciekła na samą wzmiankę o mnie.
Zgniły Chłopiec tylko wzruszył ramionami, jakby nie rozumiał, o co tyle krzyku.
- Przecież nie jesteś taki straszny.
- Och, nie – Lucyfer niedbale machnął ręką. – Tylko podniosłem bunt przeciw Bogu, zarządzam strasznym piekłem, czaję się na niewinne dusze, mam sprowadzić koniec świata, a mój syn będzie antychrystem. Ludzie mnie uwielbiają przecież.
Pierwszy raz idealnie wykrojone usta Asmodeusza wykrzywił brzydki grymas. Lucyfer miał ochotę kopnąć się w kostkę. Nie powinien psuć tej miłej chwili swoimi żalami. Przeczesał jasne, piaskowe włosy, czując jak zbyt długie kosmyki niemal domagają się ścięcia na krótko.
- Asmodeuszu – z gładkiej tafli Oka Nocy wpatrywała się w niego wyczekująco para fioletowych oczu – jeśli panna Krammer wyrazi ochotę spotkania, chętnie ją poznam. Ale nie naciskaj jej, bo w końcu ją wystraszysz na dobre.
Zgniły Chłopiec wygiął smukłe palce w bezsile.
- Wiem, wiem. Ale chciałbym ją oswoić jakoś z tym, że jestem demonem.
- Cóż... – Lucyfer zaczął składać rozrzucone kartki z podłogi, nie fatygując się, aby je ułożyć w odpowiedniej kolejności. – Nadal się z tobą spotyka, no nie? A jak tam jej anielica?
Dobiegł go stłumione parsknięcie, udające kaszel.
- Remi? – Asmodeusz zapytał niewinnie. – Jak by to ująć... nie cieszy się na mój widok, ale nie próbowała mnie do tej pory utopić w wodzie święconej. To chyba jakiś postęp, prawda?
- Uroczo... Ale co się dziwić, w końcu jesteś na czarnej liście Skrzydlatych.
- Ej! To pomówienie! – zarzekał się Mroczny. – Nic nie poradzę, że śmiertelniczki tak łatwo ulegają memu urokowi osobistemu!
- I dlatego jesteś na liście demonów-do-unikania, którą każdy stróż zna na pamięć – Lucyfer wyszczerzył się radośnie na wspomnienie takowej listy, którą po znajomości dostali od Razjela i Gabriela. Przez stulecia Mroczni śmiali się z niej do rozpuku.
Od jakiś pięciu tysiącleci Asmodeusz bawił na Ziemi, podrywając liczne śmiertelne kobiety, czy robiąc zadymy z innymi Mrocznymi. Doświadczeni stróże założyli spis demonów do unikania, jako podręcznik dla mniej doświadczonych kolegów po fachu. Co prawda Mod nie został zakwalifikowany jako definitywnie-nie-wchodzić-w-drogę, jak to miało miejsce choćby z jego ojcem, Samaelem, czy niebezpieczny psychopata w przypadku większości Kruków, ale jednak w szkółkach stróżów do dziś przestrzega się początkujące anioły przed kochliwym Mrocznym. Cóż, Lucyfer się im nie dziwił.
Asmodeusz snuł swe opowieści, o pracy w antykwariacie, o ostatnio kupionych zabytkach z Babilonu i Syrii, o nowych pomysłach na obrazy, wszystko przeplatane historiami o Blance. A Lucyfer słuchał. Chociaż po koniuszki szarych piór tlił się w nim nieznośnie tępy ból, słowa przyjaciela odwracały jego uwagę od bezsenności i zmartwień. Słuchał z jątrzącym się smutkiem, że na Ziemi kryją się ci dobrzy Głębianie – wszak musieli uciec z Głębi, by móc żyć i być tymi szlachetnymi, ale to było lepsze, niż wegetować z poczuciem, że takie demony nie istnieją w ogóle. Mod opowiadał o życiu, którego Lucyfer nigdy nie będzie mógł zaznać, ale jego słowa brzmiały niczym piękna bajka na pocieszenie, odgonienie koszmarów czających się za progiem jaźni.
I właśnie takie rozmowy, tuż nad samym ranem, gdy noc nadal była w sile, ale nadchodził dzień, były tym, co im obu dodawało sił.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriela
Świetlisty


Dołączył: 23 Gru 2012
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nieba
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Czw 18:46, 02 Maj 2013    Temat postu:

Ten pomysł o liście był świetny. Piękny.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kruk_Śmierci
anioł z Zastępów


Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głębia
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 11:00, 03 Maj 2013    Temat postu:

Dzięki! Po tylu wiekach obcowania z Modem, stróże powinni już się nauczyć, że taki z niego kochaś Very Happy
Dziw, że w ogóle sprawa anielicy Blanki nie została poruszona w książce - nikt nie podniósł alarmu w Niebie, że stała się obiektem zainteresowania Mrocznego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriela
Świetlisty


Dołączył: 23 Gru 2012
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nieba
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pią 20:31, 03 Maj 2013    Temat postu:

I tak Mod ma lepiej niż Samael.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kruk_Śmierci
anioł z Zastępów


Dołączył: 19 Lut 2010
Posty: 133
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Głębia
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Nie 14:02, 05 Maj 2013    Temat postu:

Czy ja wiem, czy ma tak lepiej? Samael bryka sobie na Ziemi, jak mu się żywnie podoba, nie mówiąc już o różnych morderstwach na tle seksualnym, gdzie nikt z Nieba go nawet za to nie ściga, ani nie próbuje pociągnąć do odpowiedzialności. A ilekroć Mod się zakocha, to zaraz albo Rafał się wmiesza (jak w przypadku Sary), albo Lilith (jak z Jashmin), albo zaraz jest koniec świata, który mu przeszkadza w związku z Blanką xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elspeth
archanioł


Dołączył: 02 Maj 2006
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Pon 1:27, 27 Maj 2013    Temat postu:

Bardzo fajne, ale szkoda, że takie krótkie Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gabriela
Świetlisty


Dołączył: 23 Gru 2012
Posty: 266
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Nieba
Płeć: anielica/demonica

PostWysłany: Wto 18:06, 28 Maj 2013    Temat postu:


Kruk_Śmierci napisał:
Czy ja wiem, czy ma tak lepiej? Samael bryka sobie na Ziemi, jak mu się żywnie podoba, nie mówiąc już o różnych morderstwach na tle seksualnym, gdzie nikt z Nieba go nawet za to nie ściga, ani nie próbuje pociągnąć do odpowiedzialności. A ilekroć Mod się zakocha, to zaraz albo Rafał się wmiesza (jak w przypadku Sary), albo Lilith (jak z Jashmin), albo zaraz jest koniec świata, który mu przeszkadza w związku z Blanką xD

Patrząc pod tym względem masz racje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Suzu
anioł służebny


Dołączył: 09 Sty 2017
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 9:13, 11 Sty 2017    Temat postu:

Na miejscu Blanki chętnie poznałabym Lampkę Twisted Evil

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aaa4
zbiegła dusza


Dołączył: 28 Mar 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 15:22, 28 Mar 2017    Temat postu:

Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum .:: SATOR ::. Strona Główna -> Fan fiction i fan art / Fan fiction Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deox v1.2 // Theme created by Sopel & Download

Regulamin